Skuteczny polityk jest pragmatykiem. Ten wręcz truizm, pierwsze zdanie pierwszej lekcji polityki, najbardziej znane jest w wersji Winstona Churchilla: „Wielka Brytania nie ma przyjaciół lub wrogów, Wielka Brytania ma interesy”. Działania tej zasady polityki brytyjskiej Polska doświadczyła boleśnie kilkakrotnie. Zasadę tę stosują oczywiście i inne państwa. Zastanówmy się jaki interes miała Rosja w zorganizowaniu „katastrofy smoleńskiej”, jakie czerpie niej zyski i jakie poniosła straty.
Zysk pierwszy: Nord Stream. Uzależnienie Europy od własnej ropy i gazu jest dla Rosji podwójnym priorytetem: „zmiękcza” stanowisko Unii wobec kwestii dla Rosji niewygodnych, po drugie z handlu „energią” czerpie Rosja największe dochody, w tym na armię. Prezydent Kaczyński należał do najbardziej zaciętych przeciwników rurociągu bałtyckiego. Głosząc konieczność dywersyfikacji dostaw energii do Polski, wspierał Premiera Kaczyńskiego we wdrażaniu w życie projektu gazoportu. Najważniejsze jednak działania podejmował na forum UE. Mimo zabierania mu samolotu i krzesła doprowadził do uznania kwestii bezpieczeństwa energetycznego Unii za jeden z priorytetów, czego konsekwencją była decyzja o udziale finansowym Unii w budowie rurociągu Nabucco (południowego) z Azerbejdżanu do Europy z pominięciem terenów kontrolowanych przez Rosję. Co się dzieje po 10 kwietnia: już cztery dni po katastrofie zostaje podpisana umowa umożliwiająca rozpoczęcie budowy w tempie 3 kilometrów dziennie. Następnie Polska wbrew własnym żywotnym interesom bagatelizuje sprawę głębokości położenia rurociągu, co grozi odcięciem gazoportu świnoujskiego od morza, przynajmniej jeśli chodzi o statki o większym zanurzeniu, a do takich należą gazowce. Oczywiście będzie można dostarczać gaz np. w baryłkach na pokładzie kutrów :o( (o tym m.in. świetnie tu a następnie tu). Następnie: minister Rostowski wycofuje poparcie rządku dla pani Marty Gajęckiej, wicedyrektora Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Pani Gajęcka działając w najlepiej pojętym interesie Polski odmawiała akceptacji dla wniosków konsorcjum rosyjsko-niemieckiego dotyczących uzyskania finansowania Nord-Streamu. Choć kadencja pani Gajęckiej upływała w roku 2013, po cofnięciu rekomendacji przestała pełnić swoją funkcję. Jej miejsce zajmie Słoweniec. (źródło). I to wszystko osiągnęli raptem w trzy miesiące.
Zysk drugi: Kaukaz jest kluczowy dla Rosji z punktu kontroli strategicznej nad szlakami handlowymi Morza Czarnego, nad przesyłem kaukaskiej ropy oraz kontroli militarnej nad stykiem Europy i Azji. Blokuje również USA i ich tureckiego sojusznika. Dlatego latem 2008 roku Rosja postanowiła wyzwolić ciemiężone narody osetyńskie z gruzińskiego jarzma i uzyskać wspólną granicę z sojuszniczą Armenią, co pozwoliłoby na izolację Azerbejdżanu i osłabienie wpływów amerykańskich. Prezydent Lech Kaczyński, poleciał w rejon walk przeszkadzając w dziele wyzwolenia, a nawet w obliczu zagrożenia ekspansją rosyjską reaktywował neojagiellońską i piłsudczykowską koncepcję budowy aliansu państw Europy Środkowo-Wschodniej. Po 10 kwietnia 2010 roku: Gruzja przestała się w polityce polskiej zupełnie liczyć, rząd potępił koncepcję neojagiellońską jako nierealną i w obliczu nowych, przyjaznych relacji z Rosją kompletnie niepotrzebną, a nawet groźną. Na strategicznego partnera na Kaukazie wyrosła za to Armenia, którą zdążył odwiedzić p.o. wówczas prezydenta marszałek Komorowski (21 czerwca) oraz minister spraw zagranicznych Sikorski (13 lipca). Gdy tRosja rpoczuje się zmuszona udzielić bratniej pomocy ciemiężonej opozycji gruzińskiej i obalić awanturniczego Saakaszwilego, nikt palcem nie kiwnie, a najbardziej Polska. Przy okazji „nowe otwarcie” Polski w stosunkach z Rosją spowodowało odsunięcie się Litwy i pozostałych państw bałtyckich, które szukać zaczęły nowej formuły przetrwania w obliczu reaktywacji rosyjskiej polityki imperialnej. I to wszystko Rosja osiągnęła w dwa miesiące.
Zysk trzeci: Neoimperialna polityka Rosji wymaga – jak od wieków – oparcia południowej rubieży o strategiczny łańcuch karpacki. Dlatego Rosja musi kontrolować Ukrainę. W dążeniu do opanowania Ukrainy na drodze Rosji stanęła ukierunkowana prozachodnio prezydentura Juszczenki, którego otruć się nie udało. Gorzej: Prezydent Lech Kaczyński realizując koncepcję neojagiellońską, wsparł Ukrainę, przyczynił się do opracowania przez NATO tzw. MAP dla Ukrainy, doprowadził również do rozszerzenia formuły Partnerstwa Wschodniego. Po 10 kwietnia 2010 r.: Ukraina zrezygnowała z MAP, przedłużyła dzierżawę baz rosyjskich na Krymie o 35 lat z możliwością automatycznego przedłużenia o kolejne dwa lata (a więc do 2047 r.), co praktycznie zamknęło jej drogę do NATO. Zresztą prezydent Janukowycz oficjalnie ogłosił desinteressment przystąpieniem do NATO, za to podpisał szereg umów o partnerstwie wojskowym z Rosją, a nawet rozpoczął rozmowy o udziale Ukrainy w rosyjskim anty-NATO. Te posunięcia sprawiają, że również przynależność Ukrainy do UE staje się zupełnie iluzoryczna. Ponad to bliskie jest przejęcie przez Rosję pełnej kontroli nad ukraińską infrastrukturą przesyłową ropy i gazu. I to wszytko w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
Koszt:NATO po raz pierwszy od 1992 roku przystąpiło do opracowywania planów strategicznych na wypadek wojny Sojuszu z Rosją (źródło). Tego się chyba Rosja nie spodziewała, bowiem od kilku dobrych lat prowadziła szeroko zakrojoną ofensywę propagandową odnośnie zacieśniania współpracy z NATO, rozpuszczała też przy pomocy agentów wpływu i pożytecznych idiotów informacje o swoim możliwym członkostwie w Sojuszu (to wprawdzie dość kuriozalne, ale symptomatyczne). Reakcją Rosji na ogłoszone plany NATO będzie zwiększenie wydatków na armię, co może spowodować trudności gospodarcze, zwłaszcza przy utrzymujących się niskich kosztach paliw kopalnych. Być może sposobem na zwiększenie cen a więc i dochodów Rosji będzie nowa wojna na Kaukazie. Uwaga: dość nieoczekiwane przystąpienie NATO do rewitalizacji strategii antyrosyjskiej zapewne ma związek z faktem, że NATO wie kto jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską.
Bilans: stopa zwrotu zdecydowanie wysoka, na pewno w perspektywie krótko- i średnioterminowej. Zwłaszcza, że nie wspomniałem o jeszcze jednym zysku: wiele wskazuje na to, że prezydent Białorusi i prezydent-elekt Rzeczpospolitej Polskiej podobni są nie tylko z wąsów.
Inne tematy w dziale Polityka