No może nie do końca 'znikniętych' nowym ładem. Ale zdemoralizowanych i wytrzebionych.
A my jesteśmy, jak ci Irokezi, w przeddzień 'nowej normalności'.
Dlaczego wyginęli? Bo nie chcieli już żyć w nowej normalności. Niektórzy jakoś się dostosowali.
Jaka będzie nasza nowa normalność?
Covid, to tylko wyzwalacz zmiany. Czy wyłapiemy nowe trendy, czy zaakceptujemy je w swoim życiu? I nie mam na myśli lockdown'ów i maseczek, myślę o koniecznej i wymuszonej digitalizacji naszej nowej cywilizacji (a nie każdy to rozumie, bo to boli).
Czy zaakceptujemy to, co nieuniknione? Czy zachowamy to, co najcenniejsze? Czy zrozumiemy wymogi nowej sytuacji i szybciej niż inni wygrzebiemy się z grajdołu? Czy wykorzystamy zmianę, jak jacht łapiący wiatry w swoje żagle, by wygrać wyścig? A jest to wyścig o przeżycie wśród innych narodów. A może ulegniemy podszeptom szatanów i wymordujemy się wzajemnie w naszym grajdole, dając miejsce mądrzejszym narodom?
Inne tematy w dziale Kultura