Smok Gorynycz Smok Gorynycz
284
BLOG

Przesunięty nieusunięty. O "publicystyce" i "publicystach".

Smok Gorynycz Smok Gorynycz Polityka Obserwuj notkę 10

 

Kiedyś gazety – a zwłaszcza TA gazeta – chciały „rządzić duszami”, kształtować opinie, wzbudzać dyskusje i ferment intelektualny. Dzisiaj co najwyżej próbują nachalnie uformować czytelnika.

Pozwoliłem sobie zrobić pobieżną tylko analizę jednego tekstu publicystycznego z GW. Pomijam fakt, że już tytuł usiłuje manipulować czytelnikiem "Obrona" krzyża - smutna ilustracja polskiego katolicyzmu: cudzysłów przy obronie – czyli to nie prawdziwa obrona – i słowo „smutna”, ustawiają czytelnika już przed lekturą. Chociaż z drugiej strony, czy czytelnika "Wyborczej” trzeba jeszcze ustawiać? Ale po kolei: przeanalizujmy kilka smakowitszych passusów z tego tekstu. Niestety, nie dam rady odnieść się do wszystkich przedziwnych twierdzeń i konstrukcji tego tekstu, gdyż moje opracowanie byłoby wielekroć dłuższe niż oryginał. To materiał na kilka zajęć pod tytułem "Jak nie należy pisać". Ale ad rem:

TEKST

1.     Jednym z kłamstw, obrzydliwym kłamstwem jest twierdzenie Kaczyńskiego, że Komorowski chciał usunąć krzyż sprzed Pałacu, podczas gdy chodziło mu tylko o przeniesienie krzyża w bardziej godne miejsce. To kłamstwo powtarzają za nim jego zwolennicy i niestety media.” (oczywiście oddychamy z ulgą, bowiem do tych mediów nie należy „GW”). I tak oto rozwiązanie znalazł jeden z paradoksów Zenona z Elei: ten o strzale, która utkwiła w tarczy nie opuszczając cięciwy łuku. Bowiem – przypomnę – strzała zanim doleciałaby do tarczy, musiałyby przebyć połowę drogi, ale zanim przebyłaby połowę drogi, musiałaby przebyć jej ćwierć i tak dalej, co w efekcie doprowadza nas do konstatacji, że strzała nie może opuścić napiętej cięciwy. Tak i Krzyż: jego przesunięcie do kościoła św. Anny absolutnie (wg. GW)  nie oznacza usunięcia go sprzed pałacu. Co oczywiście czyni obrońców - och, oczywiście "obrońców" - śmiesznymi. Niestety, logika arystotelesowska gwałtownie w tym momencie protestuje, bowiem twierdzenie, że krzyż zostanie przeniesiony lecz nie usunięty, doprowadza nas do wniosku o bilokacji. Ten sam przedmiot będzie się znajdował jednocześnie w dwóch miejscach. Zdanie analizowane jest idiotyzmem, ale jeśli celem jest dokopanie Kaczyńskiemu logika idzie w kąt. Co ciekawe jednak, dokładnie takim sposobem „argumentowania” posłużył się Komorowski w wywiadzie dla Rzeczypospolitej: „Uważam za nie fair próby włożenia w moje usta terminu „usunąć krzyż”. To przejaw szaleństwa politycznego. Użyłem określenia o potrzebie przeniesienia w sposób godny – w porozumieniu z władzami kościelnymi – krzyża, który jest symbolem żałoby narodowej.” Przeniesienie – tu dodano „w sposób godny” (czyli jakie: bez odwracania?)- nie jest tożsame z usunięciem spod pałacu. Bilokacja, jako żywo!

2.     "Obrońcy" krzyża, który jest tylko symbolem, popierani przez Kaczyńskiego, media Rydzyka i znacznej części kleru zrobili z drewnianego krzyża bożka, ważniejszego od Jezusa w Najświętszym Sakramencie czekającego w tabernakulum kościoła św. Anny. Na prawdziwe modlitwy, a nie modlitwy-szantaże, żeby postawić pomnik jeszcze jednego bożka - Lecha Kaczyńskiego. Niestety również niektórzy hierarchowie, jak np. abp Andrzej Dzięga, robią z krzyża bożka.”Ufff, jak mawiał Winnetou.  Właściwie każde słowo to błąd lub manipulacja. Stwierdzenie „tylko symbolem” oznacza, że autor kompletnie nie rozumie, czym są symbole. Przechodzę do porządku nad przedziwną gramatyką tego zdania, pomijam też zbitkę „modlitwy-szantaże”… Nie, nie pominę. Nie sądzę bowiem, bo jakiemukolwiek katolikowi przyszła do głowy modlitwa-szantaż. No bo jak miałaby wyglądać: „Panie Boże albo pomożesz mi trafić szóstkę w Lotto, albo będę co tydzień przepuszczał na kupony 54 złote”? Chyba autor naczytał się zbyt wielu przedwojennych wiców o Żydach… „Robią z krzyża bożka”; na litość Boską, Krzyż jest najważniejszym symbolem chrześcijaństwa, symbolizuje Ofiarę Chrystusa i nasze zbawienie i odkupienie! Adorując Krzyż adorujemy Tego, który umarł za nas i dał nam nadzieję na Życie. A tu ktoś pisze o drewnianym bożku…. Totemista jakiś?

3.      "Obrońcy" krzyża twierdzą że pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim modlą się za zmarłych w tragedii smoleńskiej. To jest oczywista obłuda. Gdyby naprawdę tak było, to posłuchaliby Jezusa, który jednoznacznie mówi: "A kiedy się modlicie, nie postępujcie jak obłudnicy, bo oni lubią się modlić, wystawając w synagogach i na narożnikach ulic, aby się pokazać ludziom. ( ). A ty, kiedy się modlisz, wejdź do komórki i zamknąwszy drzwi…” Autor jawi nam się jako uczony w Piśmie. Ale w oryginalnym, ewangelicznym znaczeniu tego określenia. Uczony w Piśmie, w ustach Ewangelistów oznacza manipulatora, który znajduje cytaty mające uzasadnić tezę, za którą wziął pieniądze. Chciałbym najpierw zwrócić uwagę na ignorancję autora. Cytowany przez niego tekst Ewangelii Mateuszowej (6;5) brzmi w oryginale „…wejdź do komory…”. Komora to w dawnej polszczyźnie pomieszczenie mieszkalne, pokój. Próba przekonywania katolików, że powinni zamykać się w komórkach dla modlitwy jest żałosna.

Autor wprawdzie zna słowa Jezusa „A gdzie dwóch albo trzech zbierze się w imię moje, tam Ja jestem pośród nich" (Mt 18,20), ale oczywiście natychmiast dokonuje ich interpretacji w duchu postępowo-katolicko-gazetowym: „..nie na placu publicznym, bo to modlitwa na pokaz. To demonstracja, uprawianie kultu jednostki Lecha, akt poparcia dla wybranej partii politycznej, to szantaż i terroryzm nie różniący się od tego panującego na świecie.” Tym terroryzmem mnie autor po prostu „dobił”. Analizowany tekst zawiera więcej odkrywczych bzdur, ale polecam go Czytelnikom do indywidualnego smakowania. Zobaczmy teraz kim jest ten tak bardzo zatroskany o stan polskiej katolickiej duszy człowiek, ten uczony w Piśmie specjalista od religii i logiki. Kim jest

AUTOR?

Włodzimierz Lenin obiecywał niegdyś, że ustrój komunistyczny usunie wszelkie bariery społeczne i da każdemu tak dobre wykształcenie, że państwem będzie mogła rządzić kucharka. Wprawdzie aż takiego stopnia rozwoju Związek Sowiecki i inne państwa z nim powiązane (więzami przyjaźni, rzecz jasna) nie osiągnęły, ale rzeczywiście wszechstronność kadr była niezwykła. Wspaniale ukazał to Stanisław Staszewski w Kołysance stalinowskiej:  

Rosną w Polsce domy

Z czerwoniutkiej cegły

Domy wznosi piekarz

Bo w tej pracy biegły

Handel Zagraniczny

Rozwijają zduni

Znają koniunktury

Z gawędzeń babuni

Domy, mosty, szkoły

To domena szewców

A z krawców się robi

Zwycięstwa ich piewców

Towarzysz Lenin i zduni znający koniunktury przyszli mi na myśl, gdy sprawdziłem, kim jest autor artykułu „Obrona” krzyża – smutna ilustracja polskiego katolicyzmu. Pan Lucjan Achremowicz nie jest to bynajmniej nowym „cynglem” GW,  nie jest też młodym, zdolnym i pozbawionym skrupułów absolwentem trzyletnich studiów dziennikarskich. O nie! Pan Lucjan jest bowiem emerytowanym wykładowcą Politechniki Wrocławskiej, chemikiem, specjalistą od chemii organicznej z tytułem naukowym doktora habilitowanego. Ma na koncie nawet patent „Sposób wydzielania homologów pirydyny z zasad pirydynowych w postaci krystalicznych soli” i książkę  „Synteza i przemiany metylo-β-nitropirydyn”. Co więc upoważnia specjalistę od pirydyn do diagnozowania w tonie autorytatywnym stanu polskiego katolicyzmu, kondycji naszego życia politycznego ze szczególnym uwzględnieniem opozycji? Otóż pan Achremowicz jest członkiem wrocławskiej Platformy Obywatelskiej. I taka jest smutna puenta: każda piramidalna lub pirydynowa bzdura zyskuje rangę prawdy objawionej jeśli wypowie ją członek PO i jeśli podkreślona zostanie w niej złowieszcza rola Jarosława Kaczyńskiego. A więc do piór zduny, ślusarze, szewcy, chemicy, Miry, Zbychy! W waszych rękach przyszłość polskiej publicystyki.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka