Witam serdecznie wszystkich Gości! Były Święta, jest po Świętach. Musimy jeszcze jakoś przeżyć Sylwestra i dobrze będzie. Przyznam osobiście, że nie cierpię Sylwestra, tego obowiązku dobrej zabawy na gwizdek, konieczności wbijania się w aktualnie modną kieckę, co po świątecznym biesiadowaniu stanowi problem. W ogóle z tymi Świętami mamy rodzaj schizofrenii: z jednej strony konieczność bezbłędnego przygotowania, wypucowanego domu i podłogi służącej za lustro, pysznych dań a z drugiej "fachowcuff" z Bożej łaski grzmiących o kaloriach. Jakby celem życia każdej z nas była rola wieszaka na ubrania. Cóż na wieszak mniej materiału na sukienkę schodzi i każdy uszyje kieckę dobrze leżącą na kukle, bo na prawdziwym człowieku niekoniecznie.
Korzystając z wolnego czasu dokształciłam się w dziedzinie celebrytów i gwiazd. Wiedzieć co i jak zawsze warto i nareszcie wiem kto to Anja Rubik. Cóż imię i nazwisko brzmi lepiej niż owa pani wygląda. Co z tego, że z "high society", skoro na ulicy widzę ładniejsze dziewczyny? A nie każda suknia dobrze leży na wieszaku:
(http://gala.onet.pl/_i/nr33_11/ar_d.jpg)
Gusta bywają różne i każda potwora, a Claudia Schiffer czy Heidi Klum to wciąż nieosiągalne wyżyny (aby nie było, że po babsku zazdrosna jestem. Patrzyć z zazdrością można na piękne i eleganckie kobiety z klasą, a o te trudno)...
Ale dość tych lajtowych tematów, co by poziomu bloga nie zaniżać dyskusją o kościotrupach. Teraz na poważnie, choć wciąż świątecznie i o świątecznych prezentach. W tym liście leków refundowanych ministra Arłukowicza, tak tego pana co z ramienia SLD krytykował ustawę i listę, którą teraz wprowadza. Ale kto by pamiętał zamierzchłe czasy, wszak Eryk Mistewicz zauważa w "Uważam Rze", że liczy się tylko czas teraźniejszy.
W całej tej ustawie najlepsze jest to, że teoretycznie ma ona sens i mogłaby poprawić sytuację. Ale dobrymi chęciami wybrukowano drogę do... no wiecie Czytelnicy dokąd. Sprawdzanie czy pacjent jest ubezpieczony przed wypisaniem leku refundowanego miało by sens wtedy i tylko wtedy jakby istniała dostępna dla lekarzy baza danych ubezpieczonych pacjentów, pacjent nosił by kartę z indywidualnym numerem ubezpieczenia, albo sprawdzano by po numerze PESEL i po dwóch kliknięciach sprawa byłaby jasna. Ale, o ile się orientuję, takowy system nie istnieje i w najbliższym czasie nie powstanie. Dlatego nie dziwi, że lekarze, odpowiedzialni finansowo za wypisanie recepty na specyfik refundowany dla osoby nie ubezpieczonej, zakupują pieczątkę "refundacja do decyzji NFZ". Aptekarze też nie zamierzają się wychylać. Kto na tym straci? Oczywiście, że pacjenci bo koncerny dadzą sobie radę. Minister Arłukowicz mówi o oszczędnościach dla budżetu. Ale do czyjej kieszeni sięgnie rząd? Płytkiej kieszeni emeryta, czy głębokiej kieszeni koncernu? Pytanie retoryczne.
Ostatecznie na listę leków, rzecz jasna po ciężkiej batalii, wpisano paski insulinowe dla diabetyków, leki immunosupresyjne dla pacjentów po przeszczepach oraz leki przeciwbólowe dla osób z nowotworami. Czyżby protesty ludzi były za duże? Scenariusz dziwnie przewidywalny: podajemy szokującą informację, potem mówimy, że po wielkich bojach jednak się udało uniknąć najgorszego i do przodu. Paranoja? Może. Ale, podobnie jak powiedziała prof. Staniszkis w "Kropce nad i" już nikomu i w nic nie wierzę. Oglądając rozmowę pani profesor z Moniką Olejnik widziałam klasę tej pierwszej zaś druga... Cóż wypadła równie blado, moim zdaniem, jak Anja Rubik przy Claudii Schiffer że takiej metafory użyję, no blado jak słońce w pochmurny, grudniowy dzień. Nie zaprzeczam, że zrobić porządek w służbie zdrowia trzeba. Ale wątpię czy ten rząd tego dokona.
Inne tematy w dziale Rozmaitości