Ponieważ moja notka o "Animowanej historii Polski" wyraźnie nie ma szczęścia, a ja osobiście i obiektywnie uważam ją za całkiem niezłą, w ramach renamętu wrzucam ją ponownie. Przeniosłem zagubione obrazki wersji oryginalnej na inny serwer. Całość poniżej. A ponieważ remamętowo zbieram różne rozrzucone kawałki
to pozwalam sobie zaproponować Wam lekturę mojej pierwszej notki na salonie 24. To było zaledwie (aż!) trzy i pół miesiąca temu Byłem nowy, nikt się do mnie nie odezwał mimo, że zła nie była. Proponuję jej lekturę w związku z wyborami samorządowymi - nie straciła bardzo na aktualności.
entia.non.sunt.multiplicanda.salon24.pl/196583,milczenie-mowa-przepisow-o-ciszy
KTO ANIMUJE HISTORIE POLSKI?
Przez zarządzających ośiatą i nauką pogardzana. Ale przez ich zwierzchników doceniana. Wykorzystywana zamiast ekonomii, logiki, socjologii, wiedzy o polityce. Prawie równa komunikowaniu społecznemu. Zdegradowana do roli użtecznego narzędzia w teraźniejszej polityce. Nauczycielka życia. Historia.
Nauczanie historii w szkołach powszechnych wprowadzono w wieku XIX. Ale n\ie po to, żeby uczyć młodych ludzi życia. Po to, by budzić w nich umiłowanie narodu i państwa. To zaś z koei potrzebne było generałom i marszałkom: żołnierz kochający ojczyznę chętniej odda dla niej życie niż najemnik walczący dla pieniędzy. Jakie cele przyświecają nauczaniu historii tu i teraz, w Polsce roku 2010?
Jedną z atrakcji przygotowanych przez Polskę na EXPO 2010 był ośmiominutowy, animowany film ukazujący historię Polski. Film na zlecenie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości stworzył „mistrz współczesnej polskiej animacji” Tomasz Bagiński, konsultantem historycznym zaś był, nie mniej znany, profesor Henryk Samsonowicz. Pawilon polski w Szanghaju odwiedziło 5 milionów gości, film widziała między innymi Catherine Ashton.
Na stronie PARP Tomasz Bagiński tak przedstawia ideę filmu: „Historia Polski, jak zresztą historia każdego kraju, to ogrom wydarzeń, ludzi i dat. Mnogość danych. Nie tylko aktów, także rzeczy mniej uchwytnych .Jak to wszystko zawrzeć w kilkuminutowym filmie? Widzowie chcą wrażeń. Zaskoczeń. Odpłynięcia w inną rzeczywistość, zachwytu obrazem i muzyką, uczuć. Jeśli nawet pragną wiedzy, to raczej chcą dowiedzieć się czegoś o wnętrzu Polaków, o tym, czym nasz kraj się wyróżnia. Chcą wiedzieć, dlaczego warto nas znać i co to za europejskie plemię Polacy. Odszedłem więc od dosłownego traktowania tematu „Historia Polski”. Ostatnie zdanie nieco mnie zaniepokoiło: ostatnio mamy bowiem do czynienia wręcz z plagą niedosłowności: Lech Wałęsa przez mur przeskakiwał niezbyt dosłownie, Krzywnonos tramwaj wprawdzie stanął ale strajk zaczęła niedosłownie, Krzyż jest da hierarchów Kościoła ważny ale niedosłownie…. Ale rzeczywiście artysta nie historyk i stosować niedosłowne środki wyrazu zdecydowanie może.
Jeszcze tylko wypowiedź sponsora. PARP jest filmu bardzo dumna: „..jest stylowym wizualnym kolażem, który trafi w gusta zarówno wielbicieli wysmakowanej filmowej formy, jak i historycznych purystów.”A więc rozsiądźcie się wygodnie na najbliższe osiem minut i obejrzyjcie, a potem razem się nad tym, co zobaczyliście zastanowimy.
Prawda, że technicznie świetny? Jasne, ktoś przyzwyczajony do tradycyjnych technik obrazowania może kręcić nosem, że historia Polski wygląda jak intro do strategicznej gry komputerowej, na przykład podobną narracją zaczynają się kolejne części świetnej Age of Empires. Ale takie czasy: do młodych odbiorców trafia się rapem o akowskiej konspiracji, power metalem o Wojnie Obronnej, komiksem o Powstaniu Warszawskim
Jeśli chodzi o „wysmakowaną formę” filmu, to też jest nieźle. Bagiński ma w głowie pełno skojarzeń i odniesień artystycznych i sięga do nich chętnie. Ot, kadr początkowy:
Z lewej filmowy kadr Tomasz Bagińskiego, z prawej romatyczno-symboliczny Caspar David Friedrich i „Wędrowiec nad morzem mgieł”. I w ten sposób chciałbym płynnie przejść do analizy historycznej (czyli de facto do oceny pracy profesora Samsonowicza).
Do dzieła historyczni puryści! Pozostańmy przy tym malowniczym kadrze, na którym Lech (hmm, to niebezpieczne imię, może więc Piast albo inszy Sarmata) uderzeniem laski w ziemię inauguruje dzieje Polski. Czemu ubrany jest w stylu dziewiętnastowiecznego romantycznego podróżnika? Nie wiem, ale ustaliliśmy już, że wygląda dobrze.
Kadr następny: rok 1018, walki Bolesława Chrobrego z Rusią Kijowską.
Dostrzegliście analogie z „Gladiatorem” i „Troją”? Chyba słusznie, ale nie o to chodzi. Orły w tej formie jaką widzimy na tarczach wojów bolesławowych pojawiły się trzy i pół wieku później, za Kazimierza Wielkiego. I to nie na rycerskich tarczach. Idźmy dalej.. i już jesteśmy właśnie w czasach Kazimierza Wielkiego. Zauważyliście ciekawą sekwencję? Przychodzą Krzyżacy i kraj zaczyna rozkwitać… Ale na poniższym kadrze inny drobiazg.
Król Kazimierz siedzi na tronie w koronie zamkniętej (corona clausa) będącej symbolem i insygnium władzy w pełni suwerennej. Jak wyglądały korony kazimierzowskie wiemy dokładnie. Wszystkie były otwarte (corona aperta). Pierwsza korona zamknięta pojawiła się w ikonografii (monety) dopiero pod koniec wieku XV, a pierwszym monarchą noszącym ją na głowie był Zygmunt I.
Proszę o następne zdjęcie.. Aha, tu mamy mnóstwo bitew: Grunwald, płonąca granica z Wielkim Księstwem Moskiewskim, Wiedeń..
Ani razu nie wiadomo kto z kim się bije. To znaczy wiadomo, że my, Polacy. Ale po co? Taka z nas kłótliwa i bitna nacja? A ten atak husarii na Wiedeń…. Zupełny odjazd.
Pomijam mnóstwo różnych szczegółów. Może pobawicie się sami? Powiem tylko, że śmiesznie jest patrzeć jak dziewiętnastowieczny dworek szlachecki rozbudowuje się w osiemnastowieczny pałac magnacki…
Za dwie poniższe sceny prawie jestem skłonny wybaczyć wszystkie już wspomniane i następne potknięcia. Piłsudski pokazujący Tuchaczewskiemu, że dostanie…. powiedzmy bęcki… Przecudne. Choć data 1919 nie pasuje do mapy najazdu bolszewickiego, a marszałkowski mundur Piłsudskiego do daty.
I scena druga: porozumienie brunatnych i czerwonych socjalistów, Niemców i Sowietów z 1939 roku. Więcej takich scen na użytek światowych ignorantów.
Dalej: rok 1944. Z powodu nadmiernie płynnej narracji ze zdumieniem obserwujemy jak Powstańcy Warszawscy zrzucają hitlerowskie hakenkreuze i wieszają flagi biało-czerwone oraz… portrety Stalina.
I znów za szybko: rok 1978, tłumy ludzi, jakiś krzyż i powiewające flagi Solidarności. Rozumiem, że komunistycznym Chinom prześladującym katolików nie można było pokazać Papieża Jana Pawła II, ale z tą Solidarnością w 1978 to przesada. Zwłaszcza, że pod tą samą datą widzimy wkurzonych wojskowych (ale ciemne okulary Jaruzela się nie załapały) i ruszające milicyjne nyski.
No i puenta: Polska jest szczęśliwa bowiem nad nią wieniec z gwiazd dwunastu…. I oczywiście nie chodzi tu o Apokalipsę ani o Objawienie Fatimskie. Chociaż może nazbyt pochopnie odrzucam wersję Armagedonu?
Opieka naukowa profesora Samsonowicza…. Jako purysta mógłbym pastwić się jeszcze długo, ale ze względu na starą znajomość się powstrzymam. No i nie chcę psuć zabawy dociekliwym widzom filmu.
Jeśli film obejrzy ktoś, kto o polskiej historii nie ma pojęcia – na przykład 3 miliony Chińczyków lub Cathrien Ashton – będzie zachwycony. Rzeczywiście: barwny, dynamiczny, świetny technicznie kolaż przenikających się obrazów z różnych epok. I bardzo dobrze, że tak dużo obcokrajowców film Tomasza Bagińskiego obejrzało, pozostawia on bowiem pozytywne odczucia. Ja jednak obawiam się, że rychło film będzie wykorzystywany w Polsce, w szkołach różnych typów. A polskie dzieci powinny jednak o historii Polski mieć wiedzę a nie tylko kolorowe impresje. No i pytanie nierozstrzygnięte: kto tak naprawdę założył Solidarność w roku 1978?
Inne tematy w dziale Kultura