Na konferencji prasowej, premiera Morawieckiego w Monachium izraelski dziennikarza Ronena Bergmana z dziennika „Yedioth Ahronoth”w opowiedział historię swojej matki, która doświadczyła prześladowań ze strony Polaków podczas okupacji, a następnie skonkludował: „Jeśli opowiem jej historię w Polsce, zostanę uznany za przestępcę. Co wy próbujecie zrobić?”. Premier polskiego rządu, reprezentujący w tym momencie polski naród, odpowiedział, cytuje: „Oczywiście nie będą karane wypowiedzi, że byli polscy sprawcy, tak jak byli żydowscy, rosyjscy, ukraińscy – nie tylko niemieccy sprawcy.”.
Czy Żydzi uczestniczyli – nawet w minimalnym stopniu – w Zagładzie własnego narodu? I na to pytanie moim zdaniem my nie powinniśmy się wypowiadać, tylko odwoływać do świadectw i opinii Żydów. Otóż w numerze 41/42 z roku 1986 pisma Aneks wydawanego na emigracji przez A. Smolara, ukazał się tekst Israela Shahaka Przewodniczącego Izraelskiej Ligii Obrony Praw Człowieka i Obywatela, który w czasie wojny przebywał jako 10 letnie dziecko w getcie warszawskim. Po powstaniu w kwietniu 1943 roku został wywieziony z rodzicami do obozu w Poniatowie, z którego – dzięki pomocy Polakom – ucieka z matką. Israel Shahak w tekście pt. „Normalność w nieludzkim świecie” napisał m.in.
„Oczywiści, że byli polscy policjanci, którzy przeprowadzali łapanki Żydów i oczywiście byli Polacy, którzy szantażowali Żydów /…/. Byli także żydowscy szantażyści, wielu nawet znanych z imienia, mieszkający poza gettem, którzy nie byli ani gorsi, ani lepsi niż polscy. Byli także żydowscy policjanci w getcie. Do obowiązków każdego z nich w pierwszych tygodniach eksterminacji latem 1942 roku należało dostarczanie odpowiedniej liczby Żydów przeznaczonych na śmierć.
Dzisiaj, po latach uważam, że polscy i żydowscy wspólnicy zbrodniarzy są sobie równi w ogromie zła i najwyższa odraza, z jaka się ich wspomina, nie należy do narodowości. Moja jednak pamięć (i pamięć wszystkich ocalonych Żydów, kiedy uczciwie rozmawiają „w swoim gronie”) nie pozwala zapomnieć, że w owym czasie my, Żydzi nienawidziliśmy żydowskich policjantów i żydowskich szpiegów bardziej niż kogokolwieg innego.
Chłopiec opierał się i krzyczał z całych sił, że żydowski policjant nie ma prawa go brać. Wtedy niemiecki wicedyrektor, brutalny potwór nazwiskiem Bach, wyszedł przed bramę, wyjął pejcz, który zawsze nosił przy sobie, zdzielił nim żydowskiego policjanta i krzyknął: „Ma być porządek, przeklęty Żydu”. Ten incydent był naturalnie na ustach wszystkich następnego dnia i choć Bach był powszechnie znienawidzony, chwalono go. Każdy cieszył się ze skompromitowania żydowskiego policjanta i mówił, że choć Bach jest potworem, to ten policjant „jest gorszy.”.”.
Pytanie jakie należałoby postawić brzmi następująco: czy aktualny premier Izraela zna – lub raczej – czy miał okazje takie historie usłyszeć? Obawiam się, że nie. Obawiam się, że czas, nieubłagany czas zaciera pewne fakty związane z tragedia Zagłady i tragedia hitlerowskiej okupacji. Obawiam się, że ani premier Morawiecki ani premier Izraela nie czytali arcydzieła pamięci jakim jest zbiór opowiadań Adolfa Rudnickiego pt. „Żywe i martwe morze”. Gdyby czytali ten wstrząsający reportaż ocalałego z Zagłady polskiego Żyda i wielkiego polskiego pisarza, to być może używaliby innych słów......CAŁOŚĆ TUTAJ
Komentarze
Pokaż komentarze (9)