Drodzy moi druhowie w rozterce. Wszystkim Wam za reakcje dziękuję. Ich wartość jest tym większa, że są tak osobiste a przez to prawdziwe i ważne. Jeśli poczuliście się dotknięci w jakikolwiek sposób: przepraszam. Nie było moją intencją ocenianie Was, lecz próba zrozumienia co się dzieje: za Waszym pośrednictwem oraz dzięki Wam i Waszym uczuciom.
Smutek, złość, rozgoryczenie, wściekłość, zagubienie, żal: te wszystkie stany duszy i ducha, które odnalazłem w Waszych blogach rozumiem doskonale: ja też to czuję. Od ponad stu dni w huśtawce nastrojów miesza mi się wściekłość z niedowierzaniem, żal z poczuciem, że to, co się dzieje nie do końca jest realne, realne być nie może, bo nie jest możliwe, smutek z coraz bardziej wątłą nadzieją. Coraz trudniej jest mi się skupić na codziennych zajęciach i obowiązkach. Bledną, tracą znaczenie i wyrazistość, lecz ponieważ są, nie pozwalają ruszyć do walki…..
Czarnowidzu masz rację: myśmy już walczyli. Wypełniliśmy regułę Piłsudskiego nakazującą każdemu pokoleniu stoczyć bój o Ojczyznę. I dlatego teraz jest tak trudno: walczyliśmy w latach osiemdziesiątych, potem założyliśmy rodziny i skupiliśmy się tworzeniu własnego zakątka w wolnej Ojczyźnie, A teraz, gdy znów trzeba walczyć, zakotwiczeni uczuciami i obowiązkami we własnych domach, rodzinach pytamy: dlaczego znowu my? Czy nie jesteśmy zbyt starzy by nosić broń i walczyć jak kiedyś? Czy nie śmieszni są bohaterowie żonaci i dzieciaci, podbijający zegar w pracy lub starający się dotrzymać terminu z mowy o dzieło? Czyż teraz nie kolej na następne pokolenie?
Temu tylko się dziwię Andrzeju: co się stało z najmłodszym, w wolnej Polsce wychowanym pokoleniem? Gdzie i kiedy i jaki popełniliśmy błąd dopuszczając, że o wszystkim decydują oderwani od podstawowych ideałów „przechodzący mimo” i głosujący na Komora? Oczywiście, nie wszyscy tacy są: cieszymy się naszymi dziećmi, którym zdołaliśmy przekazać do niesienia „Miasto”. Ale co się stało z tymi milionami, którym jest obojętne, czy członek polskiego rządu jest stróżem u Niemca i za co przeprasza rosyjskich złodziei w ich języku?
Czy my, blogerzy +40 (dzięki igadumo) coś możemy zrobić. Czy nasza niezgoda i upór coś znaczą, czy są tylko drobinkami zerojedynkowego kodu w cyberprzestrzeni? Czy możliwa jest jakaś bardziej znacząca, zdolna do przekształcenia rzeczywistości forma działania? Od dawna podziwiam Hiszpanów: mimo tego opętanego lewactwem postmodernistycznie poprawnościowego rządu potrafią zorganizować dwumilionową manifestację w obronie życia poczętego. A my? Jeśli demonstruje dziesięć tysięcy stoczniowców, to już jest sukces. Nasze tworzące się w roku ’80 i ’81 społeczeństwo obywatelskie zostało zamordowane z premedytacją przez juntę Jaruzelskiego i nigdy już się nie odrodziło. Obecna władza z satysfakcją korzysta z tego ostatniego „osiągnięcia” komuny pogłębiając i mnożąc podziały społeczne. Zatomizowanym społeczeństwem tak łatwo jest rządzić.
Czegoś więc potrzebujemy, jakiej formy organizacji, jeśli nie chcemy pewnego dnia odkryć, że już wszystko, nawet plecy tych co siedzą z tamtej strony, jest pomalowane na różowo. Przeczuła to na swój sposób corrigenda. Może więc Adamie (jeśli będzie mi wybaczona ta poufałość), nie należy odwracać się od jedynej (jak sądzę) organizacji zdolnej do przeciwstawienia się tym „złym” kradnącym nam państwo? Może trzeba zaadaptować sposób Kuronia (nie sądziłem, że kiedyś potraktuję go jak klasyka!) i zamiast komitety palić lub tworzyć nowe spróbujmy przekształcać struktury istniejące?
Inne tematy w dziale Polityka