Interwencja państwa w sprawie frankowiczów, byłaby niemoralna
Na długiej liście zarzutów, jakie kieruje się w stronę obecnego prezydenta jest również i ten, że Prezydent Duda, nie chce, bądź nie potrafi, "załatwić", dotyczącej wielu obywateli, sprawy kredytów frankowych. Zwłaszcza, że przecież obiecywał w trakcie kampanii wyborczej sumiennie zająć się sprawą. Pył kampanijny opadł, Andrzej Duda, dał Bóg, sprawuje swój urząd od ponad roku, a frankowicze jak czekali na interwencję prezydenta, tak do dziś czekają. I nie ma się co dziwić prezydentowi, że trudno wybrnąć mu z tej obietnicy. Pomijając to, że zaprojektowanie sposobu, w jaki czynniki państwowe miałaby interweniować w tej sprawie, jest wysoce karkołomne, sam fakt takiej interwencji, wśród wielu, budzi ogromne wątpliwości, natury etyczno-moralnej. Całkiem zresztą zasadnie.
Znam wiele osób, które w bardziej lub mniej dotkliwy sposób, problem zaciągnięcia frankowego kredytu dotyka. Wiele zależy od tego w jakim czasie, zdecydowali się oni podjąć decyzje o jego zaciągnięciu. Wspólnym jednak mianownikiem, łączącym wszystkich, którzy się na ten kredyt zdecydowali, była taka oto kalkulacja, że kredyt we frankach bardziej się opłaca, niż kredyt pobrany w polskiej walucie. Jakby temu teraz nie próbowali zaprzeczać , podejmując decyzję o kredycie frankowym, znakomita większość z nich, miała świadomość, że raty kredytu zaciągnięte w rodzimej walucie, będą mimo, iż bezpieczniejsze, to mniej lub bardziej znacząco, wyższe. Nie ma co kombinować i udawać, że tak nie było.
Z drugiej strony, znam też sporo osób, które w chwili zaciągania kredytu, tłumacząc dlaczego wybrały wersję złotówkową, odpowiadały, "wolę zapłacić drożej i spać spokojnie" . Ten niespokojny sen frankowiczów, miał być jedyną ceną, za decyzję o podjęciu kredytu we frankach. Okazało się, ze nerwowy sen, to nie jedyna cena..., że przyjdzie im również zapłacić, biletami narodowego banku polskiego. Inna sprawa, że jeszcze nie tak dawno temu, jeden z "frankowych" kolegów, tłumaczył mi butnie , że mimo ogromnej zmiany w relacji złotówki do franka, on i tak jest "do przodu", względem złotówkowców, bo, żeby przestało mu się kalkulować, frank musiałby kosztować grubo powyżej pięciu złotych a do tego to jeszcze uchu chu...
Czy z punktu widzenia klientów banków, polskich obywateli, którzy w trosce o swoje finansowe bezpieczeństwo podjęli niełatwą przecież i bardziej z pozoru kosztowną, decyzję o zaciągnięciu droższego kredytu, w złotówkach, interwencja prezydenta i innych organów państwowych byłaby moralnie uzasadniona? A cała reszta Polaków, która kredytów nie pobierała, z różnych powodów w ogóle...? Jak Oni powinni przyjąć to, że zmusza się ich do współfinansowania operacji, będącej efektem tego, że inni, chcąc zaoszczędzić, zlekce sobie ważyli ryzyko i na fali frankowego optymizmu pojechali sobie ostro po bandzie, aż do wypadnięcia z toru ? Bo to, że przyjęcie rozwiązań systemowych w tej kwestii, musi się wiązać, z rozłożeniem ich kosztów na resztę obywateli, to nie ulega dla mnie wątpliwości. Oczywiście, jeśli prezydent i jego zaplecze, znajdą metodę, dzięki której to jedynie banki !!!, poniosą koszta tej interwencji, to proszę bardzo, ale prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż ja dam się przekonać, że banki wezmą to "na siebie".
Rozumiem żal i rozgoryczenia osób,które powodowane chęcią błyskotliwego zysku, dały się wkręcić w pułapkę, zamieniającą ich życie w gorzką opowieść, no ale se la wi, jak to mówią Francuzi. Dziś, poszkodowani frankowicze, zamiast brnąć w skomplikowanie dyskusje o spreadach, ratingach, czy klauzulach abuzowych, powinni sami sobie odpowiedzieć na proste pytanie "dlaczego wziąłem/wzięłam, kredyt we frankach?"
Uczciwa odpowiedź, na tak postawione sobie samemu pytanie, pozwoli zrozumieć, że dziś, nie ma co mieć pretensji ani do Andrzeja Dudy, ani do kogo innego, tylko do siebie. I do banków ewentualnie.
Inne tematy w dziale Gospodarka