Smok Gorynycz Smok Gorynycz
93
BLOG

Nie mój prezydent, czyli dylemat konserwatysty

Smok Gorynycz Smok Gorynycz Polityka Obserwuj notkę 5

            Jedną z fundamentalnych zasad konstytuujących światopogląd konserwatywny jest zasada lojalności wobec legalnej władzy. I od razu widać jak łatwo było być konserwatystą w przeszłości: lojalizm wobec panującego z Bożego nadania (Dei Gratia) był oczywisty. Podobnie wygodną sytuację mają konserwatyście we współczesnych monarchiach, zwłaszcza brytyjskiej. Natomiast co mamy zrobić my, biedne misie, kiedy na naszych oczach wolą tłumu do władzy wynoszone są osobniki przeciętne, a niekiedy nawet moralnością swoją ocierające się o żulię? Kiedy patrzymy na kłamstwa, cynizm i pogardę wobec "słabo wykształconych z małych miejscowości" okazywaną przez rządzących, kiedy Polska aferalna spycha w kąt i w cień Rzecz Pospolitą? Jakże chciałoby się powiedzieć "nie mój prezydent, nie moje państwo" (jak napisał jeden z blogerów)! Ale tak przecież nie można, bo to państwo wciąż jest naszą ojczyzną, a tej wyrzekać się nie można. Albo z okrzykiem "wasz prezydent, wasz premier, k.....wasza m...!" wycofać się w sferę prywatną i z ponurą satysfakcją jedynie śledzić fałsze i przekręty upojonych władzą nowaków. Niestety, jedyną właściwą dla konserwatysty postawą jest dać szansę wybranej przez nieszczęsną demokrację władzy. Ale nie 500 dni - tyle to nawet Jaruzelski nie chciał. Dać dni sto - akurat do wyborów samorządowych. I rozliczyć z obietnic po raz pierwszy. A  potem kolejny raz w roku przyszłym. Ale uczciwie: i z tych zrealizowanych i z tych, które były wyłącznie picem i robieniem wody z mózgów temu nieszczęsnemu narodowi, który w ciągu ostatnich 220 lat tylko przez lat 20 miał szansę żyć we własnym państwie i tworzyć społeczeństwo obywatelskie.

       A Jarosławowi Kaczyńskiemu i Prawu i Sprawiedliwości nie wolno, za nic nie wolno zmarnować tego olbrzymiego potencjału patriotyzmu i tej wielkiej nadziei. Nadziei nie na igrzyska w Warszawie, ale na normalne, uczciwe i własne państwo.

       Chciałbym jeszcze dodać optymistycznie, że ścierpieliśmy na najwyższym urzędzie Najjaśniejszej mordercę, przetrzymaliśmy elektryka-sprzedawczyka, przez 10 lat wytrzymaliśmy z ostro popijającym cynikiem, t o przetrzymamy i obecnie wyniesionego. Ale boję się, że pięć lat w obecnej sytuacji to za dużo: Ukraina wzięta, teraz kolej na nas. Aha, jest jeszcze Gruzja. Wojna w sierpniu czy wrześniu?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka