eradycator eradycator
112
BLOG

Europarlamentarne hokus pokus - Skandaliczna wypowiedź Europoseł

eradycator eradycator Polityka Obserwuj notkę 3

Czy nie ratyfikowany Traktat z Lizbony, jednak obowiązuje ? Wiele wskazuje na to, że „ tak”.  Legitymizować nie istniejący dokument próbuje Parlament Europejski, za pomocą rezolucji, w których pisze się o traktacie tak, jakby obowiązywał.

Na tę skandaliczną historię natrafił po zapoznaniu się z nadesłaną przez Biuro Poseł Urszuli Gacek rezolucją PE z dnia 23 września „w sprawie sytuacji i perspektyw rolnictwa na obszarach górskich” M. Poświatowski z portalu http://www.intarnet.pl/ „  

http://www1.atlas.intarnet.pl/index_full.html?action=full&dzial=dabrowa_temat&id=10991

  Po zwyczajowych w takich przypadkach, ciągnących się przez wiele stron stwierdzeniach w rodzaju „mając na uwadze...”, natrafiamy na taki oto zapis: (Parlament Europejski) „podkreśla, że art. 158 traktatu Wspólnoty Europejskiej, zmienionego na mocy traktatu lizbońskiego, dotyczący polityki spójności określa regiony górskie jako cierpiące na skutek poważnych i trwałych niekorzystnych warunków, uznając jednocześnie ich różnorodność, i zwraca się o zwrócenie na takie obszary szczególnej uwagi; wyraża jednak ubolewanie, że Komisja dotychczas nie opracowała kompleksowej strategii na rzecz skutecznego wsparcia obszarów górskich i innych regionów cierpiących na skutek trwałych niekorzystnych warunków przyrodniczych, pomimo licznych odnośnych wniosków ze strony Parlamentu; (...)”. Proszę zwrócić uwagę na to, co wytłuszczone – PE podkreśla, że art. 158 WE zmienionego - na mocy traktatu lizbońskiego (...). ł biedy, gdyby jeszcze użyto sformułowania "zmienianego", ale nie.

 

Dla eurokratów Traktat Lizboński jest dokumentem obowiązującym i można się na niego powoływać w aktach prawnych !!!  ''Poparłam rezolucję Parlamentu Europejskiego licząc na to, że przyczyni się ona do poprawy jakości życia społeczności Podhala'' - mówi poseł Gacek.

http://www.urszulagacek.pl/index.php?ind=10&alink=83

Tymczasem jeszcze niedawno podczas konferencji prasowej eurodeputowana Urszula Gacek pytana o stosunek do prób przeforsowania niektórych zapisów „Lizbony” „bocznymi drzwiami” stanowczo wówczas zapewniała, że wszelkie obawy są bezpodstawne, cytat : ”Jedną rzeczą, którą jest w stanie wyegzekwować Parlament Europejski, to przejrzystość działania Rady i Komisji (Europejskiej) i nie ma możliwości, aby cokolwiek „tylnymi drzwiami” było wprowadzane (...) to wymaga zgody wszystkich państw, wszystkich rządów” (plik mp3). Tymczasem kilka dni później pani poseł głosowała za przyjęciem rezolucji PE, w której o Traktacie z Lizbony pisze się jako o dokumencie obowiązującym. Tym samym Urszula Gacek ( i zapewne także inni polscy europarlamentarzyści),  legitymizuje nie istniejący dokument, którego proces ratyfikacyjny nie tylko został zatrzymany, ale - w świetle decyzji Irlandczyków - został w ogóle "zresetowany".

Dla przypomnienia – Traktat z Lizbony zawiera większość zapisów wcześniejszego Traktatu Konstytucyjnego, tworzącego w UE zręby superpaństwa. I jeden i drugi dokument zręby tego państwa tworzy m.in. przez urząd ministra spraw zagranicznych (zwanego wysokim komisarzem), a przecież polityka zagraniczna jest domeną państw, a nie organizacji międzynarodowych; niebezpiecznych, państwowotwórczych zapisów jest w obu tych dokumentach o wiele więcej, są one jednak rozwłóczone i rozmydlone – nic więc dziwnego że Traktat Konstytucyjny, z przeczytaniem i zrozumieniem którego problemy mają także prawnicy, został odrzucony w referendach. Jego (kosmetyczną skądinąd) mutację, pod nazwą Traktatu z Lizbony, przegłosował m.in. nasz parlament, przy czym większość posłów nawet dokumentu tego nie czytała, albowiem nie istniał wówczas jednolity, przetłumaczony na język polski tekst. Co więcej, nasi (?) „reprezentanci” przegłosowali go w sposób niekonstytucyjny, albowiem traktat godzący w suwerenność Polski i innych krajów, zmieniający nie tylko zasady naszego członkostwa w UE, ale i samą Unię, powinien być ratyfikowany drogą referendalną, czyli w takim samym trybie w jakim przystępowaliśmy do UE (przystąpiliśmy wszak na zasadach ściśle określonych, które teraz - w wyniku wprowadzenia Traktatu - mają ulec zmianie). Co gorsza, ratyfikacja tego dokumentu i możliwe jego interpretacje wprost poddają nasz kraj pod władzę, nie do końca wiadomo jaką, albowiem tak naprawdę w strukturach UE nikt za nic nie odpowiada, a prawdziwy ośrodek władzy znajduje się poza Parlamentem Europejskim, który nie ma mocy ustawodawczej. Z pewnością wiadomo jedno – ratyfikacja byłaby oddaniem się pod socjal-biurokratyczną, bliżej nie określoną „czapę” bliżej nieokreślonych ludzi, dążących, także poprzez Parlament Europejski, do regulowania i kontrolowania wszystkiego, tak za pomocą stanowienia często absurdalnego prawa, jak i systemu dopłat i redystrybucji dóbr.

O tym, jak bardzo traktat ten jest niebezpieczny świadczy sam fakt, iż zrobiono wszystko, aby nie poddać go pod referendum – wyjątkiem była Irlandia, która po odrzuceniu „Lizbony” stanęła pod bezprecedensową presją ze strony organów UE i przywódców innych państw. Próbowano na różne sposoby dowodzić, że Irlandczycy mają głosować do skutku, albo że, choć prawo stanowi inaczej, traktat obowiązuje w tych krajach, które go ratyfikowały – pojawiły się więc  naciski na polskiego prezydenta, który dotychczas Traktatu nie podpisał. Pojawia się zatem pytanie – czy dla obywateli może być dobre coś, co próbuje się wcielić w życie za plecami tych obywateli, pod pierzyną - i kiedy się ludziom kłamie w żywe oczy? Przykład „Lizbony” pokazuje też, gdzie tak naprawdę unijni decydenci mają demokrację, którą tak chętnie wycierają sobie usta i gdzie mają zdanie własnych wyborców. Niepospolite „parcie na traktat”, bez którego „UE się rozpadnie”, „który jest naturalną konsekwencją naszego tak dla Unii”, pokazuje ponadto, że Unia zmierza w stronę tworu totalitarnego, używającego nie tylko za sprawą szeregu regulacji regulujących wszystko, od zawartości tłuszczu w jogurcie , po naszą płciowość, sferę prywatną, wiarę, poglądy i sposób wychowywania dzieci.

Wszystko to dzieje się dlatego, że projekt wspólnej Europy swego czasu zawłaszczyli i wykoślawili socjaliści, wszelakiej maści zieloni, pomioty francuskiej rewolty,  „obrońcy praw”, którzy nie zasmakowali tego, czym jest system totalitarny, który sami teraz właśnie budują.

Obawy o próby wprowadzania Traktatu z Lizbony "tylnymi drzwiami" są jak najbardziej na miejscu.

eradycator
O mnie eradycator

tuziemczy katoagroetnocentryzm , dystrybucjonizm ,żywnośc funkcjonalna, etnobotanika, permakultura,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka