Wygląda na to, że w tej kadencji nie będziemy mieli obniżki podatków, nie mówiąc już o podatku liniowym. Co prawda rząd zapowiada, ze może w 2010 r., ale to jest rok wyborczy, w którym nie może zabraknąc kasy na kiełbasę wyborczą, więc szanse na spełnienie tych obietnic są niewielkie.
Ale przecież podatki uchwala nie rząd, tylko parlament! A PO ma w swoich szeregach wielu posłów i senatorów, którzy postulat obniżenia podatków (i wydatków) oraz związaną z tym obietnicą powtórzenia wariantu Irlandzkiego traktowali serio. Może by ci parlamentarzyści zaczęli trochę naciskać na swój rząd, żeby wywiązał się ze obietnic? Jakby nie było, odpowiadają za ten gabinet, skoro go wybrali. Przydała by się taka męska rozmowa zaplecza rządu z rządem i premierem, bo odejście prof. Gomułki najwidoczniej nie zrobiło na rządzie większego wrażenia.
Na razie jednak politycy zabrali się za to umieją robić najlepiej, czyli za wymyślanie i uchwalanie idiotyzmów. Na razie szykuje się zakazy dla palaczy papierosów, potem na tapecie będzie zakaz używania torebk foliowych i zakaz klapsów, a to dopiero początek kadencji. Odnośnie klapsów, minister od opieki społecznej Jolanta Fedak uspokaja, że chodzi o "realną przemoc, a nie o klapsy", a Beata Mirska, szefowa stowarzyszenia Damy Radę dodaje, że "sądy nie będa sobie zawracać głowy zawiadomieniami, że rodzic szturchnął dziecko na ulicy". Czyli wprowadzając przepis, z góry zakłada się, że nie będzie on egzekwowany. Wspaniałe... A przeciez problem maltretowania dzieci w niektórych rodzinach jest realny i poważny, więc warto by było zająć się nim na serio.
Inne tematy w dziale Polityka