Wokół inżyniera Jacka Karpińskiego i jego inowacyjnego komputera K-202 narosło szereg nieporozumień mających często postać szkodliwych mitów. Szkodliwych, bo zaciemniających prawdziwą historię tej interesującej konstrukcji i będących źródłem fałszywych wyobrażeń dotyczących rozwoju przemysłu komputerowego w Polsce.
Przejdę jednak do rzeczy i wymienię te najczęstsze mity wraz z próbą skonfrontowania ich z faktami.
1. Karpińskiego pomysł na minikomputer był jego własną, całkowiciue nowatorską koncepcją.
Nie do końca. Idea niewielkiego (mieszczącego się na biurku) komputera o modułowej budowie i dużych możliwościach obliczeniowych była na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX w. dość oczywista. Karpiński, jako jeden z pierwszych uznał, że technologia pozwala już na zrealizowanie takiego pomysłu w praktyce. Ale nie miał na to możliwości. Budowa takiego sprzętu była możliwa jedynie po uzyskaniu dostępu do zachodnich części i elementów elektronicznych. W Polsce albo takowych jeszcze nie produkowano, albo były miernej jakości. Zakup nie wchodził w grę. Nikt nie przydzieliłby cennych dewiz na tak ryzykowne przedsięwzięcie. Przełom nastąpił w 1970r. kiedy dzięki swoim kontaktom na Zachodzie, Karpiński zetknął się z angielskimi firmami Data Look i MB Metals. Oni mieli pomysł na modułowy komputer, a Karpiński stwierdził, że może go zbudować. I to Anglicy zaproponowali deal: My dostarczymy wam niezbędne podzespoły, a wy skonstruujecie i wyprodukujecie takie maszyny. Sprzedażą mieli się zająć Anglicy i podzielić się zyskami. Oczywiście nie z Karpińskim czy jego zespołem, ale z państwową tzw. centralą handlu zagranicznego, czyli z budżetem PRL.
2. Karpiński zbudował K-202 bez poparcia czynników partyjnych i państwowych.
Nieprawda. Było wręcz przeciwnie. Zgoda na współpracę finansową i techniczną z firmą zachodnią musiała zapaść na najwyższych szczeblach. I trudno się dziwić, że o taką zgodę nie było łatwo. Zarówno z powodów politycznych jak i biurokratycznych. Wstępną umowę na prototyp podpisano stosunkowo szybko. Problemy zaczęły się później, kiedy przyszło do sfinansowania produkcji i dalszego rozwoju komputera. Sprawy szły do przodu (chociaż opornie), ale nie tylko dzięki staraniom samego Karpińskiego. Jego możliwości nacisku były mizerne. Nie należał do PZPR i miał AK-owską przeszłość. Na szczęście znaleźli się w partii ludzie z otwartymi głowami, który przedsięwzięcie gorąco popierali. Byli wśród nich dziennikarz Stefan Bratkowski, sekretarz Andrzej Werblan, a i sam premier Jaroszewicz był przychylny.
3. K-202 był wyłącznym "dzieckiem" Karpińskiego.
To niesprawiedliwe dla jego współpracowników. Karpiński był autorem koncepcji oraz pewnych kluczowych rozwiązań architektury komputera. Nadzorował również prace konstrukcyjne. Ale szczegółami technicznymi się nie zajmował i dawał wolną rękę. W rezultacie, cały szereg oryginalnych rozwiązań był dziełem ludzi z jego zespołu. W niczym nie umniejsza to zasługi inż Karpińskiego. Bez niego, tak nowatorski komputer by nie powstał.
4. K-202 był w pełni polską konstrukcją.
Dotyczy to tylko jednostki centralnej komputra wraz z modułami pamięci. Jest to oczywiście kluczowy element. Przy czym wszystkie komponenty elektroniczne sprowadzano z Zachodu. Ale żeby komputer był funkcjonalny, potrzeba szeregu urządzeń wejścia wyjścia. Klawiatury, monitora, czytników kart i taśm, napędów dysków, drukarek i perforatorów. Te elementy kupowano w całości za granicą, a ich koszt był większy niż pieniądze uzyskiwane ze sprzedaży jednostki centralnej. Kupowane je zresztą w firmie Data Loop (która była partnerem przedsięwzięcia). Data Loop na tej sprzedaży do Polski zarabiała lepiej niż na sprzedaży całych komputerów u siebie. Zresztą sprzedali tylko trzy!
5. K-202 był rewelacją na skalę światową.
Nie był. Był ciekawą, nowoczesną i pod paroma względami nowatorską konstrukcją. Jego rozwiązania archirtektoniczne były jednak bardziej "sprytne" niż przełomowe. Pozwalały ominąć istniejące ograniczenia techniczne. Ale nie znalazły naśladowców, bo wkrótce technologia półprzewodnikowa poszła do przodu i pojawiły się lepsze rozwiązania. K-202 zresztą nie wzbudził specjalnego zainteresowania za granicą. Chociaż gdyby był lepiej dopracowany i niezawodny, mógł przez jakiś czas być z powodzeniem sprzedawany.
6. Przedsięwzięcie było sukcesem.
Niestety nie. Zakończyło się spektakularną porażką zarówno techniczną, jak i biznesową oraz finansową.
Porażka techniczna - K-202 był prototypem z szeregiem tymczasowych i niedoskonałych rozwiązań. Jak to prototyp. Niestety, pod naporem terminmów szybko rozpoczęto produkcję niedopracowanych maszyn. MB Metals zakupiło 15 jednostek i po krótkim czasie wszystkie zwróciło. Z powodu braków w wyposażeniu i niedoróbek, sprzęt nie nadawał się do użytku. Co gorsza, słaba jakość montażu powodowała liczne awarie. Winę ponosi tu w sporej części inż Karpiński który zgodził się na nierealne terminy i nadmierne oczekiwania strony brytyjskiej.
Porażka biznesowa - umowy z Anglikami były niekorzystne dla strony polskiej. Terminy były krótke, wymagania duże a ryzyko nierówno podzielone. Prawa patentowe oraz prawa do oprogramowania przypadały firmie angielskiej. W rezultacie fiaska całego "interesu" Data Loop pozwała polskiego partnera do sądu z żądaniem odszkodowania. Sąd w Szwajcarii pozew oddalił, ale Polska poniosła połowę kosztów procesu. Inż. Karpiński nie był biznesmenem, ale uczestniczył w negocjacjach i podpisywaniu umów. Nie kwestonował ich więc ponosi część odpowiedzialności.
Porażka finansowa - budowa i produkcja komputerów K-202 była bardzo kosztowna. Zysk jednostkowy ze sprzedaży jednostek centralnych był mizerny, a na dodatek sprzedano tyle co nic. Całość przedsięwzięcia zakończyła się dużą stratą finansową i to w dewizach! W czasach PRL-u mogło się to skończyć więzieniem, na szczęście do tego nie doszło.
7. Karpińskiego "zniszczono" politycznie.
Nieprawda. Po klęsce całego przedsięwzięcia nie wyciągnięto wobec Karpińskiego przesadnie surowych konsekwencji. Ministerstwo Przemysłu na specjalnie zwołanym spotkaniu zgodziło się na kontynuowanie produkcji i rozwoju K-202 oraz wyraziło uznanie dla zespołu konstrukcyjnego. Inż Karpiński został odwołany ze stanowiska dyrektora ZD IMM (Zakład Doświadczalny Instytutu Maszyn Matematycznych) i przeniesiony na stanowisko głównego konstruktora. Jacek Karpiński stanowiska nie przyjął i w rezultacie zrezygnował z pracy w Instytucie. Ale jego zespół pracujący nad K-202 nie przestał istnieć.
Jacek Karpiński był zdania, że problemy z produkcją i sprzedażą K-202 były spowodowane biurokratycznymi przeszkodami, niekompetencją dycydentów i zawiścią środowiska. Miał w tym sporo racji, ale to były immanentne cechy systemu. W realiach gospodarki nakazowo-rozdzielczej trzeba było się z tym liczyć. Karpiński i tak miał w tym wszystkim sporo szczęścia oraz wiele determinacji. Z drugiej strony, był człowiekiem trudnym we współżyciu i łatwo robił sobie wrogów, szczególnie wśród przełożonych. Gdyby nie to, może udałoby mu się zachować stanowisko, ale raczej nie spowodowałoby sukcesu K-202.
8. Wraz z odejściem Karpińskiego skończyła się historia K-202.
Nie. Komputer rozwijano, eliminując wady i dopracowując konstrukcję. W ten sposób powstał komputer Mera-400 który produkowano seryjnie w latach 1976-1987. O ile niedopracowany K-202 był w 1971 r. konstrukcją nowoczesną, to znacznie lepsza Mera była pięć lat później komputerem nieco przestarzałym o przeciętnych możliwościach. To pokazuje, jak szybki był postęp w tej dziedzinie na świecie i że Polska epoki PRL nie miała szans na dotrzymanie mu kroku.
Żródła:
http://pti.wroc.pl/html/pdf/historiaInformatyki/K202_INFORM%209_10_1981.pdf
http://www.biuletyn.pti.org.pl/biuletyn-pti/historia-informatyki/437-historia-komputera-k-202
http://mera400.pl/Jak_powstawa%C5%82o_K-202
Inne tematy w dziale Technologie