Bloger "zetjot" opublikował dzisiaj tekst pn. „Moje stanowisko: nie dało się informatyzować peerelu bez jawności informacji”. Wywiązała się zażarta dyskusja. Z gatunku tych, o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy.
Bloger "deda" napisał w komentarzu pod notką: "Celem gospodarowania w socjaliźmie jest nie zysk, lecz maksymalne i stale rosnące zaspokojenie potrzeb ludności".
Muszę tę słuszną tezę sprecyzować. W czasach "późnego" Gierka, "ludność" zastąpiono "konsumentem". A to był dopiero początek!Prawdziwym bowiem wyzwaniem dla nauki socjalistycznej, stało się znalezienie odpowiedzi na pytanie: "Kto ma wyznaczać te potrzeby?"
Pisałem o tym pracę magisterską. Temat wyznaczył mi promotor. I to wcale nie było śmieszne. Problemem zajmowały się najtęższe głowy profesorskie Szkoły Głównej Planowania i Statystyki. Wykłady, publikacje naukowe. Dla ich autorów splendor, pochwały z KC PZPR. Ekonomia polityczna w pełnej krasie! Tak to się działo.
A dziś? No, cóż! PRL upadł wraz ze swoimi problemami, a my poczyniliśmy ogromny krok naprzód. Już wiemy, jak rozwiązywać zawiłe problemy. Rozważania i spory profesorów, wystarczy zastąpić uchwałą nieprzypadkowo wybranych „fachowców”, obdarować wysokim stanowiskiem, nawet nie pułkownika. Wystarczy „pod”- Niech zatrudni właściwą firmę ochroniarską. Trzeba jeszcze wydać rozkazy policji. I jest wporzo!
A sąsiad mówi mi, że to wcale nie jest „Uśmiechnięta Polska”…
Inne tematy w dziale Rozmaitości