Smok Gorynycz Smok Gorynycz
728
BLOG

Wszyscy ludzie są równiejsi. Szczególnie K i M

Smok Gorynycz Smok Gorynycz Polityka Obserwuj notkę 5

          Filozofowie oświeceniowi wymyślili potężną broń, którą obdarowali walczących z władzą absolutną. Bronią tą były dwa pojęcia: „wolność” i „równość”. Z „wolnością” problemów nie ma. Wolność jest jak koń Benedykta Chmielowskiego: jaka jest każdy widzi. A jak nie widzi, to czuje, lub choćby przeczuwa. „Wolność to wolność” – i to jedyna mądra tautologia. „Wolność” jest tak pierwotna i uniwersalna, że nie znosi dookreśleń i przymiotników. Inaczej z „równością”. Ta dokładnie odwrotnie: bez precyzyjnych rozwinięć jest abstrakcją. Niestety, współczesna przeniknięta duchem postmodernizmu demokracja uczyniła z „równości” fetysza i jest na najlepszej drodze by doprowadzić „równość” bezprzymiotnikową do absurdu.

Osiemnastowieczni Amerykanie z właściwą sobie wówczas dziecięcą bezpośredniością wymyślili „równość” najlepszą z możliwych, bo jedyną: „Równość wobec prawa”.

equal law

Europa jest doskonała w komplikowaniu rzeczy prostych, ale w 1950 roku z zapałem odbudowując się po wojennym koszmarze jeszcze nie mnożyła bytów ponad potrzebę: Powszechna Deklaracja Praw Człowieka w artykule 1 stwierdzała: „Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw. Są oni obdarzeni rozumem i sumieniem i powinni postępować wobec innych w duchu braterstwa”, w artykule 7 zaś „Wszyscy są równi wobec prawa i mają prawo, bez jakiejkolwiek różnicy, do jednakowej ochrony prawnej.” Ten duch braterstwa trochę mąci i zaciemnia, ale jeszcze jesteśmy blisko amerykańskiego ideału.

 Potem sprawy zaczęły się komplikować bardziej, zwłaszcza kiedy po roku 1968 odkryto, że kobiety były przez tysiąclecia straszliwie dyskryminowane, do czego – jak stwierdzała skręcająco ostro na lewo europejska postępowa „inteligencja” - najbardziej przyczyniło się chrześcijaństwo. No i się zaczęło. Do kwestii tej jeszcze wrócę. W aktualnie obowiązującym na prawie „równość” wygląda tak: „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn.” Tak mówi artykuł 1a Traktatu z Lizbony zmieniającego Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską. Nie wiem, chyba autorzy przestraszyli się, że nie dość dobitnie się wypowiedzieli i wprowadzili dodatkowy zapis w artykule 2: „Zwalcza [Unia] wyłączenie społeczne i dyskryminację oraz wspiera sprawiedliwość i ochronę socjalną, równość kobiet i mężczyzn, solidarność między pokoleniami i ochronę praw dziecka.” Dokładnie tak samo komplikowali autorzy Konstytucji R.P. z 1997 roku: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.” mówi art. 32, ust.1. I byłoby dobrze, ale słowo „wszyscy” chyba  brzmiało im za słabo i za mało konkretnie, bo w następnym artykule i to w dwóch ustępach wyjaśnili co mieli na myśli: „1. Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. 2. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń.” Wygląda na to, że wciąż jeszcze są tacy, którzy wierzą, że im częściej powtarza się to samo, tym bardziej staje się to prawdziwe. Taki Kubuś Puchatek zaglądający do domku Prosiaczka a rebours.

W praktyce Unia jest bardziej namolna w „równaniu” niż Rzeczpospolita. To znaczy teraz obie są takie same, bo Unia nas zmusiła do przyjęcia jej koncepcji „równości” oraz sposobów mówienia o niej. Mały fragmencik wniosku o dofinansowanie projektu ze środków unijnych: „Z danych opublikow. w raporcie Komisji Europejskiej „Równość kobiet i mężczyzn 2010 r.” wynika, że choć więcej K niż M kończy studia wyższe (59% K) to wybrane przez nie kierunki kształcenia prowadzą je do sektorów, gdzie wynagrodzenia są niskie. Stąd projekt zakłada równość szans do kształcenia zarówno K i M. Projekt skierowany jest do beneficjentów z Polski zarówno K i M (..)” i tak dalej i tak dalej. Im więcej K i M, tym większe szanse na unijną dotację.

         Rzeczywiście: przez stulecia patriarchatu kobiety były upośledzone pod względem prawnym. Nie szukając daleko: większość państw europejskich pełne prawa wyborcze przyznała kobietom około roku 1918, ale Francja w 1944, Włochy w 1946, Portugalia w 1976, Lichtenstein w 1984, a ostatni kanton szwajcarski w 1990. Stan ten wywarł swoje piętno również na języku. Na przykład matka z córką mogą stać w każdej, nawet bardzo długiej kolejce. Będą piąte, dziewiąte, dwunaste, czy dwudzieste. Ojciec z synem stać nie mogą, bowiem język załamuje się, przy możliwości, że będą dalej niż trzeci. Siódmi, jedenaści, dwudzieści piąci? Ucho boli. (No chyba, że to protest języka przeciwko parom jednopłciowym). A ta wyliczanka o czym świadczy? Polak – człowiek, polka – taniec; Hiszpan – człowiek, hiszpanka – grypa; Fin – człowiek, finka – nóż; Amerykanin – człowiek, amerykanka – łóżko; Filipińczyk – człowiek, filipinka – gazeta;Węgier – człowiek, węgierka – śliwka; Bawarczyk – mężczyzna (choć w krótkich spodenkach i kapeluszu z piórkiem), bawarka – herbata z mlekiem; Ziemianin – człowiek, ziemianka – chatka; literat – mężczyzna, pisarz, literatka – szklaneczka. Można ciągnąc dalej, ale już widać językową dyskryminację.

 Mężczyźni wprowadzający swoją dominację społeczną chętnie dla jej uzasadnienia szukali podbudowy religijnej. I tu wracamy do chrześcijaństwa. Wszyscy znamy fragment Księgi Rodzaju, który - czego nie zaniedbują przy każdej okazji podkreślać lewacy i feministki – opisuje stworzenie kobiety jako pomocy dla mężczyzny. „…Adamowi nie była znaleziona pomoc, która by przy nim była. Tedy przypuścił Pan Bóg twardy sen na Adama, i zasnął; i wyjął jedno żebro jego, i napełnił ciałem miasto niego. I zbudował Pan Bóg z żebra onego, które wyjął z Adama, niewiastę, i przywiódł ją do Adama.

ewa

Kto pamięta jednak, że jest to drugi z zawartych w Genesis opisów stworzenia człowieka. Pierwszy i pierwotny to najpiękniejszy i najbogatszy w treści opis prawnej i faktycznej równości kobiet i mężczyzn jaki powstał: „Zatem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na wyobrażenie nasze, według podobieństwa naszego; a niech panuje nad rybami morskimi, i nad ptactwem niebieskim, i nad zwierzęty, i nad wszystką ziemią, i nad wszelkim płazem, płazającym się po ziemi. Stworzył tedy Bóg człowieka na wyobrażenie swoje; na wyobrażenie Boże stworzył go; mężczyznę i niewiastę stworzył je. I błogosławił im Bóg.”

Mężczyźni zajmujący się sztukami plastycznymi stworzyli tysiące wyobrażeń przedstawiających Boga powołującego do życia Ewę z adamowego żebra. W ciągu trwających kilka już lat poszukiwań ikonograficznych znalazłem tylko jedną, jedyną plastyczną realizację pierwszego opisu. To absolutnie genialne „Hand of God” Augusta Rodina.

rodin

Sam jednak artysta nie był pewien, czy kobieta jest istotą czysto niebiańską. Wyrzeźbił jeszcze „Hand of Devil”: w wyłaniającej się ze skały dłoni księcia ciemności widzimy tylko jedną postać: kobietę.

hand of devil

Jest to glossa do Małego Traktatu Łazarza

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka