Ludziom współczesnym wydaje się, że są panami stworzenia, że nie tylko kierują własnymi losami (ten błąd wyjaśnił dokładnie Berliozowi nieznajomy na Patriarszych Prudach) ale i rządzą światem, ba nawet klimat globu zmieniają. Tymczasem historia najnowsza poucza, że tam, gdzie w grę wchodzą wielkie masy społeczne i złożone procesy, wola pojedynczego człowieka, nawet dysponującego władzą, ma znaczenie iluzoryczne. Niewykluczone, że dzisiaj, podobnie jak przed 96 laty świat, a przynajmniej Europa, znajduje się na grzbiecie wzbierającej mocno fali. Płynąć się na fali da, kierować nią już nie. A na końcu fala rozbija się o brzeg.
W sobotę 23 lipca austriacki ambasador w Belgradzie dostarczył ultimatum rządowi serbskiemu. Austro-Węgry żądały: rozwiązania tajnych stowarzyszeń, zaprzestania antyaustriackiej propagandy, udziału Austriaków w śledztwie w sprawie zbrodni w Sarajewie, oraz wydania trzech oficerów z „Czarnej Ręki”. Czas na odpowiedź: 48 godzin. Następnego dnia Rosja obiecała Serbii swoje zdecydowane poparcie. Jednak Serbowie wiedzieli, że jeśli wybuchnie wojna, to zanim nadejdzie pomoc, większość ich kraju zapewne będzie leżeć w ruinie. Zdecydowali się ustąpić tak bardzo, jak tylko było to możliwe. Pięć minut przed upływem terminu ultimatum, o godzinie 17:55, serbski premier ogłosił, że Serbia zgodziła się przyjąć zdecydowaną większość austriackich żądań, z wyjątkiem jednego: „Królewski Rząd uważa za swój obowiązek wszcząć śledztwo przeciwko wszystkim tym osobom, które brały udział w zamachu 28 czerwca i które przebywają na terytorium Serbii. Jeśli zaś chodzi o udział w tym śledztwie specjalnych i oficjalnych delegatów Cesarskiego i Królewskiego Rządu, to nie jest on możliwy, bowiem byłoby to pogwałcenie konstytucji i procedury prawnej. Wyniki śledztwa mogą być na bieżąco przekazywane delegatom Austro-Węgierskim.” Równie dobrze Serbia mogłaby odrzucić wszystkie żądania: trzy godziny wcześniej Austro-Węgry zarządziły generalną mobilizację.
Od tego momentu sytuacja wymyka się spod czyjekolwiek kontroli. O następnych posunięciach decydują nie ludzie, lecz spisane niegdyś traktaty i porozumienia, plany przygotowywane przez wojskowych strategów i kwatermistrzów. Ważniejsze od woli cesarzy są nawet kolejowe rozkłady jazdy. Dwudziestego ósmego lipca o godzinie 11, niemal co do minuty równo w miesiąc po zabójstwie arcyksięcia Ferdynanda Austro-Węgry wypowiadają wojnę Serbii. Następnego dnia car Mikołaj II zarządza częściową mobilizację. Wstrzymuje ją na prośbę cesarza Wilhelma II, który obiecuje, ze wywrze presję na Austro-Węgry aby się cofnęły. Rosyjscy dowódcy tłumaczą carowi,że nie jest możliwa mobilizacja tylko przeciwko Austrii, skoro bowiem Niemcy są jej sojusznikiem, to - zgodnie z regułami i planem - musi być zarządzona mobilizacja również przeciwko nim. Przedostatni dzień lipca: car zgadza się by plan zastąpił rozsądek i zarządza generalną mobilizację rosyjskiej armii. Niemiecki kanclerz Bethmann-Hollweg próbuje namówić Austriaków do rozmów z Serbią. Austriacy odmawiają. Postępy rosyjskiej mobilizacji zmuszają Niemców do ogłoszenia stanu zagrożenia i generalnej mobilizacji armii w ostatnim dniu lipca. Niemcy żądają od Rosji odwołania rozkazów mobilizacyjnych w ciągu 12 godzin, Francji zaś dają o 6 godzin więcej na ogłoszenie neutralności w przypadku konfliktu niemiecko-rosyjskiego. Francja w odpowiedzi ogłasza mobilizację generalną. Po upływie terminu ultimatum Niemcy wypowiadają wojnę Rosji. Jest 1 sierpnia. Dzień później Niemcy żądają od Alberta I, króla Belgów, umożliwienia armiom niemieckim przejścia przez terytorium Belgii. Turcja podpisuje sekretny sojusz z Niemcami, a Włosi przeciwnie: ogłaszają, ze pozostaną neutralni. Trzeciego sierpnia Niemcy wypowiadają wojnę Francji, Belgia odrzuca żądanie Niemców. Czwartego sierpnia wojska niemieckie przekraczają granice neutralnej Belgii. Wielka Brytania składa Niemcom ultimatum z żądaniem natychmiastowego wycofania wojsk z terenu Belgii, w przeciwnym bowiem wypadku uzna,że istnieje stan wojny między oboma państwami. Odpowiedzi na swe ultimatum Anglia nie dostała nigdy. Wielka Wojna już trwała.
Lipiec 1914 roku był gorący i kto tylko mógł udawał się na letni wypoczynek. Kaiser Wilhelm pływał jachtem po Bałtyku, wiekowy Franciszek Józef odpoczywał w uzdrowisku Bad Isle. Nie odpoczywali terroryści, politycy i wojskowi szykując krwawy koniec epoki, w której człowiek osiągnął tak wiele. Zdjęcie zrobiono 4 sierpnia 1914 r.: dwie angielskie damy rozkoszują się spokojem nadmorskiej miejscowości wypoczynkowej. Jeszcze nie zobaczyły małego gazeciarza, który niesie dodatki nadzwyczajne z wielkim tytułem „Wojna oficjalnie rozpoczęta!”
Inne tematy w dziale Kultura