Ponoć prawdziwy njus (o kurczę, co ja piszę!) na jedynkę jest nie wtedy, gdy pies ugryzie człowieka, lecz człowiek psa. Nie wiem czy to prawda. Dyrektor wrocławskiego ZOO, późniejszy senator SLD, przyznał się kiedyś, że ugryzł młodego goryla w ucho. I co? I nic, żadna gazeta o tym nie pisała. Oczywiście wyciąganie na tej podstawie wniosku, że dziennikarstwo polskie upadło byłoby przedwczesne. Mieli wtedy żurnaliści wiele innych cudownych wiadomości na jedynkę: że Pierwszy Sekretarz wizytował zakłady mięsne w Ostrołęce, że radziecki wahadłowiec ko(s)miczny „Burano” lada dzień, lada miesiąc prześcignie wahadłowce amerykańskie, że plony obfite a sznurek do snopowiązałek latoś jakoś nie obrodził….Tak było onegdaj, a jak jest dzisiaj? Szpotański w parodii przemówienia Gomułki umieścił taką kwestię: „Przed wojną gospodarka stała nad przepaścią, obecnie uczyniliśmy olbrzymi krok naprzód.” I na tym wypadałoby zakończyć, ale pozwolę sobie jeszcze na kilka krótkich uwag i refleksji.
Kiedyś dziennikarzami zostawali osobnicy płci obojej dysponujący trzema cechami. Po pierwsze iskrą Bożą (zwaną również z grecka talentem), po drugie wiedzą z zakresu podejmowanej tematyki, po trzecie umiejętnościami warsztatowymi. Jak widać wśród wyliczonych niezbędnych cech nie ma „papieru”, czyli dyplomu ukończenia studiów dziennikarskich. Bo i po co? Jak ktoś nie miał jednej z tych trzech cech, to żaden papier mu nie pomógł, no chyba, że metryka urodzenia, w której w rubryce „imię i nazwisko ojca” wpisane było odpowiednie wicie, rozumicie nazwisko towarzysza. Zresztą co ja tutaj się na ten temat rozpisuję: o cechach prawdziwego dziennikarza wszystko napisał Tyrmand charakteryzując Kubę Wirusa. Ja – skrzywienie historyczne – dodam nazwisko mojego „wzorca” dziennikarskiego, czyli Bolesława Prusa. Ponad stuletnie reportaże jego czyta się jednym tchem i dzisiaj.
OK., a co obecnie? To proste, bowiem rządząca dzisiaj doborem dziennikarzy zasada została już nieraz ujęta w formie przysłów i powiedzeń. „Nie umiesz pisać powieści? Zostań krytykiem literackim”. Nie umiesz opisać rzeczywistości, dostrzec prawdziwego problemu? Wykreuj rzeczywistość medialną, stwórz problem tam, gdzie go naprawdę nie ma. Jak opiszesz swój fikcyjny problem, to poproś o komentarz autorytet. Przecież autorytetowi nie wypada powiedzieć, że nie ma pojęcia, więc skomentuje. A jak skomentuje, to inny autorytet będzie się musiał odnieść. I tak fakt medialny zacznie żyć własnym życiem. A prawda? Na pohybel prawdzie, niech żyją trzyletnie licencjackie studia pierwszego stopnia z zakresu dziennikarstwa! No i sponsor oczywiście. I pracodawca.
*wszelkie podobieństwo do dziennikarzy znanych z gazet i telewizji jest najzupełniej przypadkowe i zamierzone.
Inne tematy w dziale Polityka