Zdaniem Jerzego Buzka, plany budowy gazociągu Nord Stream 2 są nie do pogodzenia z założeniami bezpieczeństwa energetycznego zapisanymi w Unii Energetycznej.
Jerzy Buzek, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, a obecnie przewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii europarlamentu podczas wczorajszej debaty na temat Nord Stream 2 podkreślił, że gazociąg ten "przeczy prawdziwej dywersyfikacji dostaw gazu, w związku z czym zagraża naszemu bezpieczeństwu, powoduje wzmocnienie jednego dostawcy”. Buzek zaznaczył też, że chciałby wiedzieć, kto poniesie polityczną odpowiedzialność za wyłącznie którychś z obecnie funkcjonujących rurociągów gazowych ze wschodu na zachód.
- Mamy absolutne przekonanie, że to nie jest projekt czysto komercyjny, chociażby z punktu widzenia odpowiedzialności za przyszłe bezpieczeństwo krajów unijnych i jako taki musi być poważnie traktowany przez instytucje europejskie i rządy europejskie - oświadczył Jerzy Buzek.
Zasadność budowy podważył też uczestniczący w debacie Marosz Szefczovicz, zastępca przewodniczącego Komisji Europejskiej. Oświadczył on, że także morska część gazociągu Nord Stream 2 będzie podlegała rygorom III pakietu energetycznego, nakazującego udostępnienie infrastruktury stronom trzecim, jak również oddzielenie zarządzania gazociągiem i sprzedaży gazu. - Prawo UE odnosi się co do zasady również do infrastruktury przebiegającej przez terytoria morskie będące w jurysdykcji państw członkowskich, włączając w to ich strefy ekonomiczne - podkreślał komisarz.
Marosz Szefczovicz zaznaczył, że kwestia budowy nowych nitek gazociągu Nord Stream 2 wychodzi poza dyskusje prawne. Jak zaznaczył, planowany gazociąg może wpłynąć na krajobraz unijnego rynku gazu przez to, że nie dopuści do niego nowych źródeł dostaw, czy dostawców. Przypomniał, że zwiększy on też zdolności przesyłowe z Rosji do UE.
- Dywersyfikacja źródeł energii, dostawców i dróg dostaw jest kluczowa, by zapewnić bezpieczne i odporne na kryzysy dostawy dla Europejczyków. Nord Stream 2, tak jak jest planowany, nie spełnia tych warunków" - wskazał Szefczovicz. Zwrócił również uwagę, że Nord Stream 2 może stanowić zagrożenia dla przesyłu gazu innym gazociągami w tym przez Polskę i Ukrainę.
Reagan ostrzegał
Spór o konsekwencje budowy Nord Stream 2 i wcześniejszy wywołany planami budowy dwóch pierwszych nitek gazociągu bałtyckiego to powtórka z historii, o której rzadko się wspomina. W latach 80. przeciwko budowie gazociągu „Braterstwo” z Rosji do Niemiec zdecydowanie oponował ówczesny amerykański prezydent Ronald Reagan. O sporze na łamach Financial Timesa w 2014 roku pisał amerykański dyplomata Allan Wendt.
Prace nad planami budowy gazociągu transportującego surowiec ze złoża Jamburg do Niemiec rozpoczęły się pod koniec lat 70., a na początku lat 80. banki niemieckie, francuskie i japońskie zorganizowały finansowanie inwestycji. Budowa trwała w latach 1982-1984.
Administracja prezydenta Reagana podkreślała, że taka inwestycja może nadmiernie uzależnić Europę Zachodnią od Związku Sowieckiego, a to z kolei może wywołać poważne konsekwencje polityczne i ekonomiczne. W tej sprawie wielokrotnie spotykali się prezydent Reagan i ówczesny niemiecki kanclerz Helmut Schmidt. Amerykanie przekonywali, że Europa może korzystać z innych, bardziej wiarygodnych źródeł gazu, w tym norweskich i algierskich. Niemcy przekonywały z kolei, że Algieria nie może być uznana za wiarygodnego dostawcę. Gdy zabiegi dyplomatyczne okazały się bezskuteczne, Amerykanie nałożyli sankcje na wszystkie firmy, które zdecydowałyby się zaangażować w inwestycję. Prezydent Reagan miał wówczas powiedzieć: „Cóż, mogą mieć swój cholerny gazociąg, ale bez amerykańskiego wyposażenia i amerykańskiej technologii”.
Z dzisiejszej perspektywy z pewnością można dyskutować, czy Amerykanie dbali o niezależność Europy od Związku Sowieckiego, czy bardziej pilnowali swojego interesu, ale niewątpliwie obawy prezydenta Reagana w pełni się potwierdziły.
źródła: PAP, Financial Times, Renew America
AB
Inne tematy w dziale Gospodarka