Podczas niedawnej debaty w Bundestagu ws. Nord Stream 2, zorganizowanej przez partię Zielonych, dominowała krytka tej inwestycji. Powodem jest kwestia uzależnienia Niemiec i Europy od węglowodorów. Zieloni chcą zwrotu w stronę energetyki odnawialnej.
Wysłuchanie odbyło się 22 lutego, a zorganizowały je frakcja Zielonych w Bundestagu i delegacja tej partii w Parlamencie Europejskim. W zaproszeniu do udziału, opublikowanym na stronie Związku 90/Zielonych, organizatorzy podkreślali, że ewentualne sfinalizowanie budowy nowego gazociągu na Bałtyku będzie miało zasadniczy wpływ na rynek gazu w Europie, a Nord Stream 2 może oznaczać koniec transportu gazu istniejącymi już gazociągami, szczególnie gazociągiem Braterstwo biegnącym przez Ukrainę.
Aktualizacja (październik 2017): Nord Stream 2 bez poparcia Niemiec? Przyszli koalicjanci przeciwni
Po takim wprowadzeniu można było się spodziewać, że krytyczne opinie na temat Nord Stream 2 będą przeważały w trakcie dyskusji nad projektem Gazpromu i europejskich firm, mimo że doszło do niej w parlamencie niemieckim. Reprezentanci tego kraju dotąd albo unikali jednoznacznych deklaracji w tej sprawie, albo wypowiadali się o niej zdecydowanie przychylnie. Rozmówca Salon24.pl, który uczestniczył w debacie, podkreśla jednak, że Zieloni są jedynym ugrupowaniem politycznym w Niemczech, które głośno wyraża negatywną opinię o Nord Stream 2, a dodatkowo trudno stwierdzić, czy wewnątrz ugrupowania nie ma różnic zdań na ten temat.
Jednocześnie Zieloni niechętnie widzą Polaków przyłączających się ich sprzeciwu. Wynika to ze źródeł krytyki. Zieloni podkreślają przede wszystkim to, że budowa Nord Stream 2 będzie utrzymywać Niemcy i Europę w uzależnieniu od węglowodorów, zamiast zwrócić ją jeszcze bardziej w stronę energetyki odnawialnej. Polska zaś - ze swym przywiązaniem do węgla - jest przez nich postrzegana jako jeden z głównych hamulcowych transformacji energetycznej w Unii Europejskiej.
Według naszego rozmówcy, Zieloni dostrzegają konsekwencje geopolityczne oraz ekonomiczne wynikające z inwestycji Gazpromu, ale mają one dla nich znaczenie drugorzędne wobec problemu zużycia gazu i węglowodorów w ogóle. W dyskusji często padał też argument, że niemiecka sieć gazowa nie jest dostosowana do odbioru 110 mln metrów sześciennych gazu rocznie w Greifswaldzie i w razie budowy Nord Stream 2 konieczna byłaby również rozbudowa infrastruktury w samych Niemczech, a to oczywiście spotyka się także z niechęcią Zielonych.
W trakcie dyskusji pojawiały się też opinie, że konieczność przebudowy niemieckiej infrastruktury lądowej oznacza, że Nord Stream 2, jeśli jego zwolennicy przeforsują tę inwestycję, może być wybudowany nie w 2019 roku, jak to jest planowane, ale nie wcześniej niż w 2023 lub 2024 roku, a wówczas sytuacja na rynku gazu może być już całkowicie odmienna od dzisiejszej.
AB
© Salon24.pl S.A.
Artykuł chroniony prawem autorskim. Obowiązek podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Gospodarka