„Marszałek Sejmu Szymon Hołownia w piątek w alarmistycznym tonie podał, że „ktoś w nocy biegał” po dachu Sejmu. Radio Zet dodało, że to poseł Suwerennej Polski. Dariusz Matecki poczuł się wywołany do tablicy i powiedział: „to nawet nie był dach, a taka przybudówka”. "Spider-Man" ("Spider-Mat"?) zapewnił też, że nie był pod wpływem alkoholu. Cała akcja wywołała krytykę u polityków rządzącej koalicji.”
Zwracam uwagę na ostatnie zdanie cytatu. Znaczy się, koalicja rządząca znowu solidarnie razem! Znaczy się, Szymon Hołownia wraca do gry w walce o prezydenturę? Czy jednak ma szansę w starciu z Donaldem Franciszkiem lub „dupiarzem” Trzaskowskim?
Ale dlaczego Szymon Hołownia zareagował na tę wycieczkę posła SP z taką nerwowością i oburzeniem?
To proste! Sam, drugiego maja br., relacjonował widzom PnŚ swoją wizytę na dachu budynku Sejmu, ale to było w godzinach porannych! Poseł SP zaś, zrobił to samo o wiele wcześniej, bo już o świcie. A więc, można? Można! I to właśnie, tak wkurzyło Marszałka!
Ale to „wkurzenie” było świadome i kontrolowane! Marszałek bowiem wie, że prezydenturę wygra ten, kto będzie bardziej skuteczny w realizowaniu zasady: „Wyindywidualizowałem się z rozentuzjazmowanego tłumu”.
Inne tematy w dziale Rozmaitości