Fizjoterapia w Polsce po wczorajszym głosowaniu w Sejmie jest na najlepszej drodze, aby wrócić do gospodarki centralnie planowanej. Usługi medyczne, które w chwili obecnej dla zwykłego pacjenta są prawie nieosiągalne w racjonalnym przedziale czasowym, po nowelizacji ustawy będą całkowicie nieosiągalne, a dla korzystających z nich prywatnie dużo droższe i bardziej skomplikowane. Oto bowiem rządzący uznali, że regulacja uchwalonej niedawno ustawy, która po wielomiesięcznych analizach i uzgodnieniach, pozwalała wreszcie magistrom fizjoterapii robić to, co robią na całym świecie, czyli rehabilitować zgodnie z wyuczoną na 5 – letnich studiach magisterskich wiedzą, winna zostać zmieniona w kierunku całkowicie odwrotnym. Teraz cały proces rehabilitacji będzie zależeć od lekarza specjalisty w zakresie rehabilitacji, natomiast mgr fizjoterapii sprowadzony zostanie do ślepego narzędzia w rękach nowej perspektywicznej i z pewnością intratnej posady w postaci „lekarza rehabilitacji”. Do tej pory neurolog, ortopeda czy pediatra kierował pacjenta na rehabilitację, jeśli uznał taką potrzebę. Po zmianie już tego nie zrobi. Do łańcuszka medyczno – administracyjnej drogi przez mękę dochodzi nowa gwiazda. A zatem cały proces się wydłuża. Pytanie w jakim celu? Pytanie dlaczego wbrew całemu zachodniemu światu kilkadziesiąt milionów ludzi w Polsce poddawanych jest sztucznemu i absurdalnemu systemowi reglamentacji? Pomysłodawcy zmiany oczywiście wskażą na dobro pacjenta, zwrócą uwagę, że fizjoterapeuta może coś zrobić źle i wymaga kontroli lekarskiej. Jeżeli tak, to jak to możliwe, że pielęgniarka bez studiów może w Polsce wypisywać lekarstwa? Do tej pory przecież rehabilitacja odbywała się również na zlecenie lekarza, tyle że takiego, który na danej dziedzinie się znał. Sama rehabilitacja nie jest wykonywana przez kowala, masażystę, czy kosmetyczkę (z całym szacunkiem dla tych zawodów), a przez magistra rehabilitacji, osobę, która tak jak architekt, prawnik, nauczyciel, czy właśnie lekarz skończyła kierunkowe studia w zakresie w jakim ma konkretne działania wykonywać. Skąd akurat w procesie rehabilitowania niezbędna jest ingerencja oberrehabilitanta? Oczywiście, jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi. Chodzi o pieniądze. Nie oszukujmy się. Lekarze posiadają zasadniczy wpływ na to jak polska służba zdrowia funkcjonuje. A że zakres ich interesów jest w tym przedmiocie szeroki, to najwyraźniej również w tej dziedzinie godny uwzględnienia. Wnioski są takie: - bez lekarza rehabilitacji żadna rehabilitacja nie będzie miała miejsca, - żaden istniejący gabinet, klinika, przychodnia, oddział nie będzie mógł funkcjonować bez takiego „specjalisty”, - specjalista będzie podpisywał papierki, rzekomo kontrolując tych, którzy rehabilitację znają nie gorzej od niego i oczywiście zarabiał pieniądze. - pacjent uzyska te samą usługę wydając na ten cel więcej niż dotychczas. Jaka to różnica łatwo policzyć, skoro za wizytę u lekarza (w najprostszej nawet sprawie) zapłacić trzeba kilkakrotnie więcej niż za usługę wziętego na rynku fizjoterapeuty. Osobiście nie wierzę, że Jarosław Kaczyński, Premier Szydło, czy choćby Minister Gowin mieli świadomość przepychanej właśnie zmiany. To w porównaniu z innymi zakresami aktywności Sejmu rzecz drobna i specjalistyczna. Obstawiam, że trzeci rząd mający konkretne własne w tym zakresie interesy prze do takiej niekorzystnej dla wszystkich innych zmiany. Zmiany całkowicie sprzecznej z deregulacyjnymi działaniami Jarosława Gowina, które zawsze miały poparcie PIS, że wspomnę w tym zakresie choćby działania Przemysława Gosiewskiego uwalniającego zawody prawnicze w analogicznych okolicznościach. Zmiana w zakresie fizjoterapii, cofa nas o całe lata, przez podwyższenie kosztów ogranicza dostęp obywateli do niezbędnych dla nich usług medycznych i pozwala zarobić jednej kaście zawodowej kosztem rzeszy nie gorzej wykształconych specjalistów spychanych przez dyktujące warunki środowisko lekarskie do roli ślepego narzędzia, celem odcinania kuponów od posiadanego tytułu zawodowego.
Inne tematy w dziale Rozmaitości