Dzisiaj w sejmowej komisji obrony narodowej odbyło się głosowanie nad zgłoszonym przez niezrzeszonego posła Ludwika Dorna wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra-psychiatry Klicha. Wniosek, co było łatwe do przewidzenia, został odrzucony głosami "rządzącej" koalicji. Niektórzy - są jeszcze w Polsce optymiści - liczyli na poparcie wniosku przez posłów PSL. Nadzieje te rozwiał przewodniczący klubu poselskiego PSL, zasiadający nieprzerwanie w Sejmie od 1985 roku, Stanisław Żelichowski. Uczynił to słowami w sposób głęboko ideowy wpisującymi się w tradycje powojennego ruchu robotniczo-chłopskiego. Rzekł mianowicie, że żadna ręka posła PSL-u nie podniesie się za tym wnioskiem. "A gdyby jakaś się podniosła, to będzie to jego [posła] ostatnia ręka." Jakże pięknie koresponduje wypowiedź posła Żelichowskiego Stanisława (absolwent SGGW, inżynier leśnik) ze słowami premiera Cyrankiewicza Józefa "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podwyższenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny."(29 czerwca 1956 r.)
Słusznie mówią mądrzy ludzie, że członek może wyjść z partii, ale partia z członka nigdy. Żelichowski Stanisław (w ZSL od 1970 roku) jest tego powiedzenia wciąż żywym dowodem.
P.S. Logicznie i gramatycznie wypowiedź Żelichowskiego Stanisława ujmując należy uznać, że posłowie PSL-u do każdego głosowania otrzymuja nową rękę. To dopiero ciekawe obyczaje sejmowe....
Inne tematy w dziale Polityka