Amerykański Kongres uchwalił nowe sankcje na firmy budujące gazociag Nord Stream 2. Mogą wykoleić ten rosyjsko-niemiecki projekt.
Zgodnie z poprawką, restrykcjami objęte mogą zostąć firmy europejskie nie tylko bezpośredio zaangażowane w budowę rurociągu - jak było to do tej pory - ale też np. firmy ubezpieczające statki używane do konstrukcji podwodnego gazociągu, porty je serwisujące i firmy certyfikację umożliwiające rozpoczęcie działanie gazociągu.
Niemiecki deputowany i szef komisji ds. energii w Bundestagu Klaus Ernst (Lewica) zaapelował do amerykańskich kongresmenów o porzucenie pomysłu. W liście otwartym Ernst napisał m. in., że liderzy Kongresu "jako wybrani przedstawiciele narodu amerykańskiego bez wątpienia sprzeciwiliby się wszelkim próbom ingerowania w wewnętrzne sprawy Teksasu, Wisconsin czy Pensylwanii". Apelował: Europa z kolei oczekuje, że będziecie szanować decyzje podejmowane demokratycznie w Unii Europejskiej. Fragmenty listu opublikował niemiecki dziennik "Süddeutsche Zeitung".
Jak podał niemiecki portal dw.com, Ernst domagał się też, by wezwać do MSZ amerykańskiego ambasadora i potępić plany sankcji jako "nieprzyjazny akt". Jego zdaniem, do działania powinna włączyć się Komisja Europejska.
Teraz restrykcjami ma się zająć Senat, gdzie poprawka ma poparcie i Republikanów i Demokratów. Jeśli Senat ją przyjmie, będzie to kolejny już ruch ze strony Waszyngtonu wzmacniający presję na europejskich partnerów Gazpromu. W ubiegłym tygodniu Departament Stanu zapowiedział zniesienie zapisów chroniących przed obecnymi sankcjami firmy, które zainwestowały w projekt jeszcze przed wprowadzeniem restrykcji - chodzi o pięciu europejskich partnerów Gazpromu, które wyłożyły ok. połowy kosztów wartej 11 mld dolarów inwestycji.
Ogłaszając zmiany, sekretarz stanu USA Mike Pompeo stwierdził, że pomaganie w "rosyjskich szkodliwych projektów wpływu nie będzie tolerowane" i polecił zaangażowanym firmom, by "wyszły, lub zmierzyły się z konsekwencjami".
Budowa gazociągu - jej koniec początkowo planowano na koniec 2019 r. - jest już w końcowej fazie; do ukończenia zostało mniej niż 10 proc. z liczącej ponad 1200 km rury. W rezultacie pierwszej rundy sankcji USA uchwalonych w grudniu 2019 budowa została wstrzymana po tym, jak z inicjatywy wycofała się firma Allseas.
Zdaniem Wojciecha Jakóbika, analityka ds. energii i redaktora naczelnego portalu BiznesAlert.pl, projekt może jednak powstać nawet pomimo sankcji, choć wciąż "nie ma gwarancji, że będzie on pracował albo przynosił oczekiwane korzyści". - Uderzenie w firmy budujące i ubezpieczające może opóźnić projekt i uniemożliwić dostawy, podobnie jak uderzenie w kredytobiorców i klientów - mówi Jakóbik, choć zaznacza, że ostateczny rezultat rozgrywki trudno jest przewidzieć.
BG
Komentarze
Pokaż komentarze (51)