Kiedy, kompletnie oszołomiona poziomem nienawiści wobec prezydenta (która wylała się nagle z prawicowych mediów), próbowałam go bronić, usłyszałam (poza inwektywami) podstawowy argument – „sprzedał się i nic się teraz nie zmieni”.
Okazuje się, że zaledwie tydzień po decyzji PAD dwa najważniejsze sądy (wg panującego w Polsce ustroju) uznały oficjalnie prawomocność działania Trybunału Konstytucyjnego oraz ważność wyborów do TK, dokonanych przez PiS. Cały półtoraroczny hejt, wszystkie interwencje zagraniczne, wszystko - tymi dwoma postanowieniami SN i NSA wywaliły w powietrze. Podstawowy zarzut, czyli niekonstytucyjność rządów PiS – właśnie poszedł w diabły, a innych zarzutów chwilowo opozycja nie ma i raczej szybko mieć nie będzie. Jednym ruchem prezydent rozwalił pretekst do protestów i zlikwidował całe paliwo Rzeplińskiego i reszty, mało tego - ci „geniusze” prawni właśnie wyszli na totalnych głupków, a środowisko prawnicze dostało wyraźny sygnał - nie tędy droga, panowie!
W zamian od kilku dni spotyka go wycie histerycznych, pożal się Boże, „rewolucjonistów” z Koziej Wólki, którzy nawet nie wiedzą, na czym polega spór, bo zielonego pojęcia o prawie nie mają. Podlece snują scenariusze zdrad, do głowy im nie przyjdzie, że to Prezydent postawił warunki i to skutecznie, a nie odwrotnie...
-----------------------------------------------------------------------------------------------
A teraz smutna refleksja:
Był sobie pewien facet... Sympatyczny, wykształcony, z dobrej rodziny. Żył sobie całkiem spokojnie, zaczął karierę naukową, trochę się kręcił koło polityki, ale bez specjalnego zaangażowania.
W 2005 roku wypatrzył go Ziobro i zaangażował do pracy na rzecz PiS. Najpierw był doradcą klubu PiS, po roku został wiceministrem u Ziobry, po rozpadzie rządu wylądował w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Po 10 kwietnia 2010 roku nieustająco służył pomocą przy organizowaniu pobytu JK i Marty Kaczyńskiej w Krakowie. W 2010 PiS go wystawiło w wyborach na prezydenta miasta, oczywiście nie miał szans, ale się starał. W końcu został wystawiony do wyborów europejskich, uzyskał mandat i zaczął spokojne życie pracowitego europosła. Za bardzo duże pieniądze.
Ta oto, spokojna i dająca spore profity finansowe kariera została zakłócona dwa razy po 2010 roku, najpierw Ziobro stworzył własną partię i próbował ukraść elektorat Kaczyńskiemu – nasz miły facet, mimo zobowiązań koleżeńskich, nie posłuchał Ziobry i został w PiS. Potem JK zaproponował mu rolę konia, który ma podciągnąć PiS do wyborów sejmowych, a on grzecznie się zgodził. Niestety, swoim zwyczajem zaangażował się maksymalnie i, na swoje nieszczęście, te wybory wygrał! A przecież nie taki był plan...
Miły facet porzucił ciepłą posadkę w UE, zmusił żonę do porzucenia zawodu, zrezygnował z życia rodzinnego i, na swoje nieszczęście, znowu w pełni się zaangażował, tym razem w realizację planów naprawy państwa. I tak mu dobrze szło, że wszystkich w końcu wkurzył! Partia matka nie wybacza takich sukcesów na własną rękę, o nie! Dostał więc rozkaz, którego, wg jego rozumienia państwa, wykonać z czystym sumieniem nie mógł – no i odmówił...
Teraz jest zdrajcą, znienawidzonym sprzedawczykiem, a to i tak łagodne określenia. Partia matka nie spocznie, póki go nie wykończy, choćby przy okazji miała wykończyć własny rząd i całą dobrą zmianę – bo w partii matce takich rzeczy się nie wybacza.
I po co to Panu było, Panie Prezydencie? Było odmówić, dosiedzieć do końca kadencji w UE, zarobić kasę, a potem spokojnie zostać profesorem. Tak, tak – ja rozumiem, na słowie harcerza polegaj jak za Zawiszy, pamięć o śp. Lechu Kaczyńskim, Ojczyzna w potrzebie itp. – tyle, że to nieważne, w żadnej partii. Ojczyznę oczywiście ratować należy, ale nie wolno przy tym naruszać interesów i hierarchii wewnątrz partyjnych, a Panu wyznaczono rolę faksymilki do podbijania ustaw - czego Pan w tym nie zrozumiał?
Już Pan i tak dość narozrabiał, podnosząc błyskawicznie rangę Polski za granicą, teraz Pan jeszcze chciał się wcinać między Patrona i Delfina? Jest Pan jak dobrotliwy karpik między dwoma rekinami, ot co.
„Prawdziwi patrioci” odbiorą Panu godność, dobre imię, przyszłość polityczną. Posądzą Pana o to wszystko, co sami zrobiliby natychmiast, gdyby tylko dostali jakieś propozycje, bowiem sądzą podług siebie. I nie znają litości dla "frajerów"....
Inne tematy w dziale Rozmaitości