Minister pracy Joanna Fedak oraz minister Jacek „Płacę podatki w Anglii” Rostowski zastanawiają się nad okradaniem przez 24 miesiące kilkudziesięciu milionów pracujących Polaków. Oczywiście nazywają to czasowym, dwuletnim zawieszeniem wpłat pieniędzy z ZUS do OFE. Dzięki Bogu, że jesteśmy „zieloną wyspą” koniunktury gospodarczej. Strach pomyśleć, co by było, gdybyśmy mieli kryzys. Dzięki Bogu, że premier Tusk jak drugi Mojżesz przeprowadza nas przez morze czerwone recesji. I nie ma co się martwić, że Żydzi szli do ziemi obiecanej przez 40 lat.
Tylko zasygnalizuję całą krótkowzroczną głupotę tego rozwiązania. W tej chwili na emeryturze przebywają osoby urodzone przed 1945 (mężczyźni) lub 1950 rokiem (kobiety). Czyli roczniki dość "przetrzebione" przez wojnę, powojenne trudne warunki socjalne i represje stalinowskie. Ich pieniądze składane przez lata pracy za dziadowskie peerelowskie pensje w ZUS-ie ukradł inny pseudoliberalny reformator, czyli M.F. Rakowski pod koniec lat osiemdziesiątych. Wtedy to ZUS stanowił jednostkę budżetową i rząd swobodnie korzystał z pieniędzy przyszłych emerytów. Czego nie roztrwoniono, zjadła inflacja. Tak więc obecnie na aktualne emerytury składają się obecnie pracujące liczne roczniki powojennego wyżu demograficznego. Jeżeli teraz rząd zabierze nasze pieniądze, powstanie dziura, której nie będzie z czego wypełnić: na rynek pracy wchodzą bowiem coraz mniej liczne roczniki. Za lat kilka sytuacja będzie absolutnie dramatyczna. No, ale to obecnie rządzących zupełnie nie obchodzi.
Gdyby jakiś elektroniczny macher przy pomocy sprytnych sztuczek okradł moje konto w banku, byłby złodziejem i podlegał odpowiednim artykułom kodeksu karnego. Znane z imienia i nazwiska osoby pełniące funkcje publiczne informują, że zastanawiają się jak przy pomocy prawnych sztuczek zabrać moje pieniądze i bez mojej zgody wydać je na inne cele. I nazywają to liberalizmem.
Inne tematy w dziale Polityka