Jak wiadomo wszystkim fanom „Ojca chrzestnego”, była ponoć stosowana w mafii metoda ostatniego ostrzeżenia. Właśnie tytułowy łeb konia, zwyczajowo we własnym łóżku o poranku. Od tamtej pory jest to synonim tzw. „propozycji nie do odrzucenia”, ale podanej nie wprost, tylko w przenośni, znaku, przypowieści, życzliwej radzie itp.
Na przykład otwieramy sklep, a tu wybita szyba. I jednocześnie przychodzi życzliwy sąsiad i informuje, ze sklep jest zagrożony napadem, ale on, sąsiad, za niewielką opłatą ten sklep będzie chronił. Cóż, jeśli sąsiad to drobny pijaczek, możemy spać spokojnie – ale jeśli wiemy, że ma synów rozrabiaczy, to już sprawa staje się nieciekawa. Niemniej powiedzmy sobie, że należymy do odważnych – a co tam, znamy ich, nie będą ryzykować, nie zgadzamy się.
Ale jeśli sąsiad przychodzi i ostrzega, że słyszał o przygotowaniach do napadu ze strony znanego w okolicy bandziora? To jak to potraktować? Mówi prawdę, czy coś chce? Zmyśla, żeby postraszyć czy faktycznie jest nam życzliwy?
Tu pomóc nam może inna informacja – czy sąsiad powiedział to tylko nam w zaufaniu?
A może łazi po okolicy i rozpowiada wszystkim, że nas napadną i że właściwie to zasłużyliśmy na to, bo postawiliśmy się tamtemu bandziorowi i jeszcze chcemy zeznawać w sądzie, więc mamy przerąbane?
A może sąsiad chce nas napaść, potem wszyscy i tak pomyślą, że to tamten bandzior?
Więc może lepiej dać mu małą sumkę za przysługę – tak na wszelki wypadek?
Mam znajomego, a znajomy ma sklep w pewnym dość sporym mieście. Parę lat temu wśród różnej maści i siły mętów panowała powszechna „moda” na „rekiet”, czyli wymuszanie okupu za rzekome ochranianie sklepu. Znajomy w młodości uprawiał sztuki walki, a pod ladą trzymał bejsbola. Wszelkich wysłańców z propozycjami nie do odrzucenia traktował jednakowo – bejsbolem po pierwszych zdaniach. Jedni od razu wiali, inni próbowali dalszej dyskusji – tych odwoził osobiście na pogotowie, a nawet pokrywał koszty leczenia .
Rekietu nigdy nie płacił, do dziś prosperuje spokojnie, a co najlepsze – bandziory go szanują. Jest nietykalny „na mieście”.
Zaraz, ale o czym ja chciałam napisać? Właściwie to o metodach zdobywania zaufania społecznego.
Acha, i do wiadomości zatroskanych – ponoć Kaczyńskiego chronią chłopaki z GROMU.
Inne tematy w dziale Polityka