Prezydent USA Donald Trump zapowiedział natychmiastowe podpisanie ustawy o budżecie Pentagonu na rok 2020. Do projektu wpisano sankcje na firmy budujące gazociąg Nord Stream 2. Niemieccy politycy wyrażają oburzenie, a operator NS2 chce układać gazociąg zimą, by zdążyć przed wprowadzeniem sankcji.
Projekt budżetu obronnego przyjęła już Izba Reprezentantów USA, teraz trafi pod głosowanie do Senatu, a potem do podpisu prezydenta Trumpa. Projekt przewiduje m.in. sankcje na firmy budujące Nord Stream 2, łączący Rosję i Niemcy przez Morze Bałtyckie. Zawiera również zapis, który "zabrania rządowi USA uznania aneksji Krymu przez Federację Rosyjską".
O wpisanie sankcji na Nord Stream 2 do ustawy o budżecie Pentagonu zabiegał m.in. republikański senator Ted Cruz. Podkreśla on, że w Kongresie i rządzie USA panuje ponadpartyjny konsensus, że "USA muszą zatrzymać rosyjski Nord Stream 2".
Sankcje - jak utrzymuje - "mają karać firmy zaangażowane w budowę gazociągu". - Dzięki temu zapewnimy bezpieczeństwo energetyczne Europy" i powstrzymamy (prezydenta Rosji Władimira) Putina przed wykorzystaniem miliardów dolarów w celu napędzania rosyjskiej agresji - oznajmił Cruz.
Szef MSZ Niemiec Heiko Maas skrytykował na Twitterze decyzję Izby Reprezentantów. "O europejskiej polityce energetycznej decyduje Europa, a nie USA. Bezwzględnie odrzucamy ingerencję zewnętrzną i sankcje o zasięgu eksterytorialnym" - napisał szef niemieckiej dyplomacji.
- Za chwilę będziemy zamykać elektrownie węglowe i atomowe. Potrzebujemy gazu – mówił Maas w telewizyjnym wywiadzie. Zapewnił też, że niemiecka dyplomacja próbuje lobbować w Waszyngtonie za zmianą decyzji senatorów. Zatem projekt, który w ocenie Niemców był dotąd nazywany "czysto biznesowym" zmienił status na "polityczny".
- Stany Zjednoczone cofnęły się wreszcie do czasów Dzikiego Zachodu, gdzie obowiązuje tylko prawo silniejszego. Jeśli sankcje są teraz stosowane również wobec sojuszników, to czekają nas ciężkie czasy. Ci, którzy tak postępują, wkrótce nie będą mieli żadnych sojuszników. Europa nie może i nie da się zaszantażować, żeby kupować brudny amerykański gaz skroplony - powiedział z kolei inny polityk SPD, Carsten Schneider w rozmowie z tygodnikiem "Der Spiegel".
Polityk CDU Joachim Pfeiffer uznał uchwaloną ustawę o sankcjach na Nord Stream 2 za „wrogi akt, wymierzony w sojuszników USA i całą Europę”. Opowiedział się za podjęciem środków odwetowych przez Niemcy i Unię Europejską. - Trzeba wykorzystać najbliższe godziny, by zapobiec dalszej eskalacji - powiedział Pfeiffer.
Współprzewodnicząca niemieckich Zielonych Annalena Baerbock podkreśliła co prawda, że Nord Stream 2 jest złym projektem zarówno z punktu widzenia energetyki, jak i polityki bezpieczeństwa, lecz metoda, jaką zastosowała administracja USA, jest - jej zdaniem - nieodpowiedzialna. - Jest to bezprecedensowa ingerencja w wewnętrzne sprawy UE, a prezydent USA (Donald Trump) po raz kolejny pokazuje, że zastępuje on działania polityczne szantażem - oznajmiła.
Poseł liberalnej FDP Bijan Djir-Sarai uważa, że amerykańskie sankcje mają charakter symboliczny i nie będą miały już rzeczywistego znaczenia politycznego. - Prawdopodobnie wydłużą one budowę i podniosą jej koszty, ale nie będą w stanie powstrzymać Nord Stream 2 jako całego projektu. Na to jest już za późno - przekonywał.
Z kolei dla szefa frakcji tradycyjnie prorosyjskiej partii Lewica w Bundestagu Dietmara Bartscha sankcje są kolejnym punktem krytycznym w relacjach transatlantyckich. - Trump rozpoczyna wojnę gospodarczą z Europą - wieszczy polityk postkomunistycznego ugrupowania.
Oświadczenie wydała niemiecko-rosyjska Izba Przemysłowo-Handlowa, w którym zaapelowała do Berlina i Brukseli o natychmiastową reakcję. - Na sankcje, które szkodzą Europie powinniśmy także odpowiedzieć sankcjami - powiedział przewodniczący Izby Matthias Schepp. - Czas, by Berlin i Bruksela zajęły jasne polityczne stanowisko i odpowiedziały konkretnymi środkami - dodał.
Jak powiedział, Nord Stream 2 ma zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne Europy i zapewnić korzystne ceny energii, także w porównaniu do drogiego gazu skroplonego z USA. Schepp uważa, że wprowadzając sankcje USA, które uderzą nie tyle w Rosję, a w europejskie firmy, mają na celu wspieranie sprzedaży gazu LNG do Europy.
Według Olivera Hermesa, prezesa Wschodnioeuropejskiego Stowarzyszenia Gospodarki Niemieckiej amerykańskie przepisy to obraza suwerenności europejskiej i niedopuszczalna ingerencja w autonomiczną politykę energetyczną Europy. Nie ma jednak na razie żadnych planów wprowadzenia kontrsankcji, choć kroki Amerykanów potępił także Phil Hogan, nowy unijny komisarz ds. handlu.
Republikanie i Demokraci w sprawie Nord Stream 2 mówią jednym głosem, zatem prawdopodobne jest, że Senat przegłosuje ustawę budżetową 18 grudnia (zgodnie z prawem budżet Pentagonu musi być uchwalony do 20 grudnia), a Donald Trump nie będzie zwlekał z podpisem. Trump zarzuca Niemcom, że poprzez inwestycję uzależniają się od Rosji. Z kolei w Niemczech przeważa pogląd, że działania Waszyngtonu są podyktowane własnym interesem gospodarczym, bo Amerykanie chcą sprzedawać Europie swój gaz skroplony LNG.
Sankcje USA uderzą w pierwszej kolejności w europejskie specjalistyczne firmy, których statki układają właśnie na dnie Bałtyku ostatnie odcinki budowanego przez rosyjski Gazprom gazociągu. Ustawa przewiduje bowiem, że w ciągu 60 dni amerykański sekretarz stanu w porozumieniu z ministrem finansów miałby poinformować Kongres, do jakich firm należą statki wykorzystywane przy budowie gazociągu. Na menadżerów tych firm i głównych akcjonariuszy z pakietem kontrolnym USA nałożą sankcje w formie zakazu wjazdu i zablokowania transakcji, związanych z ich majątkiem albo interesami biznesowymi w USA.
- Trafiłyby Nord Stream 2 w newralgiczny punkt i znacząco opóźniły zakończenie budowy. Obecnie Rosja nie byłaby bowiem w stanie sama dokończyć ułożenia gazociągu – pisze niemiecka gazeta "Handelsblatt".
Tymczasem spółka Nord Stream 2, odpowiedzialna za budowę drugiego gazociągu po dnie Bałtyku łączącego Rosję z Niemcami, zwróciła się do władz niemieckich o pozwolenie na układanie rurociągu w miesiącach zimowych, czemu przeciwni są ekolodzy.
Pierwotnie nie planowano układania rurociągu w wodach u wybrzeży Niemiec w miesiącach zimowych. Jednak operator powołuje się na opóźnienie prac spowodowane zwłoką ze strony Danii. Kraj ten wydał pozwolenie na układanie Nord Stream 2 pod koniec października.
Ekolodzy w Niemczech nie zgadzają się na układanie rur w rejonie wybrzeża w nadchodzących miesiącach, ponieważ - jak przekonują - może to zakłócić zimowanie milionów ptaków wodnych żyjących na północy kraju. Zdaniem ekologów wniosek powinien zostać odrzucony, a prace nie powinny rozpocząć się wcześniej niż latem 2020 roku.
Według niemieckiego dziennika "Bild" zabiegi o przyspieszenie układania gazociągu związane są z chęcią uniknięcia sankcji ze strony Stanów Zjednoczonych. Gdyby USA przed 31 grudnia wprowadziły sankcje wobec firm biorących udział w układaniu rur po dnie Bałtyku, to realizacja Nord Stream 2 opóźniłaby się o 5 lat.
Konsorcjum Nord Stream kontrolowane jest przez rosyjski Gazprom, który zapewnia połowę środków na ten warty niemal 10 miliardów euro projekt. W inwestycję zaangażowane są także niemieckie firmy Uniper i Wintershall. Z informacji przekazanych przez Nord Stream 2 wynika, że dotychczas ułożono niecałe 90 procent podwodnej instalacji – ponad 2100 kilometrów rur tego składającej się z dwóch równoległych rur gazociągu. Do ułożenia pozostaje jeszcze około 300 kilometrów rur.
ja
Inne tematy w dziale Gospodarka