Związkowcy z kopalni Krupiński bronią jej przed likwidacją. Chcą powołać spółkę pracowniczą. Produkcja węgla może być opłacalna - argumentują.
Kopalnia Krupiński została przeniesiona do Spółki Restrukturyzacji Kopalń z końcem marca tego roku (wcześniej należała do Jastrzębskiej Spółki Węglowej), a głównym powodem tej decyzji miały być duże straty ponoszone przez nią w ostatnich latach. Przeniesienie aktywów Krupińskiego do SRK jest w praktyce równoznaczne z likwidacją kopalni.
Związkowcy, którzy próbowali nie dopuścić do realizacji tej decyzji argumentowali, że straty wynikają z kosztów rozpoczętych, a nie ukończonych inwestycji. Twierdzili oni również, że przy relatywnie niewielkich nakładach inwestycje te można dokończyć, a dzięki temu kopalnia będzie mogła kontynuować wydobycie.
Prof. Krystian Probierz poproszony w marcu o komentarz do decyzji o likwidacji Krupińskiego mówił z goryczą, że sam jest tylko profesorem i nie wszystko rozumie, ale na pewno nie podjąłby takiej decyzji. Jego zdaniem, zasoby przemysłowe kopalni można szacować na 72 mln ton i możliwe jest opłacalne wydobycie węgla. Zwracał też uwagę, że w przeszłości podobna była historia kopalni Dębieńsko, która została zlikwidowana, a obecnie australijska firma Prairie Mining stara się ponownie uruchomić w niej wydobycie.
Zobacz: Z nowym właścicielem kopalnia może być znów opłacalna?
Decyzja o przeniesieniu kopalni do SRK została jednak zrealizowana, ale związkowcy nadal nie rezygnują i chcą powołać spółkę pracowniczą, która kontynuowałaby wydobycie w kopalni Krupiński. To zresztą nie jedyna kopalnia, którą chcą reaktywować. Podobny plan mają wobec kopalni Makoszowy, w której wydobycie zostało wstrzymane z końcem ubiegłego roku.
Ministerstwo energii wielokrotnie podtrzymywało swoją opinię o konieczności zamknięcia kopalni Krupiński, w związku z tym trudno oczekiwać, żeby teraz zmieniło zdanie. Wyrażenie zgody na przejęcie obiektu przez spółkę wiąże się dla ministerstwa z pewnym ryzykiem. Jeśli spółka pracownicza osiągnie sukces i będzie wydobywała węgiel z zyskiem okaże się, że to broniący kopalni górnicy i prof. Probierz mieli rację, a nie ministerstwo uzasadniające swoją decyzję szczegółowymi analizami.
Zdecydowana odmowa ministerstwa wobec propozycji związkowców też nie wchodzi w grę, gdyż mogłaby wywołać ostry konflikt ze związkami, których resort stara się unikać. Możliwe więc, że przed spółką pracowniczą będą mnożone bariery administracyjne, które cały proces będą przeciągały w czasie aż do momentu, kiedy górnicy zostaną skutecznie zniechęceni do swojego pomysłu. Zapowiedzią takiego podejścia może być niedawna wypowiedź wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego dla PAP. - Nie twierdzę, że nie ma pomysłu (...), ale czy wiemy coś więcej poza tym, że ktoś ma pomysł? (...). Czy jest akt powołania spółki pracowniczej? Ministerstwo go nie ma. Czy jest biznesplan? Czy pracownicy na tej kopalni wyrazili wolę, że chcą być w tej spółce pracowniczej? – pytał wiceminister w rozmowie z agencją.
Zobacz też: Dziwne przypadki kopalni Krupiński
AB
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Gospodarka