Miałam jeszcze pisać o Ukrainie, ale doszłam do wniosku, że to bez sensu. Napisałam ileś notek na temat polityki Niemiec i Rosji zmierzającej do kolejnego rozbioru Europy, nawet wykład jest nagrany. Napisałam też ileś notek o Ukrainie i nowej sytuacji w Europie, dwa lata temu – jak kto ciekaw, niech wróci do tamtych wpisów.
Zwykłe życie czasem daje znać o sobie niespodziewanie, tym razem całą uwagę zajęła mi moja kocica, która uznała, że będę świetną położną przy jej porodzie :)
Cud narodzin jest zawsze wzruszający, a instynktowna mądrość kotki zapiera dech – kiedy w końcu na świat przyszły wszystkie maleństwa, Pusia była tak wykończona, że nie była w stanie się napić, ale wcześniej nie spoczęła ani na chwilę, zanim nie zajęła się dokładnie każdym kociątkiem. Jedno przyszło na świat ciut przyduszone i poświęcenie, z jakim kotka usiłowała pobudzić go do życia, było niesamowite. Oczywiście ordobinę pomogłam i maluszek jest zdrowy i raźny, niemniej obserwowanie, jak kocia matka mobilizuje ostatnie siły dla dzieci, budzi dziwne refleksje, bo nasuwa na myśl naszą współczesność z jej kultem egoizmu, odbierającym de facto kontakt z własną naturą. I właśnie o tej naturze będzie ciąg dalszy.
Dowiedziałam się wczoraj przez przypadek, że leży w sejmie, zaaprobowany przez komisję d/s rolnictwa, społeczny projekt, który – UWAGA - pozwala rolnikom sprzedawać swoje wytwory bez pośrednictwa. Rzecz dotyczy niewielkiej produkcji „przydomowej”, o wartości przychodu maksymalnie 75 tys. rocznie na gospodarstwo. Mówiąc bardziej obrazowo, chodzi np o to, żeby rolnik mógł legalnie podjechać na osiedle i żeby znów rozległ się, pamiętany jeszcze przez wielu, okrzyk > „kartofli, kartooofli!”. Żeby inny mógł przywieźć jarzyny albo bańki z mlekiem czy śmietaną, bo to, moi drodzy PT Czytelnicy, jest w naszym państwie prawa zabronione! W całej UE wolno, a u nas nie, pod pretekstem rzekomo unijnych przepisów nakazano rolnikom wszystko oddawać pośrednikom. I zabroniono wszelkiej domowej produkcji. Te wszystkie grzyby czy owoce, wystawiane przy drogach - to de facto bezprawie.
Tak więc leży sobie ten projekt, ma już wszystkie opinie ekspertów, ale mój „ulubiony” minister Jurgiel się zaparł, więc marszałek Kuchciński zażądał kolejnej ekspertyzy.
Jako osoba notorycznie łamiąca prawo poprzez cotygodniowy zakup jajek u sąsiadki tym samym donoszę sama na siebie i oczekuję wizyty CBA. Co najmniej! A mówiąc poważnie – wprowadzone interpretacje prawne w naszym kraju, nastawione na niszczenie naszej własnej gospodarki, dotyczą nie tylko likwidacji stoczni, więc może jednak pan minister Morawiecki na to zerknie i coś wytłumaczy koledze. Ja proponuję akcje mailową na skrzynkę ministra Jurgiela > chcemy jajek, miodu i mleka, kartofli i kapusty! Naszej, prosto od znajomego rolnika! I to zaraz!!!
Inne tematy w dziale Polityka