Od pięciu z górą miesięcy usiłuję zrozumieć dlaczego blisko sto osób należących do politycznej elity państwa polskiego na pokładzie jednego samolotu znalazło się na terytorium Rosji, państwa nam nieprzyjaznego?
Przecież Prezydent Kaczyński Rosji nie ufał, obawiał się jej neoimperialnych zapędów, nie wahał się porównywać rosyjskiego ataku na Gruzję do zajęcia Sudetów przez III Rzeszę. Mocno krytycznie oceniał Prezydent Kaczyński negocjowaną przez rząd PO-PSL umowę gazową: uznawał ją za szkodliwą i zastanawiał się nad sposobami jej zablokowania. Jako szkodliwe postrzegał dążenie Niemiec do zacieśniania relacji między Unią a Rosją, obawiając się, że będzie to ze szkodą dla byłych krajów obozu sowieckiego i jednocześnie nowych państw członkowskich UE. Przemawiając na uroczystościach 70 rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej zakwestionował szczerość rosyjskich zapewnień o chęci pojednania. Dlaczego więc poleciał Pan, Panie Prezydencie nad ten smoleński las?!
Nie było dla nikogo tajemnicą – a zwłaszcza dla Prezydenta, polskiej generalicji oraz ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Polski,- że jest ona dla Rosji głównym przeciwnikiem, by nie rzec wrogiem. Mówi o tym wyraźnie aktualnie obowiązująca jawna „Doktryna wojenna Federacji Rosyjskiej” Podpisał ją 5 lutego 2010 r. prezydent Miedwiediew. Wedle tej doktryny zagrożeniem dla Rosji jest wyłącznie NATO: Rosja zastrzega sobie prawo militarnej akcji w odpowiedzi na przyjmowanie przez Sojusz Północnoatlantycki funkcji globalnych, wzmacnianie potencjału militarnego i dążenie do rozszerzenia NATO, roszczenia terytorialne pod adresem Federacji Rosyjskiej i jej sojuszników oraz próby ingerencji w ich sprawy wewnętrzne, a także próby ignorowania interesów Rosji na arenie międzynarodowej (!). Rosja reagować będzie również na potencjalne konflikty w pobliżu granic Rosji i jej sojuszników, na destabilizację sytuacji politycznej w krajach sąsiadujących z Rosją, jak też na rozmieszczanie na ich terytoriach obcych wojsk. Nadal negatywny stosunek ma Rosja do amerykańskich planów budowy systemu obrony przeciwrakietowej. Dlaczego więc Panowie Generałowie zdecydowaliście się lecieć ze starymi mapami jako prywatni goście na terytorium naszego przeciwnika?!
Zanim nowa doktryna weszła oficjalnie w życie, wojska rosyjskie i białoruskie przećwiczyły ją w praktyce. We wrześniu 2009 r. w okolicach Grodna i Brześcia pod kryptonimem Zapad 2009odbyły się wielkie manewry ZBiRa. Wzięło w nich udział kilkanaście tysięcy żołnierzy, blisko tysiąc wozów bojowych, ponad sto samolotów i śmigłowców. Szef kancelarii prezydenta Władysław Stasiak stwierdził wówczas: - Nie jest to dobry znak pod względem wojskowym, ale zwłaszcza symbolicznym. Nie podoba mi się ich charakter, a także nazwa wyraźnie nawiązująca do czasów Układu Warszawskiego. Kogo Rosja w manewrach tych uznała za głównego przeciwnika? Oczywiście Polskę: jednym z głównych punktów manewrów było tłumienie powstania mniejszości narodowych zamieszkujących Białoruś. Jak „tłumaczył gen. Stanisław Koziej, mimo, że te mniejszości określone nie są, to nietrudno zgadnąć o kogo chodzi. - Te mniejszości to Polacy, Litwini, Ukraińcy”. Scenariusz manewrów: W Grodnie wybucha inspirowane przez Polaków powstanie. Przerażony tym prezydent Białorusi wzywa na pomoc rosyjską armię. Na zajęte przez Polaków miasto spadają tysiące komandosów z rosyjskim dwugłowym orłem na ramieniu.
Kto i jak przekonał naszych prawicowych – i nie tylko - polityków, działaczy społecznych, weteranów walk o suwerenność, tych wszystkich inteligentnych ludzi, znających fakty o prawdziwych relacjach polsko-rosyjskich, trzeźwo oceniających rzeczywistość, że mogą spokojni polecieć świeżo „wyremontowanym” przez Rosjan rosyjskim samolotem na teren nieprzyjaznej Rosji? Dlaczego uwierzyli w dobre intencje Moskwy i nawrócenie kagiebistów? Kto ich przekonał? Czy w jakimkolwiek innym państwie świata, gdzie zadaniem służb ochrony jest ochrona, taka sytuacja mogłaby mieć miejsce? Dlaczego uwierzyli, że mogą polecieć bezpiecznie, bez zabezpieczeń i gwarancji, oddać hołd pomordowanym przez Sowietów polskim oficerom i powrócić? Kto i w jaki sposób ich przekonał? I żeby było jasne: odpowiedzi nie oczekuję ani od MAK, ani od Klicha, ani od aktualnie rządzących.
Inne tematy w dziale Polityka