Jednym z największych polskich skandali jest system szkolnictwa wyższego. Jak wiadomo, konstytucja gwarantuje nam "bezpłane" studia. Twórcom systemu przyświecała zapewne troska o młodzież z uboższych rodzin, która mogłaby mieć problem z zapłaceniem czesnego.
W praktyce wygląda to tak, że za darmo studiuje zazwyczaj młodzież z zamożniejszych domów, bo ci najbiedniejsi po prostu nie mogą sobie pozwolić, żeby przez pięć lat nie zarabiać na życie. Więc idą do pracy i płacą podatki, z których państwo funduje wykształcenie ich bogatszym kolegom i koleżankom. Niektórzy z nich idą na płatne zaoczne studia, a z ich czesnego uczelnie dofinansowują "bezpłatną" edukackję "dziennych". Sami natomiast otrzymują gorszy "produkt" niz "dzienni". Trudno sobie wyobrazić bardziej skandaliczny sposób wyzysku biednych przez bogatych, a to wszystko oczywiście w imię "sprawiedliwości społecznej".
Niektórzy liczyli, że nowa ekipa rzadząca zdobędzie się na odwagę i wprowadzi czesne za studia, ale wygląda na to, że pan premier uparł się, żeby zostać panem prezydentem i ma zamiar unikać kontrowersyjnych decyzji. Jednak PO to nie tylko Donald Tusk ze swoimi ambicjami, może posłowie, którzy na serio traktują idee, które głoszą, spróbuą przekonać swoich liderów do likwidacji fikcji "darmowych" studiów?
Inne tematy w dziale Polityka