Skacowany dziennikarz odebrał telefon od przyjaciela.
- Stary, mam sensację. Dostaniesz naszego Pulitzera. Tylko nie powołuj się na mnie, bo to o Wałęsie.
- Co o Wałęsie?
- Nie mogę powiedzieć wprost, ale wiesz. Bolek wróci na scenę. Spotkajmy się jutro tam gdzie zwykle.
Dziennikarz nie odmówił zaproszenia, bo jego przyjaciel - znany bankier, dawniej cinkciarz - zawsze miał najlepsze informacje. Poza tym, zapraszał do dobrych knajp, zwykle. I do tego nie miał kryptonimu, bo przyznał się, że był tym dobrym oficerem, patriotą, co nigdy nikogo nie skrzywdził i zajmował się szpiegami z RFN tylko.
Spotkanie przebiegało w atmosferze jak ze szpiegowskich filmów. Martini, piękne dziewczyny, fraki i krawaty.
- Ten co werbował Bolka...
- No, wiem, nie żyje.
- A tam wiesz... Właśnie że żyje, tu masz adres. Centkiewiczowie też już go dostali, ale mają wątpliwości.
- Jakie?
- Srakie, idź z nim pogadaj i zrób, żeby nikt inny nie miał. Pogadam z paroma osobami, będzie przez miesiąc na pierwszych stronach. Chwatit?
Trzy tygodnie później bankier, były cinkciarz, pocił się pod krawatem. Szef nie był zadowolony.
- Durak, ty nakazał wasprosit naszowo słupa?
- Da, gospodin. Wszystkie gazety i telewizja nadają, że znalazł się ten od Bolka i mówi, że go nigdy nie werbował.
- No poczemu on skazał, szto Boljek połucził diengi od niewo? Ha?
- Gospoda, bez obaw. Nasze gazety pominęły ten fragment, albo zatytułowały go na odwrót. O, tutaj, "Nie werbowałem Bolka".
- Ty sa mnoj nie igraj, paljacziszka. Ty zjebał sprawę jak ta statuja...
- Ja?! A kto nagrał tego bezdomnego, żeby udawał esbeka, który nie żyje? Co, nie macie już agentów, myślicie, że papiery i ściema, że nieżywy facet tak naprawdę żyje i opowiada najważniejsze sekrety, tak sobie przejdzie?!
- Spokojna, tawariszcz kapitan. Kak po waszemu, Stokrotka, nikagda o to nie spyta. Nikt o to nie spyta. A nasze agenty... He, he he he... Diełaju ważniejsze sprawy, durak ty. No, paszoł. I niech nikt więcej nie usłyszy o zmartwychwstałym esbeku, bo jak ktoś normalny, to popęka ze śmiechu, a męczenników nam nie trzeba.
Może tak było, a może zupełnie inaczej. Nikt nie wie, czy ożywiony esbek to ten sam, co z dawnych dokumentów. Nikt nie rozumie, czemu plącze się w zeznaniach, dlaczego zaprzecza dokumentom. Ba - nikt nawet o to nie pyta. Widocznie, było zupełnie inaczej, niż tak.
Eks-amerykanista, politolog, dziennikarz, patentowany sybaryta. Moje motto: "Nie wystarczy mieć poglądy... Trzeba mieć jeszcze wiedzę!"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka