Ambitne cele polityki klimatycznej Niemiec legły w gruzach. Berlin przyznaje, że realizacja celów klimatycznych wyznaczonych przez UE do 2020 r. byłaby "samobójstwem" przemysłu.
Celem Unii Europejskiej jest redukcja do 2020 roku emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 20 procent w porównaniu z rokiem 1990. Unijna polityka klimatyczno-energetyczna przewiduje ponadto wzrost do 20 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w całkowitym zużyciu energii oraz zwiększenie o 20 proc. efektywności energetycznej.
Niemcy, pod naciskiem środowisk tzw. zielonych, zobowiązały się w 2002 roku do jeszcze bardziej ambitnych celów – zredukowanie emisji aż o 40 procent. W ruchu drogowym, rolnictwie i ogrzewaniu budynków redukcja gazów cieplarnianych miała spaść o 14% w latach 2015-2020. Tymczasem okazuje się, że emisja CO2 w Niemczech, pomimo horrendalnych kosztów zwrotu energetycznego, od 10 lat nie spada, a wszystkie obietnice o jej obniżeniu były fikcją.
W trakcie kampanii wyborczej Angela Merkel była jeszcze bardzo pewna tego, że nowy rząd utrzyma niemieckie cele klimatyczne, ale podczas rozmów koalicyjnych okazało się, że sprawy klimatu i energetyki są, oprócz migracji i transportu, najbardziej kontrowersyjnymi tematami tych negocjacji.
Na daleko idące zobowiązania w dziedzinie ochrony środowiska naciska przede wszystkim partia Zieloni, natomiast CDU, CSU, FDP czy SPD są gotowe spisać restrykcyjną politykę klimatyczną na straty.
Pogrzebanie celu klimatycznego stało się konieczne, ponieważ wielka koalicja w ostatnich latach realizowała zwrot energetyczny w całości podporządkowując go interesom wielkiego przemysłu. Dlatego obniżenie emisji byłoby realne, ale po zamknięciu stalowni, hut aluminium, hut miedzi i innych dużych zakładów.
- Nikt nie jest w stanie zrealizować celów wyznaczonych (przez UE) do roku 2020 bez zamykania przedsiębiorstw, nie tylko wytwarzających energię, lecz także przemysłowych, w Niemczech na tak dużą skalę, że byłoby to równoznaczne z samobójstwem przemysłu – stwierdził Alexander Graf Lambsdorff, polityk FDP.
Przyznał, że niemiecka gospodarka, aby być konkurencyjna, potrzebuje stałych i pewnych dostaw prądu. A także nie może pozbawiać milionów ludzi pracy w imię upierania się przy nierealistycznych celach.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel na konferencji Narodów Zjednoczonych w Bonn w sprawie zmian klimatu przyznała, że przyjęty na konferencji klimatycznej w Paryżu w 2015 roku cel ograniczenia wzrostu temperatury do mniej niż dwóch stopni Celsjusza "nie zostanie w obecnej sytuacji osiągnięty". Jak podkreśliła, "nawet gdyby w Niemczech nie było już w ogóle emisji CO2, to i tak w skali globalnej temperatura zwiększy się o ponad dwa stopnie".
- Musimy dbać o intensywny rozwój napędu elektrycznego i innych alternatywnych napędów – zadeklarowała, dodając, że należy również obudzić "śpiącego olbrzyma" poprzez zajęcie się kwestią ocieplania budynków.
Niewykluczone, że aby sprostać unijnym wymaganiom, Berlin będzie musiał kupić certyfikaty emisji od Polski. A te są coraz bardziej restrykcyjne. Od 2021 poprzez unijne konkluzje BAT (czyli Best Avalaible Technologies) do dyrektywy o emisjach przemysłowych (IED), europejska energetyka ma emitować mniej rtęci, chloru, związków azotu i siarki.
- Przygotowujemy się na to, by kupić prawa do emisji w innych krajach członkowskich UE, które mają nadwyżki - oświadczył rzecznik ministerstwa ochrony środowiska w Berlinie. Możliwe, że nastąpi to już w 2019 r. W grę wchodzi Polska, Bułgaria lub Czechy.
Okazuje się bowiem, że Polska, mimo gospodarki opartej na węglu, cele, do jakich się zobowiązała, osiągnęła z nawiązką. Dlatego może sprzedać Niemcom prawa do emisji gazów w formie specjalnych certyfikatów. Nie wiadomo na razie, które niemieckie ministerstwo miałoby sfinalizować taką transakcję: finansów, komunikacji, rolnictwa czy ochrony środowiska.
Organizacja ekologów WWF mówi o fatalnym sygnale pod adresem innych państw i utracie wiarygodności przez kraj Angeli Merkel. Bogate Niemcy, które dotąd głośno wzywały inne państwa do wypełniania unijnych zobowiązań, w zakresie realizacji polityki klimatycznej stoją daleko za krajami, które upominały.
Kolejny szczyt w sprawie zmian klimatu odbędzie się w grudniu 2018 w Katowicach.
Źródło: dw.com, PAP
ja
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Gospodarka