eri eri
402
BLOG

Bloger Waldenar Korczyński. Dotknięci geniuszem...

eri eri Gospodarka Obserwuj notkę 35


Jakiś publicysta, nie pomnę który, nazwał miłościwie nam panującego Donalda Franciszka określeniem: „dotknięty geniuszem”! U nas w kraju, mamy ci ich dostatek. Brylują w różnych dziedzinach aktywności ludzkiej. W kwestiach ekonomii, przewodzi temu stadku niejaki Balcerowicz (jak on ma na imię?). Na Salonie też pałęta się kilku. Choćby taki @gallifrey (zasłynął błyskotliwymi wypowiedziami na temat przestępstw inflacyjnych Glapy).

Wczoraj objawił się kolejny geniusz ekonomii – @Waldenar Korczyński (sprawdziłem. Nie ma takiego imienia!) Jako komentarz do ostatniego tekstu @cogito48 „NOBEL Z EKONOMII DLA PIS-U”, napisał (godz. 22:26):

„Inflacja w czasie rządów PiS-u zabrała przeciętnie ok 30% wartości oszczędności. Rzecz w tym, iż(…) stopy procentowe w tym okresie były ZNACZNIE poniżej wspomnianej inflacji. Obniżanie siły nabywczej obywateli przy tych samych podatkach, to taki niewymówiony jasno kredyt brany u nich przez Państwo. Czy został on spłacony?”

Porażony tego typu błyskotliwymi wynurzeniami, zdołałem jeno wykrztusić na klawiaturze:

„Walduś! Zastanawiam się czy wieczorem jesteś głupszy niż rano, czy wręcz odwrotnie? Jeśli to drugie, to staraj się pisać zaraz po przebudzeniu. Pośmiejemy się, a to najlepszy sposób na rozpoczęcie dzionka...”. (Przyznaję, byłem złośliwy)

Dzisiaj, postanowiłem wystukać kilka słów w kwestii słuszności bądź nie, teorii ekonomii.

W niedawnym wywiadzie, jakiego udzielił Salonowi24 prof. Ryszard Bugaj, padły z jego strony takie słowa:

"Mnie się wydaje, że w pierwszej kolejności należałoby zmienić zapisy konstytucyjne dotyczące roli Narodowego Banku Polskiego. Szereg krajów, na przykład Stany Zjednoczone, mają wyraźnie określone w prawie, że Fundusz Rezerwy Federalnej obok kwestii inflacji za kluczową uznana jest sprawa wzrostu gospodarczego."

Skomentowałem je następująco:

„Otóż to! Ktoś wreszcie to powiedział! Od dawna powtarzam: "Neoliberałowie precz od Konstytucji, ekonomii i NBP!" Co to za cele polityki NBP wymyślił ten kretyn Balcerowicz i jemu podobni? Sztywne minimalizowanie inflacji? Bzdura! Wzrost gospodarczy! To ma być naczelnym priorytetem Banku Centralnego!”

Rozgorzała dyskusja. Włączył się w nią @deda, zażarty oskarżyciel Glapy, zarzucający mu okradanie obywateli przez NBP:

 „Oczywiście, że okradli. Wiedzę ekonomiczną można wzbogacić tu :

Inflacja to sposób okradania obywateli | Niedziela.pl

"Za inflację w rzeczywistości zawsze odpowiadał i odpowiada nie ten, kto ustala ceny, lecz ten, kto decyduje o wytwarzaniu pieniędzy. Bez zwiększania ich emisji żadna z tzw. przyczyn kosztowych, na które zwyczajowo przerzucają winę rozmaici „dyżurni eksperci”, nie zdołałaby w istotny sposób podnieść przeciętnego poziomu cen. Stanowczo i z całą mocą wielokrotnie podkreślał to Milton Friedman, przedstawiciel tzw. szkoły chicagowskiej i zarazem laureat Nobla z 1976 r. Stała ilość krajowej waluty w obiegu logicznie wykluczałaby możliwość pokrycia wszystkich rosnących kosztów. W tej sytuacji konieczność np. importowania droższej ropy, oczywiście, znalazłaby swoje odzwierciedlenie w wyższych cenach części towarów, ale zarazem w spadku popytu na inne. O tym prostym mechanizmie bilansującym przypominali także inni ekonomiści wolnorynkowi, jak choćby M. Rothbard, H. Hazlitt, L. Reed czy R. P. Murphy.
Czemu rządy i banki centralne miałyby powodować inflację? Wybijanie dodatkowych monet, dodruk banknotów zawsze w historii były prymitywnym, ale najprostszym sposobem rozwiązywania problemów zadłużonych władców. Cóż z tego, że dodatkowy środek płatniczy bez przyrostu produkcji, czyli bez możliwości dodatkowych zakupów, to nadal obietnica bez pokrycia? Zawsze upływało trochę czasu, zanim wierzyciele i poddani się zorientowali.
Inflacja umożliwia sprawowanie władzy ludziom nieodpowiedzialnym. Populizm i centralizm rządzenia nie mogą się obyć bez deficytu budżetowego. Inflacyjnymi zabiegami obniża się realną wartość obligacji emitowanych na jego pokrycie, okradając przy okazji ich nabywców. Dzięki tym manipulacjom możliwa jest także „kreatywna księgowość budżetowa”, będąca instrumentem politycznego piaru. Nominalny wzrost cen da nominalne zwiększenie wpływów z VAT. Nominalnie wyższe dochody przy zamrożonych progach podatkowych upozorują wyższe wpływy z PIT. Podwyżka świadczeń socjalnych przy spadku siły nabywczej upozoruje hojność pis-dającej ekipy.”

Odpowiedziałem (w swoim charakterystycznym, barwnym stylu. @deda się nie obraził):

„Monetaryzm? Wzbogaca wiedzę ekonomiczną o tyle, że udowadnia istnienie takiego poglądu. Ale ten pogląd nie służy człowiekowi. Jest szkodliwy. I co Ty myślisz, deda? Że jak mi zacytujesz bzdury ekonomiczne wydrukowane w katolickim tygodniku, to padnę na kolana? To John Maynard Keynes – angielski ekonomista, twórca teorii interwencjonizmu państwowego w dziedzinie ekonomii i finansów państwowych ma rację. Najwyższy w Unii Europejskiej wzrost gospodarczy Polski w ciągu ośmiu lat rządów PiS, przy jednoczesnym wzroście dobrobytu Polaków, jest tego najlepszym dowodem!
Ech, deda! Ty głąbie! Jeśli kiedykolwiek byłeś w pracy profesjonalistą, to przez lata komentowania na Salonie całkowicie rozmieniłeś się na drobne...”

@deda nie odpuścił:

„Proszę bardzo - niech będzie Keynes:
"Mówi się, że Lenin twierdził, że najlepszy sposób, aby zniszczyć system kapitalistyczny polega na psuciu pieniądza. Przez ciągły proces inflacji, rządy mogą skonfiskować, w tajemnicy i niepostrzeżenie, istotną część majątku swoich obywateli. Tym sposobem nie tylko skonfiskują, ale konfiskują arbitralnie i choć inflacja doprowadza do zubożenia wielu ludzi, niektórzy dzięki niej się wzbogacają. Wizja takiego arbitralnego przewłaszczenia uderza nie tylko w bezpieczeństwo własności, ale także podważa zaufanie do sprawiedliwości porządku społecznego. Ci, którym inflacja przynosi nadzwyczajne zyski, większe niż to na co zasługują i nawet ponad to czego oczekują, stają się „spekulantami”, których zubożona klasy średnia nienawidzi tak samo jak proletariat. Gdy inflacja postępuje, a realna wartość pieniądza zmienia się gwałtownie z miesiąca na miesiąc, wszystkie zobowiązania i należności między dłużnikami i wierzycielami, które stanowią najgłębszy fundament kapitalizmu, ulegają takiemu rozstrojowi, że prawie przestają mieć znaczenie, a proces zdobywania majątku degeneruje się do hazardu i loterii.
Lenin z pewnością miał rację. Nie ma subtelniejszego ani pewniejszego sposobu obalenia istniejącego porządku społecznego niż psucie monety. Proces ten wykorzystuje wszystkie ukryte siły ekonomii po stronie destrukcji, i czyni to w sposób, którego nawet jeden człowiek na milion nie jest w stanie zrozumieć.
— Lord John Maynard Keynes, The Economic Consequences of the Peace (za Obserwatorfinansowy.pl)”

Z kolei ja:

"1.    Czemu rządy i banki centralne miałyby powodować inflację?" To jest zdanie z przytoczonego przez Ciebie tekstu z Niedziela.pl Kontekst tego cytatu sugeruje, że inflacja w Polsce za czasów Glapy została wywołana  polityką NBP. Jest to bzdura, a w Twoim wydaniu (powtarzasz te frazę do znudzenia) obrzydliwe kłamstwo.
2. Wysoka inflacja (powyżej 5%) jest oczywiście bardzo szkodliwa dla gospodarki. Jednak gwałtowne zbijanie jej za wszelką cenę, powoduje wzrost bezrobocia, które to nieszczęście jest znacznie boleśniejsze dla ludzi niż inflacja. Monetaryści uważają jednak inaczej. Ich filozofia (ukryta) wyznaje pogląd, że to człowiek jest dla gospodarki, a nie gospodarka dla człowieka. Wysokie stopy procentowe dodatkowo duszą wzrost gospodarczy i koło się zamyka. Monetarysta Balcerowicz skazał swą polityką polską gospodarkę, na wieczny słaby wzrost, przez co dystans jaki nas dzielił od Zachodu nie zmniejszał się, a nawet wzrastał.
3. Monetaryści wyznają zasadę"Jak najmniej państwa". Keynes wręcz przeciwnie. Interwencjonizm państwa to jest to!
Ci pierwsi doprowadzali do postępującego rozwarstwiania społeczeństwa. Ci drudzy - do bogacenia się biednych i klasy średniej.
4. Nie wiem w jakim celu przytoczyłeś mi oba te cytaty. Chyba w swym zaperzeniu straciłeś głowę.
Podobny wydźwięk ma przytoczony przez Ciebie cytat z Keynesa: „To polityka NBP za Glapy doprowadziła do inflacji!”. Jest to obrzydliwe kłamstwo, deda!”

I dalej:

„A wracając do początku sporu: Jeśli nadrzędnym celem Banku Centralnego będzie wzrost gospodarczy (a nie niski poziom inflacji) to Bank będzie tak sterował swą polityką, by inflacja stała na poziomie optymalnym.”

Na mój poniższy komentarz @deda już nie odpowiedział…

„Światem rządzi kapitał. A kapitał to bogacze. Przywołajmy na pomoc arytmetykę. Jeśli ktoś ma 200 zł. oszczędności, to przez inflację 10% straci 20 zł. Jeśli natomiast ktoś ma 20.000.000 zł oszczędności, to przy takiej inflacji straci 2.000.000zł. Kumasz, deda? A powtórzę: to bogacze rządzą światem.
Monetaryści (m.in. Balcerowicz), to wielcy cwaniacy! Pod słusznym hasłem, iż inflacja najbardziej "okrada" biednych, ukryli prawdę o sobie. Chciwość, każe im dbać przede wszystkim o własne interesy i to kosztem biednych. To "okradanie" polega na tym, że te 20 zł bardziej obniża standard życia biednego, niż te 2.000.000 zł - bogacza. Ale 2.000.000 to zawsze dużo więcej niż 20 zł. I bogacze na taką stratę nie chcą się godzić. Więc wymyślili pretekst, by bank centralny dbał tylko o ich interesy. Przede wszystkim utrzymywanie sztywnego poziomu minimalnej inflacji. Tak funkcjonuje EBC.
Z drugiej strony są banki prywatne. One nie boją się inflacji. Zawsze zarobią, a jeśli grozi im upadek, bank centralny pomoże. Dlatego szaleją bez ograniczeń (przykład Lehman Brothers). A jak zachowały się banki komercyjne (kapitał zagraniczny) w Polsce, podczas wysokiej inflacji? Utrzymywały oprocentowanie oszczędności swych klientów na  niezmienionym, niskim poziomie, pomimo znacznego wzrostu stóp procentowych ustalanych przez RPP. Blogerze deda! To nie Glapa podnosił (za mało! jak twierdzisz Ty i inni cwaniacy) stopy procentowe. To ciało kolegialne, jakim jest RPP!!!”

I tak oto, mili Państwo, poznaliście moje poglądy na prawdziwe intencje, przyświecające twórcom szkoły chicagowskiej. Intencje „dotkniętych geniuszem”, rodzimych naśladowców Miltona Friedmana, są identyczne. Symbolem „szlachetności” tych intencji jest, nomen omen imię blogera Korczyńskiego – Waldenar, które nie istnieje.


PS. Gwoli uczciwości, muszę jednak przytoczyć jeszcze jeden mój komentarz z wczorajszej dyskusji z @Waldenar Korczyński (nie ma w nim ironii):

„Ooo! Jesteś Pan wyjątkiem w gronie wyznawców Donalda Franciszka! Zwracasz się Pan do mnie z wielkiej litery! (…)”

eri
O mnie eri

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Gospodarka