Co roku przed Sylwestrem, pojawia się temat fajerwerków w kontekście cierpienia wystraszonych zwierząt domowych (i nie tylko). Muszę przyznać, że dla mnie ten problem nie istnieje. Jestem kociarzem i jak sięgam pamięcią, moje koty nie przeżywały traumatycznie huku towarzyszącego powitaniu Nowego Roku. Mój poprzedni kocur – Larry (Brytyjczyk niebieski) tradycyjnie, jak każdego wieczora, w okolicach północy spał już w swojej ulubionej szafie. Natomiast obecny kocur Ozzy (Neva Masquerade), co roku, konsekwentnie, olewa huk kanonady dobiegający zza okien mieszkania.
- On jest bardzo zdenerwowany! Cały drży!
- „Gdyby się bał, po prostu uciekłby do innego pokoju!” – Skonstatowałem logicznie. I natychmiast zaświtała mi w głowie szalona myśl: -„A może on tak pilnie się przygląda, bo chce zapamiętać tych barbarzyńców na zewnątrz, by jutro na spacerze, odpłacić im pięknym za nadobne?...”
Komentarze
Pokaż komentarze (11)