Odwiedzili mnie dzisiaj Trzej Pisarze.
Jeden z tych najbardziej przeze mnie ulubionych, drugi z tych średnio, a trzeciego - szczerze mówiąc - od dawna nie znoszę.
Żadnego z nich nie znałem osobiście, ale jakoś udało im się mnie namierzyć.
Dość bezceremonialnie wparowali do mojego domu i od razu skierowali się w stronę salonu, gdzie przystanęli przy regale z książkami i zaczęli uważnie lustrować półki.
Wszystkie książki mam uporządkowane wg nazwisk autorów, niespodziewanym gościom nietrudno było więc odnaleźć własne ; każdy z nich szybko je wyłuskał (nawet ten Trzeci znalazł jedną - prezent od mojego złośliwego kolegi) , wrzucił do przepastnego żeglarskiego worka, po czym natychmiast podnieśli żagle - i jak przyplynęli, tak odpłynęli.
A ja trwałem jeszcze w stanie zaskoczenia i oszołomienia; w jednej chwili zniknęły cenne (i mniej cenne) prezenty, pozycje przypadkowe - i te wytrwale wyszukiwane po antykwariatach, parę opasłych tomów - i cieniutkie zbiorki opowiadań.
Z podkreśleniami, zakreśleniami, dopiskami na marginesach - moimi, żony, dzieci, znajomych (ba, jedna nawet z odciskiem ubłoconej łapy mojego psa).
Z poutykanymi między stronnicami - w roli zakładek i nie tylko - wizytówkami, pocztówkami, starymi biletami...
Dzwonek do drzwi. Otwieram - wrócił jeden z Nich.
- Zapomniałem o czymś - na mojej twarzy ląduje zmięty banknot - Dzięki za wspólną przygodę.
I zniknął.
Ostrzeżenie: nie dyskutuję ze śmieciami - wyrzucam je.
twitter.com/entefuhrer
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura