Ojciec Ludwik Wiśniewski żyje na tym świecie już długo, sporo lat pozostaje w stanie duchownym. Nie są mu więc obce podstawowe zasady i reguły, zarówno te obowiązujące w rozwiniętych społeczeństwach demokratycznych, jak i te, którymi od wieków rządzi się Kościół Katolicki. Już zapewne domyśliłeś się Czytelniku, że po takim wstępie nastąpi słówko „ale”, które rozpocznie zdanie zaprzeczające temu, co powiedziałem przed chwilą. I rzeczywiście. Ojciec Wiśniewski wiedząc doskonale jak powinien postępować kapłan i znając procedury takiego postępowania, zdecydował się je zlekceważyć i napisał list do nuncjusza. Dlaczego do nuncjusza, a nie do odpowiedzialnych za polski Kościół hierarchów? Obawiam się, że nie chodziło mu o skuteczność działań, lecz o rozgłos. Zresztą chyba nie tylko o rozgłos. Spróbujmy dla lepszego wyobrażenia o postępku dominikanina, „przetłumaczyć” działania ojca Wiśniewskiego na sferę „cywilną”. Otóż wyobraźmy sobie, że: „Wysoki urzędnik jednej z wyspecjalizowanych agencji rządowych pisze tajny list do ambasadora obcego państwa, krytykując w liście tym - na konkretnych przykładach - poczynania władz państwa i sugerując, że owe obce państwo powinno się przyglądać pracom rządu i interweniować w razie potrzeby. Gdy list taki zostaje upubliczniony, urzędnik ów zostaje przez niektóre media okrzyknięty bohaterem i wzorem do naśladowania.” Absurdalne? Jak się okazuje, w Polsce nie.
Sprawa ma charakter rozwojowy. Przyjrzyjmy się medium, które list o. Ludwika upubliczniło wynosząc go na piedestały jako zbawcę nieomal chylącego się ku upadkowi Kościoła w Polsce. Okazuje się od jakiegoś czasu, że nie ma środowiska bardziej zatroskanego o losy polskości, katolicyzm, o patriotyzm i o tradycję niż ludzie z redakcji GW. Nikt nie poświęcał tyle uwagi społecznym reakcjom na tragedię smoleńską, nikt z taką troską nie pochylał się nad strategią, taktyką, programem, doborem kadr w PiS-ie, nikt z taka głębią intelektualną nie analizował polskiej polityki historycznej, nikt wreszcie z taką empatią i znawstwem nie diagnozował stanu polskiej pobożności. Prawda to? Wielu Polaków wciąż wierzy, że GW naprawdę dba o Rzeczpospolitą, demokrację, prawa naturalne, wolność i równość wobec prawa. Zobaczmy zatem , co napisała w GW nomen omen Wiśniewska: „Żaden biskup nie przejął się tak listem o. Ludwika Wiśniewskiego do nuncjusza apostolskiego jak przewodniczący Episkopatu abp Józef Michalik.” To tylko pierwsze słowa sarkastycznego tekstu Wiśniewskiej w GW. Czy zdumienie Wiśniewskiej jest prawdziwe? Czy naprawdę dziwi ją, że publiczną krytyką hierarchii przejął się przewodniczący Episkopatu? Czy według tej Wiśniewskiej na list o. Wiśniewskiego powinien zareagować zakrystianin ze Świętej Lipki, czy może gwardian z Bielan? A może wyłączne prawo do troski o Kościół Wiśniewska zastrzega dyżurnym biskupom z Czerskiej?
Jako puenta refleksja historyczna: ostatnimi chyba wysokimi rangą duchownymi Kościoła w Polsce, którzy pisali poufne listy do obcych ambasadorów krytykując Polskę byli biskupi Józef Kossakowski, Ignacy Massalski i prymas Michał Poniatowski. Żaden nie skończył dobrze. Polska i Kościół też nie.
Inne tematy w dziale Polityka