Mike Pence: Jeśli sojusznicy USA staną się zależni od Rosji, to jego kraj nie będzie mógł zapewnić Zachodowi obrony. Fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO
Mike Pence: Jeśli sojusznicy USA staną się zależni od Rosji, to jego kraj nie będzie mógł zapewnić Zachodowi obrony. Fot. PAP/EPA/JIM LO SCALZO

Mike Pence: Z Nord Stream 2 nie zdołamy zapewnić obrony Zachodowi

Redakcja Redakcja Nord Stream Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Parlament Europejski zatwierdził nowelizację dyrektywy gazowej, która dotyczy gazociągu Nord Stream 2. Wiceprezydent USA ostrzegł, że jeśli sojusznicy Stanów Zjednoczonych staną się zależni od Rosji, to jego kraj nie będzie mógł zapewnić Zachodowi obrony. 

Krytykując budowę łączącego Rosję z Niemcami przez Morze Bałtyckie gazociągu Nord Stream 2, wiceprezydent USA Mike Pence ostrzegł, że jeśli sojusznicy Stanów Zjednoczonych staną się zależni od Rosji, to jego kraj nie będzie mógł zapewnić Zachodowi obrony. 

Podczas panelu poświęconego 70. rocznicy powstania NATO Pence stwierdził, że Nord Stream 2 jest „nie do zaakceptowania” i może uczynić z Niemiec „więźnia Rosji”. 

Nord Stream 2 zatwierdzony przez Parlament Europejski

Pod koniec tygodnia Parlament Europejski zatwierdził nowelizację dyrektywy gazowej dot. Nord Stream 2. Głosowanie było formalnością, bo wcześniej nowe przepisy zostały uzgodnione przez PE i kraje członkowskie. 

Prace nad nowelizacją dyrektywy w Radzie UE (która skupia kraje członkowskie) toczyły się przez wiele miesięcy bez postępów. Propozycje były blokowane przez kraje niechętne dyrektywie, w tym Niemcy, które są zaangażowane w budowę Nord Stream 2. Przełom i kompromis udało się osiągnąć na początku lutego. 

Parlament Europejski zatwierdził nowelizację dyrektywy gazowej, która dotyczy gazociągu Nord Stream 2

Projekt nowelizacji przewiduje, że podmorskie części gazociągów na terytorium UE będą podlegały przepisom restrykcyjnego trzeciego pakietu energetycznego. W przypadku odcinka Nord Stream 2, który będzie przebiegał również poza wodami terytorialnymi Niemiec, warunki prawne jego funkcjonowania będą musiały zostać wynegocjowane przez Berlin i Moskwę. Część dyplomatów, w tym z Polski, podkreśla jednak, że wynik tych negocjacji będzie musiał opierać się na unijnym prawie, nad czym czuwać będzie Komisja Europejska. To właśnie na takich zapisach zależało państwom, które były sceptyczne wobec Nord Stream 2. 

Rola KE w procesie negocjacji została wzmocniona i jeśli efekty rozmów krajów nie będą zdaniem Komisji zgodne z unijnym prawem, to będzie ona mogła odmówić zatwierdzenia umowy i przejąć rokowania. 


– Solidarność europejska wygrała głosami tych wszystkich, którzy poparli w końcowym głosowaniu nowe rozwiązania. Jednocześnie końca dobiegła era zewnętrznych monopolistów, którzy latami narażali część europejskich konsumentów na płacenie dużo wyższych rachunków i zakręcanie kurka z gazem w środku zimy. To dobra wiadomość dla naszych obywateli, przemysłu, szeroko rozumianego bezpieczeństwa – powiedział eurodeputowany Jerzy Buzek (PO), sprawozdawca tej dyrektywy w pracach w PE. 

Jak zaznaczył, wszystkie ostateczne decyzje w sprawie wdrażania tego prawa będą należały do Komisji Europejskiej, a nie państw członkowskich. 

Nowe przepisy dotyczące Nord Stream 2 zostały uzgodnione przez PE i kraje członkowskie

– Reguły dla wszystkich firm zewnętrznych będą też w końcu dokładnie takie same, jak te już obowiązujące każdego dostawcę wewnątrz Unii od 10 lat. Ta dyrektywa, jak i cała nasza unia energetyczna, nie jest bowiem skierowana przeciwko żadnemu krajowi czy dostawcy. Jeśli ktoś ma problem z tymi przepisami, to świadczy to tylko o jego intencjach – ocenił Buzek. 

Zgodnie z obecnym planem łączący Rosję z Niemcami przez Morze Bałtyckie Nord Stream 2 ma być gotowy pod koniec 2019 roku, jednak wiele wskazuje na to, że jego budowa może się opóźnić. Problemem dla Rosjan jest brak zgody na budowę ze strony Danii, co może spowodować konieczność położenia rurociągu na częściowo alternatywnej trasie. To może z kolei oznaczać co najmniej rok opóźnienia. 

Europosłowie PiS sceptyczni wobec dyrektywy ws. Nord Stream 2

Europosłowie PiS są sceptyczni wobec dyrektywy dotyczącej Nord Stream 2. Europoseł Ryszard Czarnecki wskazuje, że regulacje pozostawiają szerokie pole do gry dla Niemców. Dyrektywa może faktycznie zalegalizować Nord Stream 2 - mówi z kolei europosłanka Jadwiga Wiśniewska.

To, co zostało uchwalone, nie jest optymalnym rozwiązaniem. Jest dalekie od ideału, ale jest to na pewno krok naprzód w porównaniu z totalnym bezruchem, w jakim tkwiliśmy przez wiele lat, gdy Niemcy blokowały wszelkie decyzje w tym zakresie.

Stwierdził Ryszard Czarnecki.

– W tym roku znaleziona została pewna forma kompromisu. Z KE uczyniono arbitra, który ma rozstrzygać w oparciu o unijne prawo w kwestiach dotyczących gazociągu. W głosowaniu wstrzymaliśmy się jednak od głosu, uważając, że nie chcemy brać odpowiedzialności za coś, co jest odległe od ideałów, bo UE powinna blokować w ramach solidarności europejskiej takie niemiecko-rosyjskie porozumienia – powiedział europoseł Czarnecki.

Jak dodał, europosłowie PiS nie zagłosowali przeciw, bo dyrektywa w wynegocjowanym kształcie przewiduje pewne instrumenty prawne wobec gazociągu. – Pozostawia jednak dość szerokie pole gry dla Niemców, którzy mogą zaciągać pewne hamulce. W związku z tym podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu się od głosu. Symbolicznie odcięliśmy się trochę od tego, dając do zrozumienia, że te regulacje nie są wyrazem europejskiej solidarności – zaznaczył. 

Prace nad Nord Stream 2 w niemieckim porcie Mukran

Czarnecki dodał też, że jeśli chodzi o przyszłość gazociągu Nord Stream 2, wiele będzie zależało od przyszłej Komisji Europejskiej. – Jeżeli KE będzie zdominowana przez Niemcy, to będzie problem. Jeśli Polska, kraje bałtyckie, kraje skandynawskie, którym najbardziej zleżało na blokowaniu gazociągu, będą miały silny głos, to jest nadzieja, że to my będziemy ten hamulec wobec Nord Streamu zaciągać – powiedział. 

Z kolei europosłanka Wiśniewska oświadczyła, że przegłosowane w czwartek porozumienie w sprawie rynku gazu nie wróży niczego dobrego przyszłości solidarności europejskiej, „która wraz z Nord Stream 2 została zakopana na dnie Bałtyku”. 

– Z całkiem dobrego projektu Komisji została wydmuszka. Dyrektywa, która miała zatrzymać Nord Stream 2, może go faktycznie zalegalizować. Po raz kolejny partykularne cele najsilniejszych państw członkowskich wzięły górę nad interesem całej Unii Europejskiej. Pierwotny pomysł na nowelizację dyrektywy gazowej był dobry. Komisja Europejska chciała, aby prawem unijnym objęty był cały podmorski odcinek Nord Stream 2. Wtedy pojawiłby się m.in. obowiązek otwarcia dostępu do gazociągu dla stron trzecich, rozdzielenie właścicielskie dostawcy gazu od operatora rurociągu oraz ujawnienie taryf. Takie przepisy mogłyby uczynić budowę Nord Stream 2 nieopłacalną – wskazała. 

Jak dodała, po obiecującym początku prac przyszło rozczarowanie. – Najpierw projekt nowelizacji na wiele miesięcy trafił do „zamrażarki” w Radzie UE, z której został wyjęty na początku 2019 r. Następnie w trakcie trójstronnych negocjacji pomiędzy PE, Radą i Komisją wynegocjowano kompromisy, które diametralnie zmieniły pierwotne stanowisko Parlamentu – powiedziała. 

Polska jest jednym z krajów przeciwstawiających się budowie Nord Stream 2

– Przyjęte rozwiązania zakładają po pierwsze, że prawo unijne będzie dotyczyć tylko tej części gazociągu, która przebiega przez wody terytorialne kraju, w którym wchodzi on na ląd - czyli Niemiec w przypadku Nord Stream 2. Odcinki leżące na wodach terytorialnych np. Danii lub Szwecji już prawem unijnym nie będą objęte. Co gorsza, przepisy dają możliwość wyłączenia z zakresu dyrektywy projektów ukończonych przed jej wejściem w życie. Stan na dzisiaj: budowa Nord Stream 2 jest kontynuowana, zbudowano już 1/3 gazociągu i nie ma żadnej pewności, że unijne zasady antymonopolowe na rynku gazu będą obejmowały ten gazociąg – uważa Wiśniewska. 

Ponadto o tym, czy i w jakim zakresie Nord Stream 2 będzie objęty unijnymi przepisami, decydować ma - jak mówi europosłanka - niemiecki urząd regulacyjny wspólnie z Komisją Europejską. – Nie jest to dobry prognostyk na przyszłość, zwłaszcza biorąc pod uwagę siłę niemieckiego lobbingu, która ujawniła się w pełni w trakcie prac nad projektem dyrektywy gazowej – podsumowała. 

Partnerami rosyjskiego Gazpromu w budowie Nord Stream 2 jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell. 

Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej przez Bałtyk z Ust-Ługi w Rosji do Greifswaldu w Niemczech. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku, a w następnym roku Rosja zamierza znacznie ograniczyć przesyłanie gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy na zachód. Projektowi temu sprzeciwiają się Polska, kraje bałtyckie, Ukraina i USA. 

Przez Nord Stream 2 ma być przesyłane 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rurociąg ma biec równolegle do uruchomionego w 2011 roku gazociągu Nord Stream. Partnerami rosyjskiego koncernu Gazprom w tym projekcie są zachodnie firmy energetyczne: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

KW

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj39 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Gospodarka