Obywatelski projekt ustawy znoszącej obowiązek szczepień ochronnych został odrzucony zdecydowaną większością głosów. Za jego odrzuceniem opowiedziało się 354 posłów, 10 było przeciw, 16 osób wstrzymało się od głosu.
Porażka antyszczepionkowców jest spektakularna. Nawet gdybyśmy potraktowali posłów wstrzymujących się od głosu jako osoby krytyczne (głosujące na nie), to i tak za zniesieniem obowiązku szczepień było niecałe 7% głosujących.
Z braku laku można stwierdzić, że oto pojawił się w Sejmie pierwszy od wielu lat temat, który został rozstrzygnięty przez parlamentarzystów w sposób zupełnie nieprzystający do aktualnych podziałów politycznych na laicką (niechętną Kościołowi) lewicę, poczuwającą się mniej lub bardziej do związków z PRL-em, oraz na konserwatywną (bazującą na społecznej nauce Kościoła Katolickiego) prawicę, czującą raczej więź z Piłsudskim i II RP, niż z komuną.
Do samych szczepień trudno jednoznacznie się ustosunkować. Bo nawet najwybitniejsi naukowcy przyznają, że podawane (według oficjalnej wersji: spektakularne) osiągnięcia szczepień mogą być oceniane tylko w perspektywie współczesnej, doraźnej. Trudno bowiem jednoznacznie stwierdzić, jaki wpływ szczepienia będą miały na społeczeństwo w perspektywie kilku czy nawet kilkunastu, pokoleń, jaka będzie zależność między nimi a odpornością czy też płodnością naszych wnuków, ponieważ dopiero od kilkudziesięciu lat te szczepienia tak naprawdę mają powszechny charakter.
Polacy powszechnie akceptują szczepienia, gdyż dzięki nim (tak przynajmniej oficjalna fama głosi) w ostatnim wieku udało się zwalczyć choroby, na które tuzinami całymi umierały polskie dzieci jeszcze pod zaborami, a nawet w czasach międzywojennym.
Faktem jest również, że w ostatnim czasie, nie tylko w Polsce zresztą, na znaczeniu zyskuje ruch antyszczepionkowców, chcących wywalczyć dla rodziców prawo do niepoddawania własnych dzieci obowiązkowym szczepieniom. I trudno, tak po prawdzie, odmówić im też pewnych racji, przynajmniej na tej jednej zasadniczej płaszczyźnie: prawa do decydowania o własnym dziecku.
Za odrzuceniem projektu zagłosowały gremialnie największe partie: PO, PiS, Nowoczesna, PSL, a także posłowie z kół Wolni i Solidarni (z jednym wyjątkiem) oraz Liberalno-Społeczni.
Przeciwko odrzuceniu projektu zagłosowała tylko jedna posłanka PiS, troje posłów Kukiz'15 oraz pięcioro posłów niezależnych: Magdalena Błeńska, Janusz Sanocki, Marek Jakubiak, Jacek Wilk i Robert Winnicki.
Projekt ustawy miał poparcie zarówno w kręgach skrajnie tradycjonalistycznych, opowiadających się za nieograniczonym prawem rodziców do decydowania o swym dziecku, jak i skrajnie lewicowych, dopatrujących się w obowiązkowości szczepień wpływów potężnego lobby farmaceutycznego.
Tylko jedna rzecz dziwi.
Patrząc bowiem na głosowanie w Sejmie i na nazwiska niechętne szczepieniom w oczy łatwo zauważyć, że propagowana przez środowiska lewicowo-anarchistyczne, głoszące wszem i wobec swą skrajną niechęć do szczepień i propagujące krytyczną postawę wobec ich powszechnego charakteru, nie miały w trakcie głosowania absolutnie żadnej własnej reprezentacji w Sejmie. Wynika z tego, że jedynym nieobecnym w polskim parlamencie jest dziś lewica anarchistyczna, skrajnie wrogo nastawiona wobec molochów farmaceutycznych, tak prężnie działających w każdej gospodarce kapitalistycznej.
Przypuszczam, że co niektórzy działacze tych środowisk mogą odczuć bardzo silny dysonans poznawczy, gdy dowiedzą się, że forsowaną przez nich ideę nieszczepienia dzieci popiera nie kto inny, jak takie "oszołomy" (w ich subiektywnym przekonaniu, oczywiście), jak Robert Winnicki czy Marek Jakubiak.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo