Prezydent Donald Trump zatwierdził nowe, wysokie cła na importowane do USA panele słoneczne; chce w ten sposób chronić rodzimych producentów.
Na większość importowanych do USA paneli słonecznych nałożono 30-procentowe cło - ze skutkiem natychmiastowym, przy czym ma ono stopniowo spadać i zostać zniesione po czterech latach. Taryfy dotyczą także dużych pralek. W ich przypadku jest to cło do 50 proc., które ma być zniesione po trzech latach.
Decyzja Trumpa o cłach realizuje rekomendację komisji ds. handlu międzynarodowego USA, która uważa, że napływ tanich produktów z Azji uderza w produkcję krajową. Według komisji, import krzemowych ogniw fotowoltaicznych do USA wzrósł między 2012 a 2016 rokiem o blisko 500 proc.
Posunięcie to "będzie korzystne dla naszych konsumentów i stworzymy mnóstwo miejsc pracy" - oświadczył Trump. Decyzja USA wywołała reakcję ze strony Chin i Korei Płd. Pekin i Seul potępiły decyzję, a Seul zapowiedział złożenie skargi do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Korea Południowa zwróci się do USA, by "złagodziły i wycofały" podjęte środki i też będzie bronić swoich praw na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Zmiana amerykańskiej polityki energetycznej
Zdaniem specjalistów, zatwierdzenie taryf to kolejny krok pokazujący zmianę amerykańskiej polityki energetycznej. Pierwszym sygnałem były zapowiedzi administracji Trumpa o wycofaniu USA z Porozumienia Paryskiego, które dotyczyło działań mających zapobiec zmianom klimatu.
USA wychodzi z porozumienia paryskiego
Krytykujący decyzję Trumpa twierdzą, że utrudni ona rozwój amerykańskiego biznesu OZE. Według nich nowe prawo „upośledzi” przemysł wart 28 mld dolarów, bo cła dotkną amerykańskie firmy, które kupują poza granicami USA komponenty do produkcji paneli. Z danych branży wynika, że tylko w tym roku w zatrudniającym 260 tys. osób sektorze z powodu taryf zniknie nawet 23 tys. miejsc pracy.
Zwolennicy cła twierdzą, że nowe prawo dotknie w największym stopniu azjatyckich wytwórców (chińskich), którzy sprzedawali panele i części do nich po dumpingowych cenach. - Zapotrzebowanie na panele będzie nadal, bo czysta energia słoneczna jest wciąż poszukiwana. Jednak ci, którzy nieuczciwie konkurowali z amerykańskimi wytwórcami, zostali ukarani - tłumaczą zwolennicy taryf.
Wojna handlowa
"Świeżo po zwycięstwie" w sprawie zakończenia zawieszenia działalności rządu USA (tzw. shutdown) prezydent Trump zadecydował się rozpocząć obiecywaną wojnę z importem – ocenia „The Wall Street Journal”. Według amerykańskiego dziennika, powodem wprowadzenia taryf jest chęć pomocy niewypłacalnym firmom - chińskiemu Suiva, niemieckiemu SolarWorld Americas oraz amerykańskiemu Whirlpoolowi.
Od przemysłu solarnego zależy 260 tys. miejsc pracy w USA - odnotowuje "WSJ". Powołując się na przedstawicieli branży wskazuje, że tylko w bieżącym roku cła wpłyną na 23 tys. z nich, a ceny produktów wzrosną. Uzasadniając cła wyłącznie kwestią konkurencji, prezydent USA "zaprasza inne kraje, aby zrobiły to samo dla swoich firm" - ocenia. Według "WSJ", Trump jest w błędzie, jeśli myśli, że nowe cła zabolą Chiny.
Z kolei brytyjski "Financial Times" wskazuje, że narracja Trumpa jest "oczywista". Amerykański prezydent realizuje, nawet "kosztem ryzyka rozpoczęcia wojny handlowej", swoją obietnicę "działania spoza podręcznika" i "ukarania Chin za wrzucanie tanich produktów na rynek amerykański" - komentuje dziennik. Decyzja Trumpa to "błąd taktyczny", cła nie są wymierzone w Chiny, tylko dotyczą importu z wielu państw. Przypomina, że podobne taryfy wprowadzali również poprzedni amerykańscy prezydenci: Barack Obama na opony, a George W. Bush - na stal.
źródło: PAP, wnp.pl
KJ
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Gospodarka