Polska jest jednym z siedmiu krajów UE najbardziej opóźnionych w dekarbonizacji energii elektrycznej. Fot. Shutterstock
Polska jest jednym z siedmiu krajów UE najbardziej opóźnionych w dekarbonizacji energii elektrycznej. Fot. Shutterstock

Najbrudniejsza energia w UE jest w Polsce

Redakcja Redakcja Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 107

Think tank klimatyczny Ember wydał raport pokazujący, jak będzie wyglądać miks energetyczny krajów unijnych w perspektywie najbliższej dekady. Zanalizował ich Krajowe Plany dla Energii i Klimatu (tzw. NECP). Zaskoczenia nie ma. Jesteśmy w niechlubnej czołówce.

Z analizy Ember wynika, że polska energetyka będzie najbrudniejsza we Wspólnocie ze względu na powolne obniżanie węgla w energetyce (dziś produkujemy z niego ok. 70 proc. prądu). W ubiegłym miesiącu Komisja Europejska oceniła wszystkie plany klimatyczne państw członkowskich. Niestety, nasze cele zostały ocenione jako „nieambitne”. W swej ocenie KE napisała, że nasz kraj tylko częściowo wprowadził do dokumentu oczekiwane i wymagane już wcześniej poprawki do dokumentu (jego pierwszą wersję kraje członkowskie miały obowiązek przedstawić do końca 2018 roku).  

Niewątpliwie zmianę podejścia wymusi przyjęcie nowego unijnego celu redukcji emisji CO2 w porównaniu do poziomów 1990 r. (obecnie dyskutowane podniesienie celu z 40 proc. do minimum 55 proc. w perspektywie 2030 r.) - zapewne zdarzy się to w przyszłym roku. Co do zasady plany klimatyczno-energetyczne poszczególnych krajów powinny po zsumowaniu zapewniać realizację celu klimatycznego przyjętego przez UE. Dotychczasowe oceny odnosiły się do obowiązującego wciąż celu 40 proc. redukcji do roku 2030.

- Jeśli pójdziemy drogą aktualnych strategii dla energetyki, to w 2030 r. na tle innych państw UE Polska będzie miała system energetyczny z poprzedniej epoki. To nie jest „transformacja energetyczna prowadzona w bezpiecznym tempie”, jak przedstawia ją rząd, tylko kurs na utrwalenie technologicznego zapóźnienia energetyki, wzrost cen energii i rosnącą zależność od importu – ocenia ekspertka ds. klimatu Izabela Zygmunt z Polskiej Zielonej Sieci. Jej zdaniem mało ambitne polskie plany uzasadnia się wysokimi kosztami zeroemisyjnej transformacji tak, jakby wymagała ona odebrania pieniędzy szkołom czy szpitalom. W rzeczywistości rząd aktywnie stara się o możliwość wydania polskich środków budżetowych na podtrzymanie przy życiu nierentownych kopalń, a środków z nowych funduszy unijnych – na uzależnienie się od nowego paliwa kopalnego, czyli gazu. Warto przypomnieć, że w ostatnim porozumieniu górniczym rząd zobowiązał się do dogadania z Brukselą (nikt nie wie, na jakiej podstawie) co do możliwości dotowania nierentownych kopalń Polskiej Grupy Górniczej do czasu wygaszenia jej kopalń – ostatnia w PGG ma działać do 2049 r.

- Jednocześnie rząd nie robi właściwie nic, by stworzyć regulacje, które umożliwiłyby prywatne inwestycje w czystą energetykę. Nadal nie mamy nowelizacji ustawy odległościowej dla energetyki wiatrowej. Regulacje o spółdzielniach energetycznych sprawiają, że ich zakładanie jest pozbawione ekonomicznego sensu, chociaż gdzie indziej to bardzo korzystny model wytwarzania energii. Ambicje indywidualnych prosumentów hamuje system opustu, regulacje dla klastrów energii nie są realnym wsparciem, a istnienia magazynów energii przepisy w zasadzie nie przewidują. W takim otoczeniu regulacyjnym transformacja zgodna z unijnymi celami faktycznie może wydawać się trudna, ale nie jest to jakaś zewnętrzna, obiektywna okoliczność, tylko skutek prowadzonej przez Polskę polityki – ocenia Izabela Zygmunt.

Co na podstawie krajowych planów klimatyczno-energetycznych możemy wywnioskować o unijnym sektorze energetycznym w 2030 roku i dlaczego Polska zostaje w tyle?

Polska jest jednym z siedmiu krajów UE najbardziej opóźnionych w realizacji planu dekarbonizacji energii elektrycznej do 2030 roku – wynika z analizy Ember. 

W 2030 roku Polska będzie miała najbardziej zanieczyszczoną sieć elektroenergetyczną w UE ze względu na duże uzależnienie od paliw kopalnych, zwłaszcza węgla, będzie też odpowiadać za ponad 40 proc. produkcji energii elektrycznej z węgla we Wspólnocie. Poziom wykorzystania odnawialnej energii elektrycznej w Polsce w nadchodzącym dziesięcioleciu będzie poniżej średniej dla UE. Planowane nowe reaktory jądrowe nie zostaną uruchomione w nadchodzącym dziesięcioleciu, czyli nie przyczynią się do dekarbonizacji energii elektrycznej w latach 20. XXI wieku.

W 2030 roku Polska będzie odpowiadać za około 22 proc. emisji sektora energetycznego w UE-27 i będzie drugim największym emitentem w tym sektorze.

A kto oprócz nas będzie wciąż energetycznym brudasem? Czechy, Bułgaria, Niemcy, Belgia, Rumunia oraz Włochy.

W całej UE za dekadę 40 proc. energii elektrycznej będzie wytwarzane z wiatru i słońca, a prym będą wieść Dania, Holandia i Hiszpania, których celem jest ponad 60 proc. udział tych źródeł w ich miksach. Mimo to udział paliw kopalnych wciąż będzie duży, w związku z czym Europa nie jest na razie na najlepszej drodze do wycofywania się z węgla zgodnie z klimatycznym porozumieniem paryskim z 2015 r. Dodatkowo emisje generować będzie spalanie gazu – oczywiście mniej emisyjnego niż węgiel kamienny i brunatny, ale jednak będącego paliwem kopalnym.

- Ustalenia najnowszego raportu Ember są przede wszystkim przestroga przed wdrażaniem jedynie mało ambitnych zmian w strategii dekarbonizacji polskiej gospodarki. W najnowszym projekcie Polityki Energetycznej Polski do 2040 widać że rząd już podejmuje działania, aby Polska w 2030 r. nie była na ostatnim miejscu w wyścigu dotyczącym dekarbonizacji sektora energii elektrycznej – uważa Zofia Wetmańska, analityczka ds. klimatu, WiseEuropa. - Jednak, jak potwierdzają wyniki raportu Ember, przy obecnym obciążeniu systemu energią pochodzącą z paliw kopalnych, różnica do nadrobienia pomiędzy pozostałymi graczami jest zbyt wielka, by móc sobie pozwolić na zaproponowane w dokumencie, połowiczne rozwiązania. Konieczne jest więc wdrożenie dodatkowych działań, w tym m.in. odblokowanie energetyki wiatrowej na lądzie, i dostosowanie strategii niskoemisyjnej transformacji do nowych celów redukcji emisji dwutlenku węgla proponowanych przez KE – 55 proc. w 2030 r. - wylicza.

A jak Ember ocenił innych?

Belgia jest jednym z dwóch krajów UE, w których emisje z sektora energetycznego rosną między 2018 a 2030 r. W tym okresie kraj ten planuje największy wzrost wytwarzania energii elektrycznej z gazu, co jest spowodowane wycofywaniem się z energetyki jądrowej.

W Bułgarii zależność od paliw kopalnych między 2018 a 2030 r. praktycznie się nie zmieni, a wykorzystanie źródeł zielonych będzie jednym z najniższych w UE.

Czechy będą wciąż produkować 1/3 energii z węgla i podobnie jak Bułgarzy będą w ogonie produkcji prądu z wiatru czy słońca. Niemcy będą z kolei odpowiadać za ok. 30 proc. emisji gazów cieplarnianych z sektora elektroenergetycznego UE. Będą też odpowiadać za 1/3 produkcji prądu z węgla w całej wspólnocie.

Do 2030 r. Włochy będą trzecim największym emitentem w sektorze energetycznym, odpowiedzialnym za około 10 proc. emisji z sektora energetycznego w UE. Będzie to jeden z krajów UE najbardziej uzależnionych od paliw kopalnych, w tym głównie gazu.

Rumunia z kolei planuje jeden z najniższych wskaźników wykorzystania odnawialnej energii elektrycznej w UE w nadchodzącej dekadzie.


Autor: Karolina Baca-Pogorzelska


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj107 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (107)

Inne tematy w dziale Gospodarka