„Od lat nie potrafię zrozumieć jednego: dlaczego żadna siła polityczna nie chce rozgościć się na zyznych i przepastnych terenach na lewo od PiS-u?” – Napisał Rafał Woś, w swych ostatnich rozważaniach (tekst jeszcze wisi na SG).
Odpowiedź wydaje się być oczywista.
Polska jest członkiem Unii Europejskiej od 1 maja 2004 r. W referendum Polacy zdecydowaną większością głosów (77,45% za przy frekwencji 58,85%) opowiedzieli się za przystąpieniem do UE (Polska ratyfikowała traktat akcesyjny podpisany w Atenach 16 kwietnia 2003 r.). Nawet papież Jan Paweł II, opowiedział się za przystąpieniem Polski do UE.
Od tamtej pory, zwolennikom-entuzjastom przynależności Polski do UE przybył jeden niebagatelny argument(już nie tylko kosmicznie radosna możliwość podróżowania po Europie bez paszportu i odpraw celnych). Kilka milionów aktywnych Polaków, wyjechało z biedniejącej Polski na „zachód”, do krajów członkowskich UE gdzie znaleźli prawdziwą wolność i dużo lepiej niż w Polsce, płatną pracę i urządzili tam sobie nowe życie. 2 mln Polaków wyjechało, a kilka milionów członków ich rodzin pozostaje w kraju i silnie popiera taką sytuację nawet, mimo pewnych ujemnych jej aspektów. Która partia, w tej sytuacji, dążyłaby do polexitu? Przecież to pewna utrata poparcia wśród wyborców!(Platforma Obywatelska, doskonale zdaje sobie z tego sprawę i umiejętnie, „na bezczelnego”, „grzeje”, sztucznie wykreowany problem: „PiS dąży do polexitu!”. A co pozostaje PiS-owi? Trwać w UE za wszelką cenę!
Do tego dochodzą nieuniknione przemiany w polskim społeczeństwie. A więc sekularyzacja społeczeństwa (głównie młodzieży), będąca efektem dokonującej się erozji moralności. Znowu umiejętnie rozgrywanej przez liberałów i lewaków („Róbta, co chceta” Jurasa). No i nie wolno zapominać, że UE to zespół naczyń połączonych. W tej sytuacji, budzenie i wpajanie Polakom przez ideologię liberalizmu kompleksów wobec „wartości” oświeconej cywilizacji „zachodu”, przynosi obfite owoce.
A kto się ma temu oprzeć?
KK, ze swymi kardynalnymi błędami, gdzie paniczny strach przed utratą liczby wiernych na niedzielnej mszy św., każe przedkładać rezygnację z głoszenia radykalnych wymagań nauki Chrystusa nad wierność im w pełnej okazałości?
Czy może system edukacji, przeżarty przez zabiegi ideologii liberalizmu, stosowane w Trzeciej RP. Minister Czarnek próbuje je zneutralizować i usunąć, więc zderza się ze straszliwym atakiem kłamstw i pomówień, wyprowadzanym z zewnątrz, przez partie opozycyjne, ale również z wewnątrz, przez zdemoralizowane kadry nauczycielskie oraz wielu samych rodziców.
Społeczeństwo polskie, generalnie jest w ogromnym stopniu ogłupiałe, zmanipulowane i już w dużym stopniu zdemoralizowane. Udało się już zniszczyć lub ośmieszyć wiele autorytetów. Wyśmiano Boga i Kościół. Szlachetne odruchy ludzkiej empatii i solidarności, wprzężono w złodziejstwo, ubierając je, tak naprawdę, w szaty nieuświadamianej, skrajnej naiwności. A demaskatorów tej operacji, ukazano jako zdeprawowanych hipokrytów, skrywających swe niecne intencje, pod płaszczykiem, pozornej przecież wiary w Boga i miłości bliźniego. Wartości nazwano w ten sposób antywartościami i na odwrót, co pozwoliło z antywartości (doskonale ukrytych) uczynić cnotę.
W tak przygotowanym „sosie” moralnym, gdzie rządzi chaos i zamęt, nie trzeba było wielkiego wysiłku by Polacy, w swej masie, z coraz większym uwielbieniem i tęsknotą, spoglądali na „zachód”. Na tę „cywilizację wolności, miłości bliźniego i tolerancji”.
I Polacy patrzą. I tęsknią. Wielu z nich. A politycy w szczególności.
I co widzą politycy? Jedni widzą powszechne zepsucie i klincz, w jakim się znajdują (patrz wywody powyżej). Drudzy, ci liberałowie i ci lewacy, już od samego początku, jako tak zadeklarowani, dostrzegli i rozumieją kierunek dokonujących się w tych dojrzałych demokracjach – procesów. Te procesy, jak wnioskują, są nieuniknione. Są przecież naturalną konsekwencją „postępu cywilizacyjnego”. I przynoszą kolosalne profity! Przynoszą tam, w Unii Europejskiej, przyniosą i tutaj – w Polsce. A, że zdarzyły się wpadki? No, cóż! Wystarczy tylko być nieco ostrożniejszym…
Nikt więc, spośród polityków liberałów oraz polityków lewaków, nie jest zainteresowany, by „rozgościć się na żyznych i przepastnych terenach na lewo od PiS-u”, w formule innej, niż ta reprezentowana i stosowana na „zachodzie”! Po co ryzykować? Lepsze jest wrogiem dobrego!
PS. Był chyba u nas, taki jeden. Prof. dr hab. Ryszard Bugaj.
I co się z nim stało? A raczej, co z nim, z biegiem czasu, zaczęło się dziać?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo