Pałac Kultury – monstrum babilońskie, jak pisał o nim Tomasz Burek, pieczęć sowieckiej niewoli, architektoniczne kajdany, które niszczą pejzaż Warszawy – dlaczego go nie burzymy? Dlatego – odpowie ktoś rozsądny -, że to 40 milionów cegieł, 26 tysięcy ton stali, 50 tysięcy ton marmuru, niepoliczone miliony ton cementu –ile do tego trzeba ciężarówek, dźwigów, ilu ludzi? I gdzie ten gruz wywozić? Warszawa byłaby zablokowana na kilka lat. Tak, zgoda wiemy, że to niemożliwe, ale jednocześnie jest to konieczne; dopóki Pałac Kultury będzie główną budowlą stolicy, dopóty będziemy tkwili w okowach ruskiej, azjatyckiej niewoli – każdy warszawiak, to rozumie, ale jednocześnie do postulatu zburzenia Pałacu Kultury, odnosi się – co najmniej – z niechęcią.
Dlaczego? Dlatego, że dla pokolenia urodzonego w PRL – jest on symbolem stolicy. Brzmi to tragicznie – ale to niestety prawda. Gdy w latach 60 –tych XX wieku, wracaliśmy koleją z koloni czy z wakacji rodzinnych, prawie wszystkie pociągi miały swoją stacje końcowa na dworcu „Warszawa Główna”, na wiele kilometrów przed zakończeniem podróży wychylaliśmy się przez okna i gdy widzieliśmy iglicę Pałacu Kultury, wołaliśmy „Warszawa, widać Pałac Kultury”. To monstrum babilońskie stało się symbolem stolicy, punktem orientacyjnym, budowlą swojską i jakoś tam sympatyczną. Dzisiaj groza tej stalinowskiej architektury, przygniata Warszawę, rujnuje jej krajobraz, jej piękno. Żeby Warszawa była Warszawą musimy zburzyć Pałac Kultury. Ta świadomość jest coraz powszechniejsza. W opowiadaniu Piotra Piętak pt. „Czarny krzyk” bohater ma obsesję Pałacu Kultury, marzy o jego zniszczeniu i w końcu pisze wiersz, podaje jego fragment:
Warszawo, moja Warszawo
zburzymy Pałac Stalina
będziesz jak panna młoda
piękna i znowu szczęśliwa
Warszawo, moja Warszawo
śliczna jak piersi kobiety
kasztany zakwitną jak dawniej
nad grobem dziecka poety
Warszawo, moja Warszawo
stolico naszej wolności
kamienie krwią wyrzeźbione
przykryte szalem miłości
Kiedy odzyskamy naszą Stolicę?
Inne tematy w dziale Kultura