Niektóre portale podały już informację o tym, jakoby dziadek naszego Mateuszka, Józef Kijowski, był prawie że współautorem stanu wojennego. Oczywiście to nieprawda, dziadek miał po prostu życiorys dość charakterystyczny dla czasów powojennych. Najpierw wprost z Batalionów Chłopskich trafił do wojska ludowego, potem przeszedł całą kampanię aż do Berlina, po wojnie ponoć jeszcze chwilę walczył z bandami UPA na Lubelszczyźnie. W 1946 zapisał się do ZSL i bardzo sprawnie zrobił karierę w PRL, aż do najwyższych władz – i tyle. Klasyka, rzec by można. Prawdziwa droga chłopa polskiego, co umiał się zakręcić i wykorzystać szansę, jaką mu dała władza ludowa. Takich jak on były w Polsce setki tysięcy, to oni tworzyli między innymi nowe oblicze Warszawy, nie zapominajmy o tym.
O wiele ciekawszy jest życiorys ojca Mateuszka, Jerzego Juliusza – to klasyczny przykład chłopskiego dziecka, któremu PRL dała szansę, a on ją wykorzystał właściwie. Jerzy jest znanym i cenionym profesorem fizyki, m.in. w latach 1996-1999 był kierownikiem Katedry Metod Matematycznych Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Co ciekawe, jest też miłośnikiem muzyki, był założycielem i dyrygentem Chóru Flaminae, który powstał ze scholi młodzieżowej śpiewającej w kościele Opatrzności Bożej w Warszawie. Prowadził ten chór w latach 1978-2003, kiedy to przejęła prowadzenie jego córka Marta. A jeszcze ciekawsze jest to, że działał w słynnej Czarnej Jedynce i razem z Macierewiczem zakładał Gromadę Włóczęgów.
Nasz Mateuszek ma też wujka, reżysera Janusza Kijowskiego, ten jest bardziej wyrazisty i wierny tradycji, nie ukrywa swoich sympatii do Komorowskiego i też jest profesorem - na Uniwersytecie w Olsztynie, jednym słowem kolejny beneficjent ścieżek awansu, jakie otworzyła dla ludu PRL.
Czy może dziwić, że potomkowi „ludu pracującego miast i wsi PRL” bardziej odpowiada towarzystwo emerytów z LWP i SB? Przecież to też w większości synowie tegoż „ludu pracującego”. Co prawda ojciec Mateuszka jakby trochę inną poszedł ścieżką, ale to pewnie toksyczny wpływ Macierewicza, natomiast już wujek kontynuuje chlubne tradycje, a więc postawa wnuka i bratanka jest absolutnie zrozumiała.
Był tu na S24 dawno temu pewien bloger, który nie ukrywał, że jest starym, szczerym komunistą (miał ksywke Mr Off – może ktoś jeszcze pamięta?). I właśnie on napisał mi kiedyś na PW bardzo ciekawe zdanie >
nasi pradziadowie z Szelą piłami panów rżnęli nie po to, żebyśmy teraz wam oddali władzę i żeby znowu była pańska Polska.
Otóż to, często zapominamy, że to nie tylko „resortowe dzieci”, to cała grupa społeczna beneficjentów PRL, którym komuna faktycznie dała wyjątkową szansę. Szczególny zbiór tych ludzi mieszka w Warszawie, która po wojnie stała się szybko miastem zamkniętym i trzeba było specjalnego pozwolenia na zameldowanie w stolicy. I wiadomo, kto je uzyskiwał w pierwszej kolejności. Potem ten zakaz zniesiono, ale i tak właśnie Warszawa stała się największym zbiorowiskiem ludzi z tzw. „społecznego awansu”. Ci, którzy tak „awansować” nie chcieli, zostali po wsiach i miasteczkach i dziś głosują na PiS, a niektórzy nadal poszukują swoich krewnych, zamordowanych Żołnierzy Wyklętych. Przecież Szydło i Duda (częściowo) mają takie same korzenie, tyle że oni i ich przodkowie poszli zupełnie inną drogą niż dziadek Mateuszka. Na naszych oczach rozgrywa się tak naprawdę rzecz szalenie ciekawa, oto potomkowie tzw. prostego ludu znaleźli się po dwóch stronach barykady.
Pięć lat temu napisałam o tym notkę, „Chamy” i „Żydy”, czyli rzecz o polskości, dzisiaj jest znowu aktualna dla oceny zdarzeń, natomiast jej dość pesymistyczny wydźwięk możemy już złagodzić, ponieważ jesteśmy świadkami zwycięstwa tego procesu, który zaczął Wielki Prymas > oto potomkowie owego „chama” stali się świadomymi obywatelami, gotowymi do przejęcia całej tradycji polskiej. Komuna wycięła prawie w pień tradycyjną warstwę spadkobierców Rzeczpospolitej, na ich miejsce przyszli ludzie pozornie z zupełnie innej tradycji, a jednak nadal niosą tę Polskę przodków i możemy być z nich dumni.
Z socjologicznego punktu widzenia to niezmiernie ciekawy proces, ludzie z tej samej warstwy społecznej, a jakże inne drogi i wybory. Beneficjenci PRL przegrywają, wygrywają ci, którzy wybrali drogę wierności przeszłym pokoleniom. Na naszych oczach zwycięża dzieło Prymasa Wyszyńskiego i św. Jana Pawła II, wybrzmiewa sens straszliwych cierpień abp Baraniaka w ubeckich katowniach, wraca sens działań Piłsudskiego. Oni wszyscy wiedzieli, że stare już nie wróci, że szlachty już nie będzie i trzeba stworzyć nową szlachtę na nowe czasy. I to się udało, mimo wszelkich straszliwych doświadczeń! Bo źródło wciąż bije....
Oczywiście biedne „Chamy i Żydy”, zblatowane w PRL, a dziś podpierane przez te wszystkie siły, które umownie nazwijmy brygadami Sorosa - próbują rozpaczliwie zawrócić bieg rzeki, ale ich czas już minął. Plują, warczą, grożą, jak ten nieszczęsny diabeł w wierszu Mickiewicza, Mateuszek nawet podobny – „diabeł to był w szklance na dnie, istny Niemiec, sztuczka kusa”, tyle że to już po wszystkim.
Mr Off miał rację i jej nie miał. Chłop polski wszedł na salony władzy, ale okazało się, że zdecydowanie bliżej mu do szabli, lancy i ryngrafu z wizerunkiem MB niż do kusego fraczka europejskich liberałów. Bo źródło wciąż bije....
Inne tematy w dziale Polityka