Nie jestem pewien, czy to, co śledzę od kilku miesięcy w doniesieniach prasowych, w tekstach sieciowych i w telewizji, a co znalazło swego rodzaju kulminację poniedziałkowej nocy, to jest zderzenie cywilizacji podobne do tego, przed którym przestrzegał Samuel Huntington. Bowiem w starciu dwóch cywilizacji walczą ze sobą odmienne, wrogie ale jednak porządki. Cywilizacja to normy, zhierarchizowane wartości, zasady, tradycje i obyczaje. Jeżeli brak tych konstytutywnych elementów mamy do czynienia nie z porządkiem lecz z chaosem, nie z cywilizacją a z barbarzyństwem. Tym razem nie był to bunt intelektualny. O nie, to nie początek protestantyzmu, to początek „neobarbarii”.
Ale zacznijmy od początku. Problem tylko w tym, że nie wiemy gdzie i kiedy jest początek, nie „wiemy kiedy zaczął się najazd”. Daliśmy się zaskoczyć, bo barbarzyńcy nie przyszli z zewnątrz jak zawsze dotychczas. Ostatnim razem rozpoznawaliśmy ich bez problemu: szli ze wschodu w płaszczach przepasanych sznurkami, na sznurkach też nieśli karabiny, rabowali wszystko, co dało się zrabować, a ich kobiety na wieczorne potańcówki ubierały się w koszule nocne ukradzione naszym kobietom. A nade wszystko rozpoznawaliśmy ich po nienawiści do naszej tradycji, której fundamentem jest wiara
Chyba przegapiliśmy zwiastuny najazdu. Historia zna wiele przykładów sprzedajnych elit. Setki razy znajdowali się obywatele cywilizacji, którzy niesyci dóbr materialnych, hołdów i wyrazów uznania, których zżerała ambicja i żądza władzy, przedstawiciele elit, gotowi sprzedać się lepiej płacącemu. Często zdradzali własną kulturę z pełnym cynizmem, wiedząc, że barbarzyńcy po zniszczeniu zastanego porządku będą potrzebowali własnych "elyt" i „autorytetów”.
Kiedy objawili się prorocy „neobarbarii’ polskiej? Gdy zapierając się tradycji i odrzucając patriotyzm jako wartość fałszywą zaprotestowali przeciwko pochówkowi Prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu. Dali tym dowód, że nie rozumieją narodu, z którego się wywodzą. To instynkt narodowy, nie refleksja intelektualna, podpowiadał ludziom, że godnym jest czekać z kwiatami na trasie przejazdu prezydenckiej trumny, że godnym i słusznym jest stanie w wielogodzinnych kolejkach by oddać ostatni hołd Prezydentowi, że godnym i i sprawiedliwym jest pochowanie Prezydenta w wawelskiej katedrze. Bo nie Lecha Kaczyńskiego tam chowano, lecz Prezydenta Polski. Bo ludzie rozumieli, że wraz z jego śmiercią umarła cząstka majestatu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. A dla majestatu Rzeczpospolitej nie dość godnego miejsca. Niektórzy „intelektualiści” tę zdolność odczuwania więzi z tradycją narodową i patriotyczną po prostu zatracili. Przestali tradycję rozumieć. A od lęku przed czymś co niezrozumiałe, do chęci zniszczenia tego, czasami tylko niewielki krok.
Gdy elity obracają się przeciwko własnej tradycji, nadchodzi czas barbarzyńców. Oni już nie silą się na proponowanie nowych rozwiązań, im nie chodzi o nowy ład. Celem jest zniszczenie istniejącego. Żadnych zasad, rób ta co chceta, religia nas więzi, precz z religią. O tym, że mamy do czynienia z „neobarbarzyńcami” najbardziej przekonał mnie transparent z hasłem „Precz z krzyżami, na stos z mocherami”. Nie wiem czemu wszyscy piszący o poniedziałkowej manifestacji poprawiali ten błąd ortograficzny. Nie trzeba. Bo to jest ich manifest: odrzucenie wszelkich zasad, nawet ortograficznych. Precz z mocherami! Na stos z mocherami! Piszemy co chcemy i jak chcemy. Nosimy błazeńskie czapki i milicyjne kaski. Żadnych zasad. To jest ich propozycja i wizja.
A fałszywy prorok fałszywego świata przekonuje ich „Jesteście przyszłością Europy!” I, co gorsza, chyba ma rację.
Inne tematy w dziale Polityka