Aspirowanie do miana pierwszego kontynentu neutralnego dla klimatu – tak najprościej można określić plany Unii Europejskiej do 2050 r., które zakładają, że Wspólnota może emitować tyle gazów cieplarnianych, ile umie zredukować.
- Zapobieżenie niebezpiecznej zmianie klimatu, zgodnie z zapisami Porozumienia Paryskiego, wymaga ścięcia emisji CO2 o połowę do 2030 roku i do zera do 2050 roku – mówi Marcin Popkiewicz z Naukaoklimacie.pl. W Polsce rząd podpisał we wrześniu 2020 r. porozumienie z górnikami zakładające koniec fedrunku w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej w 2049 r. Sęk w tym, że finansowanie energetyki węglowej zgodnie z unijnymi zgodami mamy zagwarantowane do 2040 r. Do wtedy bowiem legalnie działa u nas rynek mocy, czyli mechanizm, który pozwala na płacenie producentom energii elektrycznej nie tylko za jej wytwarzanie, ale również za gotowość do niego w szczycie. Czyli wspomaganie nowych mocy, które w Polsce dotychczas oznaczały właśnie węgiel, z którego produkujemy wciąż ok. 70 proc. energii elektrycznej, a wedle rządowych założeń udział tego paliwa w miksie energetycznym w 2040 r. ma spaść do jedynie 11 proc. To nie spodobało się górnikom, którzy do piątku i czasu podpisania porozumienia przez kilka dni protestowali pod ziemią. Ale czy porozumienie rządu z górniczymi związkami zawodowymi wpisuje się w koncepcję Zielonego Ładu?
- Z punktu widzenia najlepszej wiedzy naukowej o konsekwencjach zmiany klimatu oraz punktach krytycznych ziemskiego systemu klimatycznego to i tak "jazda po bandzie" i podejmowanie poważnego klimatycznego ryzyka – mówi Popkiewicz. - Biorąc pod uwagę, że emisje krajów Zachodu w ogólności, a Polski w szczególności, przez dekady były wyższe od średniej światowej, a także, że kraje te mają zasoby technologiczne, finansowe i organizacyjne, ich redukcje emisji powinny zostać przeprowadzone szybciej niż krajów Globalnego Południa. Ponadto, najszybciej powinny być redukowane spalanie węgla - najbardziej emisyjnego paliwa kopalnego. Z tych powodów kraje UE powinny odejść od węgla w ciągu dekady, a najpóźniej kilkunastu lat. Data 2049 jest więc całkowicie nieadekwatna – dodaje.
Warto przypomnieć, że w ramach zwiększania ambicji klimatycznych, co zresztą zapowiadała szefowa KE Ursula von der Leyen ubiegając się o swoje obecne stanowisko, zmieniany będzie cel klimatyczny na rok 2030. Dotychczasowy zakładał, że za 10 lat redukcja emisji CO2 w porównaniu z poziomiem z 1990 r. wyniesie 40 proc., jednak teraz UE chce, by to było 55 proc. (ostateczne decyzje zapadną na unijnym szczycie w październiku lub w grudniu tego roku – tak zakłada porozumienie z ostatniego, lipcowego szczytu europejskiego).
- Wiele jest krajów, dla których te cele są tak samo trudne lub trudniejsze do osiągnięcia. Klasycznym przykładem jest Słowacja – z 12 proc. PKP z sektora produkcji samochodów, gdzie zatrudnionych jest 80 tys. pracowników, przy liczebności kraju na poziomie 6 mln obywateli. Elektryfikacja transportu oznacza rewolucję przemysłową i kompletną zmianę w przemyśle motoryzacyjnym i redukcję miejsc pracy. My mamy górników, Słowacy pracowników sektora motoryzacyjnego - i jest ich tam wielokrotnie więcej w porównaniu do liczby ludności – mówi Marcin Korolec, były minister środowiska. - Jestem przekonany, że dyskusja wokół neutralności klimatycznej, zielonej odbudowy i Zielonego Ładu jest w tej prezydencji najbardziej fundamentalnym obszarem integracji i ten proces będzie postępował bardzo szybko i się konkretyzował. Pytanie o ambicje klimatyczne jest de facto dziś pytaniem o integrację europejską – dodaje.
Warto jednak zastanowić się, jak Zielony Ład wpisuje się w globalną politykę klimatyczną, biorąc pod uwagę, że cała UE odpowiada jedynie za ok. 11 proc. światowej emisji CO2.
- W polityce klimatycznej warto sobie stawiać cele, ale te możliwe do spełnienia. Doskonale pamiętamy wszyscy rok 2008, pakiet klimatyczny i deklarację 3x20 o tym, że na koniec 2020 r. m.in. 20 proc. energii elektrycznej będzie pochodzić z odnawialnych źródeł energii. Znam co najmniej dwa państwa, i nie mam tu na myśli Polski, które tego celu nie osiągnęły samodzielnie, ale dokonały transferu statystycznego po prostu go kupując. Pytanie więc o uczciwość i sens takich ustaleń. Polityką klimatyczną musi jednak kierować rozsądek. A my jako Polska musimy mieć indywidualną ścieżkę w osiąganiu ambitnych celów. To co jest dobre dla Francji, Holandii czy Niemiec niekoniecznie musi być dobre dla Polski – ocenił w rozmowie z Biznesalert.pl minister Paweł Sałek, doradca prezydenta RP ds. klimatu.
Komentarze
Pokaż komentarze (29)