Awaria, która dotknęła mieszkańców Szczecina, to być może przedsmak tego, co wszystkich mieszkańców Polski czeka już niedługo. Akurat kilka dni temu prasa na stronach gospodarczych ostrzegła, że w niedłygim czasie może dotknąć nas kryzys energtyczny: szybko rosnąca gospodarka potrzebuje coraz wiekszych ilości energii, a nowe elektrownie są dopiero w planach. Co gorsza, część obecnie działających elektrowni wkrótce zmniejszy swoją moc (stare bloki zostaną wyłączone).
Jak przpomniała "Gazeta Wyborcza", podobny krysys przeżywa właśnie RPA, której gospodarka w ostatnich latach mocno przyspieszyła. Niestety, popularny niegdyś pogląd, jakobyśmy byli 100 lat za Murzynami jest nieprawdziwy, więc kryzys dotknie nas znacznie wcześniej.
Niektórzy powiedzą, że rozwiązaniem problemu byłaby budowa elektrowni atomowej. Wolne żarty. Mniejsza już o to, czy watpliwości co do bezpieczeństwa i opłacalności takich inwestycji są słuszne czy nie. Ale czy rządy, które zatrzymują się przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji, mogącej wzbudzić społeczne protesty mogłyby się podjąć tak superkontrowersyjnego projektu, jak elektrownia jądrowa? To czyste science-fiction. Można natomiast zrobić kilka trochę mniej kontrowersyjnych i chyba znacznie sensowniejszych rzeczy - np. wprowadzić wolny rynek w energetyce, obniżyć akcyzę na prąd, żebyśmy nie doznali szoku, gdy przyjdzie do płacenia rachunków, sprywatyzować elektrownie i uprościć przepisy, które budowę nowych elektrowni utrudniają.
Czy rząd zdecyduje się na to, zanim zaczną się przerwy w dopływie prądu, czy dopiero potem?
Inne tematy w dziale Polityka