Wiele okrągłych rocznic tym roku. Są te wielkie i te mniejsze, te okrągłe całkiem i takie okrągłe mniej. 15 listopada minie 390 lat od zamachu na króla Zygmunta III Wazę dokonanego przez szlachcica z Sandomierszczyzny Michała Piekarskiego. Zamachowiec zaczaił się przy wyjściu z warszawskiego kościoła św. Jana. Wychodzącego z Mszy Świętej króla ugodził dwukrotnie czekanem, raniąc monarchę w plecy i obalając na ziemię. Cięty szablą przez królewicza Władysława został Piekarski schwytany. Poddano go zwyczajowym torturom zgodnie z ówczesną doktryną prawną mówiącą, że przyznanie się jest koroną dowodu, ból zaś jest drogą dochodzenia do prawdy. Domyślać się można, że kaci gorliwie przykładali się do pracy, bowiem zbrodnia Piekarskiego była zaiste niebywała: zamach na głowę państwa, na wybrańca narodu. Większą zbrodnią było tylko zbezczeszczenie Hostii. Dodatkowe oburzenie budził fakt, że w Polsce zamachy na panujących się po prostu nie zdarzały. Cywilizowana ponoć Europa zabijała swoich królów dość regularnie, w Polsce władcy mogli się czuć bezpiecznie. O zaangażowaniu mistrzów małodobrych w przesłuchiwanie zamachowca wiemy z nieco już dziś zapomnianego przysłowia „Wrzeszczy jak Piekarski na mękach”. Dość szybko wyszło na jaw, że Piekarski słabował na umyśle, że z tego powodu ustanowiono kuratelę nad jego majątkiem, co z kolei popchnęło go do zamachu na króla. Mimo ewidentnej choroby psychicznej sprawcy, zbrodni tak okropnej jak podniesienie ręki na głowę państwa, nie można było puścić płazem.
W obecności zwykłego w takich okazjach tłumu gapiów, wyrwano Piekarskiemu język, uśmiercono go, rozczłonkowano ciało, spalono je a prochy wystrzelono z armaty. Chodziło oczywiście o to, aby nie zmuszać matki-ziemi do przyjęcia szczątków takiego zbrodniarza.
Cały ten dość makabryczny dla współczesnego człowieka ceremoniał nie był prymitywnym okrucieństwem. Wręcz przeciwnie: ówczesny system wymiaru sprawiedliwości miał niezmiernie nikłe możliwości wykrywania sprawców przestępstw. Stosowano więc zasadę prewencji generalnej, czyli mówiąc normalnie odstraszania potencjalnych sprawców surowością kar: stąd też ich publiczne wymierzanie.
W dawnych czasach zamach na głowę państwa był zbrodnią nie do pomyślenia. Oczywiście z racji na okropność takiego czynu. Ciekawe z jakiej racjinie chcą myśleć o zamachuśledczy prowadzący dochodzenie smoleńskie. Instygatorzy przesłuchujący Piekarskiego brali pod uwagę trop tatarski. Dzisiaj w grę wchodzi chyba tylko arabski….
Inne tematy w dziale Polityka