Pierwszej połowy meczu Polska-Francja nie oglądałem. Na drugą poszedłem do pobliskiej, eleganckiej restauracji. Trwała jeszcze przerwa. Zaczepiłem przechodzącą znajomą kelnerkę:
- Jaki wynik?
- Nie wiem! Tyle pracy! Nie miałam czasu zerknąć.
Rzeczywiście, sala była pełna. Usiadłem przy stoliku dla jednej osoby, jedynym wolnym. Po mojej prawej stronie, siedziało większe towarzystwo. Młode dziewczyny i chłopaki. Na rogu stołu, półtora metra ode mnie, miejsce zajmowała ładna dziewczyna. Ale, co tam…
Zamówiłem piwo. Heineken bezalkoholowe. Moje odkrycie sezonu. Piłkarze wybiegli na boisko. No! Wreszcie nasi jakoś grali. Kilka śmielszych akcji zaczepnych. Ale, z drugiej strony, widać było wyraźnie, że nasi są wolniejsi. Szczególnie boczni obrońcy, w porównaniu ze skrzydłowymi Francji. Dochodziło więc do licznych niebezpiecznych sytuacji przed naszym polem karnym.
Wolno sączyłem piwo. Kątem oka widziałem, że moja sąsiadka niespecjalnie interesuje się meczem. Więcej uwagi poświęca konsumowaniu pizzy. Rzadko zerkała na ekran telewizora. Za to często rozglądała się po sali. Widać było, że się nieco nudzi.
No i stało się! Francuzi zdobyli drugą bramkę! Szmer rozczarowania i zawodu rozległ się wśród gości. A moja sąsiadka? Ku memu zaskoczeniu zareagowała bardzo żywiołowo i radośnie.
- „Francuzka!” – Logiczne skojarzenie przebiegło mi błyskawicznie przez głowę. - „Dałem się zwieść!” To była sekunda, bo w tej samej chwili usłyszałem jej okrzyk:
- Wyrównaliśmy! Brawo Polacy!
Zdębiałem! A chłopak, siedzący obok dziewczyny:
- Co Ty wygadujesz? To Francuzi strzelili gola! Drugiego!
- Jak to? Przecież na tę bramkę strzelają Polacy!
- Strzelali, trąbo! W pierwszej połowie! Po przerwie nastąpiła zmiana stron!
Pociągnąłem większy łyk piwa. Myśli leniwie snuły mi się po głowie:
- „Muszę się z nią umówić!” „Ładna jest!” „No i mam już gotowy temat do fascynującej konwersacji na spotkaniu: Będę jej tłumaczył, co to jest spalony!”
Inne tematy w dziale Rozmaitości