Uznałem, że pojawiające się codziennie na Salonie, bardzo niekorzystne teksty o Donaldzie Tusku, mogą wywoływać wśród czytelników, nieprzychylne a krzywdzące emocje, w stosunku do tego męża stanu. Z drugiej strony, całkowicie niezrozumiała jest dla mnie zasłona milczenia, jaką rozciągnięto nad drugą, swego czasu mocno jaśniejącą postacią Platformy – Pawłem Grasiem. Śpieszę więc na ratunek i przypominam dzisiaj notkę, którą z podobnych powodów, opublikowałem na Salonie, jakiś czas temu, żywiąc teraz nadzieję, że przywróci ona nieco blasku jej bohaterom.
Donald z Grasiem, głupim Jasiem! Tylko dla kumatych!
Jak donosi „pudelek”, Donald Tusk i Paweł Graś uchodzą w Brukseli za dziwaków. W tym rozbawionym i roztańczonym towarzystwie „prawdziwych Europejczyków” (dotyczy wybrańców), plasują się w centrum niszy, określanej jako „bezhumorowcy” (dla niekumanych i blogera echo24 wyjaśniam, że chodzi o ludzi z brakiem poczucia humoru), na dodatek sympatyków Rosji i Putina.
Ostatnio stała się głośna anegdota, jak to Donald i pan Paweł zareagowali na dowcip opowiedziany przez deputowanego Niemiec niejakiego – Hansa Lipke, przy szklaneczce whisky zaproponowanej przez - z kolei deputowanego Francji.
Oto w siedzibie głównej ONZ w Nowym Jorku, na parterze na stołówce, ambasador Rosji jada przy jednym stole z ambasadorem Francji. Rosjanin zniecierpliwiony oczekiwaniem na posiłek, zawsze wpada na stołówkę wcześniej, nakłada sobie furę jadła ze stołu szwedzkiego, siada przy stole na swoim miejscu i zaczyna pałaszować. Francuz przychodzi punktualnie, podchodzi do wspólnego stolika i z gracją, nim przygotuje sobie danie na talerzu, stając przed Rosjaninem kłania się ze słowami: „bon appetit”. Na to, Rosjanin zrywa się zza stołu i z pełnymi ustami wykrzykuje: „Iwan Iwanowicz!”.
Wieść o tym zachowaniu ambasadora Rosji dotarła na Kreml. Wezwano go w trybie nagłym i udzielono ostrej reprymendy. Poprawa nastąpiła już nazajutrz. Na śniadanie, Rosjanin przyszedł wcześniej, lecz nie usiadł do stołu, a schował się za filarem. Gdy punktualny Francuz zjawił się przy stole, nieco zdezorientowany nieobecnością sąsiada i zaczął śniadać, Rosjanin podbiegł do niego, stanął nad nim na baczność i wykrzyczał: „bon appetit!”. Na to zerwał się ambasador Francji i również stając na baczność, odkrzyknął: „Iwan Iwanowicz!”.
Na ten dowcip Hansa Lipke, wszyscy zebrani przy szklaneczce whisky wybuchli gromkim śmiechem. Wszyscy, oprócz Donalda i pana Pawła. Ten ostatni, z bezradną miną, spytał towarzysza, o co chodzi w tym dowcipie, na co Donald miał odrzec (wierszem), cały blady, z zaciśniętymi zębami: - „Nie rozumiem tego, nie znam francuskiego!”.
W całej tej sprawie, zastanawiające jest jedno. Nie wydaje się, moim zdaniem, by ów dowcip, był kpiną wyłącznie z ambasadora Rosji. Złośliwość, deputowanego Niemiec pod adresem największego w Unii konkurenta mnie nie dziwi. Ale żeby wszyscy pozostali się śmiali?
PS. Przyznaję ze wstydem: wszystko zmyśliłem! Niech mi będzie wybaczone!
Inne tematy w dziale Rozmaitości