Od jakiegoś czasu, nie wiem, od pół roku może, zauważyłem , że po ulicach Warszawy, kręci się wyraźnie wiecej niż dotąd osób, pochodzących spoza nazwijmy to, europejskiego kręgu kulturowego. I nie chodzi bynajmniej ani o podążających śladem muzeów turystów z aparatami u szyi i przewodnikami w dłoniach, ani o mieszkających w stolicy od lat przedstawicieli róznych mniejszości narodowych. Chodzi o zjawisko nowe, swieże i jak odnoszę wrażenie, mocno się nasilające.
Na poczatku, za pierwszym czy drugim razem, kiedy to zauwazyłem, pomyślałem, że może zbieg okolicznosci spowodował to złudzenie, że może tak się złożyło przypadkiem, iż jednego dnia, jeden raz za drugim, chwila za chwilą, trafiam na mniejsze i większe grupki osób pochodzących z okolic (na oko) bliskiego czy dalszego wschodu, wystających przy przystankach, galeriach, i skwerach ulic. Rzucało się to w oczy szczególnie wtedy, kiedy przemieszczałem się po mieście nie jak to zwykle bywa samochodem ale środkami komunikacji miejskiej. Po jednej z takich podrózy po mieście zagadnąłem nawet żonę, czy nie zauważyła może tego samego co ja, tego imigranckiego boomu, na co zdawkowo, nie odrywając się od swoich obowiazków, odpowiedziała, że nie, a ja nie dopytywałem dalej. Raz, że żona ze swego automobilu wysiada jedynie wtedy, kiedy odległość jaką musi pokonać wynosi mniej niż sto metrów, co znacznie ogranicza jej możliwosć obserwacji otoczającego swiata, dwa, że przytłoczona rodzinnymi obowiązkami, nie zwrociłaby zapewne uwagi, nawet gdyby plemię Zulusów, wymachując wojennymi włóczniami, zapaliło ognisko pod rondem de Gaulle'a i zaczęło na nim piec antylopę.
Pozostałem więc z nie do końca zaspokojonym poczuciem ciekawości i tlącym się jednak we wnętrzu mego jestestwa przeświadczeniem , ze intuicja mnie nie zawodzi. Czułem, że coś musi być na rzeczy, bo zjawisko nabrało rozmiarów zauważalnych, widocznych nawet gołym, nie uzbrojonym w socjologiczne przyrządy okiem. Rzuciłem gdzieś nawet żonie mimochodem, że moim zdaniem musi być jakiś "podziemny", nielegalny kanał, ktorym to całe towarzystwo cieknie do naszego pięknego kraju, bo inaczej skąd ich tu tyle...Tymczasem w oficjalnym przekazie niczego na ten temat znaleźć nie umiałem.
I żyłem tak sobie z poczuciem niezaspokojonej ciekawosci do dziś, kiedy to na stronach TV Republika trafiłem na ten oto artykuł.
Artykuł, w ktorym napisano, że Gyorgi Bekondi, doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Orbana, ostrzega przed napływającą do Polski falą emigrantów.
Coraz wiecej nielegalnych imigrantów dociera do Polski przez Ukrainę, Białoruś i Litwę. Przemytnicy ciągle szukają słabych punktów zabezpieczenia granic. – .powiedział Bekondi wg portalu Republika.
I wszystko stało się jasne.
Siadłem więc i napisałem o tym notkę. Ku przestrodze.
Inne tematy w dziale Polityka